Porządki na warszawskim Żoliborzu. Sąsiedzi Kaczyńskiego zdradzają opinie
Nina Nowakowska
19 grudnia 2023, 10:38·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 grudnia 2023, 10:38
Szef MSWiA Marcin Kierwiński zaczął swoje rządy od symbolicznych "porządków" na warszawskim Żoliborzu. Minister powiadomił, że sprzed domu Jarosława Kaczyńskiego zniknęła policja, która za rządów PiS obstawiała willę 24/7. Okazuje się jednak, że nie wszystkim pasują zmiany – wśród sąsiadów prezesa PiS zdania są mocno podzielone.
Reklama.
Reklama.
Jak zapowiedzieli, tak się stało. Politycy Koalicji 15 października jeszcze przed przejęciem władzy mówili, że zamierzają skończyć z ochroną domu Jarosława Kaczyńskiego przez policjantów. Przez osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy normą były radiowozy, które obstawiały żoliborską willę przez całą dobę.
– My to deklarowaliśmy jako formacje tworzące dzisiejszą koalicję rządzącą, że policjanci wrócą do prawdziwej pracy, że nie będą agencją ochroniarską jakiegokolwiek polityka. Myślę, że pierwsze efekty są już dostrzegane – stwierdził szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Sprzed domu Kaczyńskiego zniknęła policja
Choć przedstawiciele policji i władzy energicznie zaprzeczali, jakoby prezes PiScieszył się prywatną ochroną policji, media wielokrotnie udowodniały, że piesze patrole czy radiowozy tuż obok domu Kaczyńskiego to nie przypadek.
Kuriozalne praktyki za publiczne pieniądze zostały pokazane m.in. w reportażu TVN24 "Tajniki ochrony Jarosława Kaczyńskiego" autorstwa Piotra Świerczka i Grzegorza Łakomskiego. Z materiału dziennikarzy wynika, że w ochronę willi prezesa PiS było zaangażowanych nawet kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji (nawet do 18 funkcjonariuszy na każdej "zmianie").
Policja utrzymywała, że wcale nie pilnuje domu ówczesnego wicepremiera, ale stacjonuje w jego okolicy z innych powodów – co ciekawe... również związanych z osobą Kaczyńskiego.
Warto przypomnieć, że serwisINNPoland.plwraz z ekspertami, byłymi policjantami i zwykłymi obywatelami policzył, ile przez osiem lat mogła kosztować nas (podatników) ta ochrona.
"Służba 18 policjantów tylko na jednej zmianie, to wydatek rzędu 3420 złotych. Do tego musimy dodać jeszcze zużyte paliwo oraz sprzęt policjantów i jego amortyzację – w 2021 roku było to około 1600 złotych dziennie. Zapomnijmy o inflacji i przyjmijmy, że kwota ta się nie zmieniła. Zgodnie z naszymi obliczeniami, roczny koszt ochrony samego domu prezesa PiS wynosi 1,825 mln złotych." – ustalił Adam Bysiek z INNPoland.
Zaskakujące reakcje sąsiadów prezesa
Dziennikarze "Wirtualnej Polski" postanowili sprawdzić, jak wygląda sytuacja na Żoliborzu i wybrali się przed słynną willę. Opisali, że kiedy wponiedziałek 18 grudnia odwiedzili dom prezesa, choć faktycznie nie było przed nim policjantów, w ciągu godziny trzy razy minął ich ten sam radiowóz.
Redakcja wybadała też nastroje żoliborskiej społeczności, która w kwestii policyjnego "uprzywilejowania" wydaje się być mocno podzielona.
– Od tygodnia nie ma policji w takiej liczbie. To było wręcz uciążliwe, nie dało się przejechać. Ja tu prowadzę firmę, to wiem, że tu zawsze był spokój. Nie wiem, czego prezes się bał – powiedział dziennikarzom pan Jerzy.
Nadgorliwi, karali za każde wykroczenie
– Kilka dni temu znajomy umówił się z kimś na ulicy Mickiewicza. Wysiadł z auta i rozglądał się, czy osobam na którą czeka, już jest. Z samochodu obok wysiadł pan, który zaczął wypytywać go, po co przyjechał i czego szuka. Kazał mu wrócić do pojazdu i tam czekać – opisała pani Sonia, która również mieszka w okolicy.
Część mieszkańców skarżyła się, że policjanci strzegący willi prezesa, byli nadgorliwi i karali za każde popełnione wykroczenie. Dotyczyło to głównie osób, które nie schodziły z roweru na przejściu dla pieszych albo przechodziły przez ulicę na czerwonym świetle. Z drugiej strony, okazało się, że jest też znaczna grupa osób, która cieszyła się dużym bezpieczeństwem w dzielnicy i wściekła się na decyzję Kierwińskiego.
"Element urządzał libacje"
– Uważam, że wcale ta policja nie przeszkadzała. Czuliśmy się tu bezpiecznie. Lepiej, jakby była. Widziałam te żenujące i skandaliczne demonstracje. A policjanci zawsze byli grzeczni, uprzejmi. Tutaj też kiedyś nie było tak bezpiecznie. Element urządzał libacje, potem znajdywałam butelki na trawniku – opowiedziała pani Zofia.
– Właśnie się zaczęło, już wszystko nam zabiorą. Będę się martwić, bo zawsze byli tu policjanci.A teraz nie wiadomo, jak będzie, może skasują policję. To, co wyprawiają, to przechodzi ludzkie pojęcie – narzekała pani Dobrosława.