To był zwykły, zimowy, brzydki dzień w Warszawie, kiedy Hyundai Motor Poland zorganizował śniadanie prasowe dla dziennikarzy z całej branży. Pojawił się tam też nowy prezes polskiego oddziału koreańskiego koncernu – Sun Yong Hwang. Pan Hwang chętnie opowiadał o mocarstwowych planach swojego koncernu i oczywiście brzmi to wszystko bardzo słodko. Ale powiedział też jedno zdanie, przez które mu w to wszystko uwierzyłem.
Reklama.
Reklama.
Jedzenie i opowieść o sukcesach. Generalnie – każde takie śniadanie wygląda zupełnie tak samo, niezależnie od okoliczności przyrody, w których się spotykam, i niezależnie od marki, która zaprasza na takowe wydarzenie.
Tym razem oczywiście nie było inaczej. Na spotkaniu w warszawskim Skyfall przekonałem się, jak Hyundai szybko rośnie w Polsce i na świecie. To wszystko jest poparte oczywiście liczbami, bo jak się okazuje, przecież mówimy o trzecim największym producencie samochodów na świecie.
W samej Polsce to już piąta (!) pod względem sprzedaży marka. Ale serio – wiadomo co stereotypowy Polak myśli o motoryzacji i wiadomo, o jakich autach marzy (coraz rzadziej, co jest dobre dla rynku), a tymczasem Koreańczycy po cichutku robią swoje.
I rosną jak na drożdżach. Do tego trzymają rękę na pulsie i rozwijają różne formy napędów. Z powodzeniem tworzą auta spalinowe (i hybrydowe), do tego mają świetne elektryki w swojej gamie, wreszcie w koncernie trwają również prace nad napędem wodorowym.
Zapytacie – zaraz, jak to, od kiedy Hyundai jest tak popularny w Polsce i na świecie? Sam się trochę zdziwiłem, bo przecież… na co dzień o tym nie pamiętam. Ale wyjaśnienie miał dla mnie właśnie pan prezes. Sun Yong Hwang swoją rozmowę z nami zaczął od bardzo prostego pytania – ile lat mają najstarsze koncerny motoryzacyjne świata.
Pytanie nie jest trudne, bo każdy z nas wie, że to już ponad stuletnia tradycja. Ale ile lat ma Hyundai? Sam brand ma swoje początki tuż po wojnie, ale samochody Hyundai produkuje od 1967 roku. Czyli to pół wieku tradycji. Czyli to… w sumie krótko.
Ale dalej pan Hwang odpowiedział, ile to według niego znaczy – w dobie elektromobilności, w dobie gwałtownych zmian na rynku. I odpowiedział, że nic. I ja się w sumie z panem Hwangiem zgadzam. W czasach, kiedy europejska motoryzacja dostaje w kość, w czasach, kiedy chińskie marki agresywnie próbują wejść na Stary Kontynent, tak silna pozycja Hyundaia wcale nie jest w sumie zaskoczeniem. To naturalna kolej rzeczy. Efekt ciężkiej pracy. A w najbliższych latach europejską motoryzację zdominują marki z najlepszą ofertą.
Niby to jasne, ale przecież wszyscy trochę żyjemy jakimś dziwnym przekonaniem, że markom z tradycjami, tym europejskim, coś się należy, bo tak. A przecież tak nie będzie. Sukces Koreańczyków tego dowodzi.
I generalnie po tym spotkaniu z panem prezesem trudno mi w zasadzie zakładać, że ta pozycja Hyundai nie będzie rosła. Bo jak się okazuje, Hyundai szykuje dla nas masę nowości.
Ofensywa w 2024 roku
Generalnie – w koreańskiej marce w najbliższych miesiącach będzie działo się dużo. W najbliższych miesiącach marka pokaże nowe modele elektryczne i zelektryfikowane w różnych segmentach.
To, co może interesować polskich kierowców – już lada moment zadebiutuje nowy Tucson, który jest absolutnym hitem na polskim rynku (w 2023 roku ponad 10 tysięcy rejestracji!).
Zmianom zostanie także poddany drugi najpopularniejszy nad Wisłą model – i30. Odświeżony zostanie też Bayon, a w drugiej połowie roku spodziewana jest premiera auta, które pewnie nie będzie hitem sprzedaży, ale będzie hitem Instagrama.
Do Polski ma bowiem w końcu trafić Staria. Jeśli nie wiecie, co to, to wystarczy jedno zdjęcie:
Kosmiczny van jest obecnie oferowany choćby w Niemczech, ale w Polsce do tej pory nie zadebiutował. Ma do nas trafić w wersji zelektryfikowanej. Nie wiadomo jeszcze, co dokładnie to oznacza, ale zapewne napęd hybrydowy. To też nadzieja, że rynek minivanów – po zachłyśnięciu się przez wszystkich SUV-ami – wreszcie zacznie odżywać.
Z innych ważnych premier – w pierwszej połowie nowego roku zobaczymy zupełnie nową generację Santa Fe. Flagowy SUV Hyundaia doczeka się bardzo efektownej stylistyki, a duża przestrzeń sprawi, że będzie to świetna propozycja dla rodzin. Chociaż ja tam wolałbym Starię… Ale to ja.
Ciekawostka będzie też nowy Ioniq 5 N. To też samochód z podgatunku "szalone", choć chyba inaczej niż Staria. Ten wielki SUV (?) o wyglądzie hatchbacka (?) – wybaczcie te znaki zapytania, ale to auto, które wymyka się chłodnej logice – osiągnie moc… 650 koni mechanicznych.
Przyspieszenie do 100 km/h ma zająć zaledwie 3,4 sekundy, a co ważne samochód nie będzie szybki tylko na prostej. Dopracowane zostały również jego możliwości w zakrętach.
Tyle 2024 rok. A jak wygląda dłuższa perspektywa?
Zmiany będą, ale przeprowadzone w odpowiedzialny sposób
Odpowiedzialny, czytaj: Hyundai nie ma zamiaru zmuszać Polaków do kupna elektryków (albo raczej: samochodów bezemisyjnych, bo przecież wodór pozostaje w grze) – przynajmniej tak długo, jak będzie mógł, czyli na ten moment do 2035 roku.
Nie znaczy to, że prace nad przyszłością marki nie trwają. W ofercie królują hybrydy i miękkie hybrydy, są też hybrydy plug-in. Są również elektryki, a koncern pamięta o wodorze. Hyundai to przecież producent pierwszego na świecie seryjnego samochodu osobowego z napędem wodorowym. To był nieco zapomniany już dziś iX35 Fuel Cell.
Obecnie w sprzedaży znajduje się wodorowy model Nexo drugiej generacji. Hyundai w latach 2020-2030 planuje na rozwój tego typu napędów przeznaczyć około 6,7 miliarda euro. Robi wrażenie, jak zestawisz to z naszą Izerą.
Generalnie: trudno na dziś powiedzieć, jaka ta nasza motoryzacyjna przyszłość dokładnie będzie. Ale widać, że Koreańczycy szykują się do niej w każdy możliwy sposób. A ja poproszę Starię pod choinkę, nawet jeśli przy jednym dziecku to lekki przerost formy nad treścią.