
Najstarsza encyklopedia świata po angielsku, Britannica, nigdy już nie ukaże się w druku. Dla jednych będzie to przykrym zakończeniem 244-letniej historii, dla innych - po prostu znakiem czasów. Cyfrowych czasów.
REKLAMA
- Wiedzieliśmy, że ten czas nadejdzie – powiedział szef wydawnictwa Encyclopaedia Britannica potwierdzając, że jego flagowy produkt przenosi się całkowicie do sieci.
Ostatnie 32-tomowe wydanie encyklopedii - ważące prawie 60 kg, kosztujące 1395 dolarów i przedstawiające informacje z 2010 roku – rozeszło się zaledwie w 4 tysiącach egzemplarzy. - Sprzedaż drukowanej wersji od lat była znikoma – przyznał Jorge Cauz.
Z jej internetowej edycji korzysta z tymczasem ok. 100 mln użytkowników. Połowa z nich płaci 70 dolarów rocznie za pełny dostęp do regularnie uaktualnianych zasobów, historycznych dokumentów i filmów. Względy finansowe to jednak nie wszystko – ponad 80 proc. zysków Encyclopaedia Britannica pochodzi i tak z innych źródeł. Równie ważne były możliwości, jakie oferuje sieć. - To jest po prostu lepsze narzędzie, ma większy zasięg i może być ciągle aktualizowane – tłumaczył Caus. - Papierowa encyklopedia przestaje być aktualna w chwili, gdy ją wydrukowałeś – dodał.
Wzlot i upadek
Encyklopedia Britannica, dumne dziecko europejskiego Oświecenia, ukazała się po raz pierwszy w 1768 roku w Szkocji. Przez następne dwa stulecia złocone litery na grzbietach jej kolejnych tomów stały się synonimem rzetelnie podanej wiedzy. W połowie poprzedniego wieku posiadanie najnowszych wydań Britanniki było punktem honoru dla niemal każdej aspirującej rodziny w USA i Wielkiej Brytanii. W 1990 roku po kosztowną
Encyklopedia Britannica, dumne dziecko europejskiego Oświecenia, ukazała się po raz pierwszy w 1768 roku w Szkocji. Przez następne dwa stulecia złocone litery na grzbietach jej kolejnych tomów stały się synonimem rzetelnie podanej wiedzy. W połowie poprzedniego wieku posiadanie najnowszych wydań Britanniki było punktem honoru dla niemal każdej aspirującej rodziny w USA i Wielkiej Brytanii. W 1990 roku po kosztowną
1889 dol. - tyle kosztuje w tej chwili na ebay.com dziewięć oprawionych w skórę tomów Britanniki z 1902 roku. Przesyłka gratis
encyklopedię sięgnęło 120 tysięcy nabywców. Wkrótce potem nastała jednak doba internetu, a popularność „papieru” zaczęła topnieć. Po sześciu latach Britannica sprzedawała się w 40 tysiącach egzemplarzy. Potem było coraz gorzej. Symbolem nowej ery stała się Wikipedia – nie zawsze poprawna, ale podręczna, wielojęzyczna, szybka i – przede wszystkim – darmowa.
Wydawcy Britanniki twierdzą, że ich internetowych produkt będzie mógł spokojnie istnieć koło popularniejszej kuzynki. - My oferujemy treści o innej wartości. Nie zajmiemy się każdą komiksową postacią czy romansami gwiazd pop, ale będziemy alternatywą, w której liczą się fakty - powiedział Cruz. W przeciwieństwie do Wikipedii, która może być edytowana przez każdego internautę, nad treściami zamieszczanymi na britannica.com czuwa obecnie ponad stu redaktorów wspomaganych przez rozmaitych naukowców. Niedawno wprowadzono tam możliwość dodawania komentarzy przez użytkowników.
Nostalgia
Informacja o „uśmierceniu” papierowej Britanniki zasmuciła wielu internautów. „Czy półki z książkami też staną się niedługo przestarzałe?”, napisał jeden z nich w serwisie TechCrunch. „Nie ma już świętości”, ubolewał kolejny na Twitterze. Niektórzy uważają jednak, że nie ma w tym nic złego. „500 lat temu ludzie przemierzali pół Europy, żeby znaleźć odpowiedzi w jakichś ciemnych klasztorach. 50 lat temu wlekli się do lokalnej biblioteki. Dziś nie muszą wstawać z fotela. Czy to nie postęp?”, pytał użytkownik portalu BBC.
Informacja o „uśmierceniu” papierowej Britanniki zasmuciła wielu internautów. „Czy półki z książkami też staną się niedługo przestarzałe?”, napisał jeden z nich w serwisie TechCrunch. „Nie ma już świętości”, ubolewał kolejny na Twitterze. Niektórzy uważają jednak, że nie ma w tym nic złego. „500 lat temu ludzie przemierzali pół Europy, żeby znaleźć odpowiedzi w jakichś ciemnych klasztorach. 50 lat temu wlekli się do lokalnej biblioteki. Dziś nie muszą wstawać z fotela. Czy to nie postęp?”, pytał użytkownik portalu BBC.