Film animowany "Chłopi" już niebawem trafi do streamingu. Osoby, które nie będą miały okazji zobaczyć polskiego kandydata na Oscara w kinie, już w styczniu obejrzą go na małym ekranie. Zdradzono szczegóły dotyczące daty premiery i nazwy serwisu, na którym pojawi się tytuł.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zgodnie z najnowszymi doniesieniami "Chłopi" Welchmanów pojawią się w ofercie serwisu Canal Online i na antenie Canal+ Premium już 23 stycznia 2024 roku.
"Chłopi"wybrano na polskiego kandydata do Oscara w kategorii "najlepszy film międzynarodowego". Twórcami dzieła są DK Welchman i Hugh Welchman, reżyserzy nominowanego od Oscara i Złotego Globu "Twojego Vincenta" z 2017 roku.
W rozmowie z portalem Gazeta.pl jeden z producent "Chłopów" - Sean Bobbitt - zdradził, że twórcy zgłosili film do aż pięciu oscarowych kategorii w 2024 roku. – Po ogłoszeniu, że jesteśmy polskim kandydatem do Oscara, wskoczyliśmy na listę faworytów do tzw. shortlisty (red. - krótkiej listy kandydatów na nominacje) – wyjawił.
Oprócz kategorii filmu nieangielskiego "Chłopi" mają podobno szansę na zdobycie również nominacji za "najlepszą animację". Według doniesień zagranicznych mediów przyszłoroczna konkurencja w tej kategorii ma być niezwykle silna (bukmacherzy biorą pod uwagę nominacje "Spider-Mana: Poprzez multiwersum" i "Nimony").
"'Chłopi' mnie nie zawiedli. Film twórców "Twojego Vincenta" jest niepozbawiony wad, ale urzeka pięknem, oniryzmem i energią, a do tego jest uniwersalny: mogę sobie wyobrazić, jak na całym świecie kobiety są zdruzgotane przemocową historią Jagny" – napisała w recenzji filmu Ola Gersz z Działu Kultura w naTemat.
Czytaj także:
Kontrowersje wokół "Chłopów"
Przypomnijmy, że przy najnowszym dziele Welchmanów pracowało ponad 100 malarzy – dzięki ich talentowi w ciągu 200 tys. godzin udało się stworzyć obrazy olejne inspirowane twórczością Józefa Chełmońskiego ("Babie lato" i "Bociany"), którymi zastąpiono zwykłe klatki w filmie.
W mediach społecznościowych pojawiły się kontrowersje związane z warunkami pracy malarzy, którzy - zgodnie z ustaleniami "Wyborczej" - byli zatrudnieni na umowę o dzieło. "Mocno sugerowali, by przychodzić na siódmą rano albo zostać na noc i pracować. Niektórzy tak robili. Jedna malarka spała w studiu na karimacie" – czytamy w tekście zatytułowanym "Za miskę ryżu".