Trzy modele z bogatym wyposażeniem i w atrakcyjnej cenie. W taki sposób chińska marka BAIC zadebiutowała niedawno na polskim rynku. Byłem na pierwszej oficjalnej prezentacji i już rozumiem, dlaczego samochody z Azji niedługo naprawdę przestaną być u nas... egzotyczne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zapytajcie w Polsce przypadkową osobę: co to jest BAIC? Spodziewam się, że żadna nie będzie wiedziała, o co chodzi. Nawet nie skojarzy tego skrótu z motoryzacją. Tymczasem chińska marka właśnie po raz pierwszy pokazała się na naszym rynku. I wpisała się w ostatni trend, że Azjaci wkraczają do nas pewnie ze swoją ofertą dla kierowców.
BAIC to kawał historii. Jeden z najstarszych chińskich producentów samochodów, koncern działający w ponad 100 krajach, chwalący się wieloletnią współpracą z Hyundaiem i Mercedesem. To pokazuje, że nie urwali się z choinki. Debiut w Polsce może być dowodem, jak poważnie traktują nowe rynki.
Nie chodzi o sam fakt, że BAIC nagle pojawił się w Polsce. Mowa tu o konkretach i atrakcyjnej ofercie, jaką przygotowali dla nas Chińczycy. Chcą skusić Polaków Beijingami – tak będą nazywać się u nas ich samochody. Co ważne, wszystkie auta trafią do oferty w jednym, ale już sensownym pakiecie wyposażenia. Klienci wybiorą tylko kolor. Trzy modele pokazano podczas oficjalnej prezentacji.
BAIC Beijing 3
Zacznijmy od ceny, bo przy dzisiejszym zwariowanym rynku to jest hit. Beijing 3 ma kosztować dokładnie... 78 900 zł. Byłoby zaskakująco nawet jeśli mówilibyśmy o "podstawie", a to już jest nieźle wyposażone, nowe auto. Z kamerą cofania, LED-owymi światłami czy rozbudowanym audio.
To miejski SUV, który ma niecałe 4,4 m długości. Jego naturalnym konkurentem, nie tylko w kwestii ceny, wydaje się Dacia Duster. Pod maską w tym Beijingu znajdziemy 4-cylindrowy silnik benzynowy 1.5 o mocy 150 KM i 210 Nm. Do tego 6-biegowa manualna skrzynia. Średnie spalanie ma wynieść niecałe 6,5 l.
To zweryfikuje prawdziwy test, ale Beijing 3 na pierwszy rzut oka wydawał się kuszącą opcją również pod kątem wizualnym. Mimo niskiej ceny, w środku nie straszy ordynarny plastik, ale to, jak się okazało, pozytywna cecha wszystkich trzech aut, które zobaczyliśmy.
BAIC Beijing 5
Większy (prawie 4,7 m długości) i droższy (chociaż 127 900 zł to nadal uczciwa kwota) jest Beijing 5. W tym aucie naprawdę urzekło mnie wnętrze, które może nie było do końca w moim guście, ale jakość wykonania i ilość miękkich elementów robiły wrażenie.
Mamy tu silnik 1.5 Turbo, który oferuje 177 KM i 7-stopnią automatyczną przekładnię. W porównaniu do "trójki" ten Beijing to przeskok nie tylko w kwestii mocy, ale też stylistyki. Założę się, że jeśli ktoś wybiera samochód tylko oczami, to auto będzie bardzo konkurencyjne.
No i wyposażenie w tej cenie jest kolejnym asem w rękawie Chińczyków. Kamera 360 stopni, cały zestaw systemów bezpieczeństwa, adaptacyjny tempomat, czujniki parkowania... nawet elektrycznie otwierana klapa bagażnika. Zapachniało tu półką premium.
BAIC Beijing 7
To w zasadzie główny i najbardziej tajemniczy bohater polskiej premiery. Wyjechał na scenę, zobaczyliśmy go, ale na razie nie znamy ceny. Wiadomo jednak, że pod maską znalazł się ten sam silnik, który dostał Beijing 5. "Siódemka" jest jeszcze wyżej, jeśli chodzi o dostępne gadżety.
Mamy tu 12,3-calowy ekran, wirtualny kokpit i oddzielny 7-calowy wyświetlacz do sterowania klimatyzacją. Do tego efektowny szklany dach, tapicerka ze skóry Nappa i oczywiście wspomniane systemy z niższych modeli. Beijing 7 jest wyraźnie większy, to już ponad 4,7 m długości.
Trudno szacować, ile może kosztować ten SUV, ale wszystkiego dowiemy się w I kwartale 2024 r.
Gdzie kupić samochody BAIC?
Co ważne, BAIC wchodzi do Polski tu i teraz. Nie ma mowy o czytaniu planów tylko z kartki, bo importer ma już 10 punktów dilerskich. W 2025 r. ma być ich 35. Do tego atrakcyjny plan dla klientów z 5-letnią gwarancją do 100 tys. km.
Czy to się sprawdzi? Muszę napisać wprost, bo najlepiej zrozumiecie, o co mi chodzi: nie czuć tu zwykłej chińszczyzny. Pokazano nam konkretną ofertę, którą maksymalnie uproszczono, by klient wszedł do salonu i mógł jak najszybciej z niego wyjechać. Ciekawym, nieźle wyposażonym autem, które kupił za bardzo rozsądne pieniądze.
Wydaje się, że Chińczycy świetnie wyczuli nastroje i znaleźli sposób, jak przynajmniej spróbować powalczyć na kolejnym trudnym europejskim rynku.