Cassie Bernall była jedną z ofiar strzelaniny w niesławnym liceum Columbine. Krótko po zamachu jej postać obrosła legendą ze względu na historię, zgodnie z którą nastolatka miała zginąć za swoją wiarę. Choć szybko wyszło na jaw, że to nieprawda, środowiska chrześcijańskie wzięły Cassie na sztandary i zrobiły z niej swoją męczennicę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
20 kwietnia 1999 roku wstrząsnął Ameryką. To właśnie tego dnia 18-letni Eric Harris i jego rówieśnik Dylan Klebold dokonali największej na tamtą chwilę masowej szkolnej strzelaniny w USA.
Do zamachu doszło w liceum Columbine w stanie Kolorado, do którego uczęszczali sami sprawcy. Łącznie zginęło w nim 15 osób (razem ze strzelcami, którzy popełnili samobójstwo), a rannych zostało 24.
Sprawcy tak naprawdę nie planowali strzelaniny. Eric i Dylan (a w szczególności ten pierwszy) chcieli zabić jak największą liczbę osób, dlatego w wielu miejscach na terenie szkoły porozmieszczali zrobione przez Harrisa amatorskimi metodami bomby.
Zabrana broń miała im służyć jedynie do zastrzelenia "niedobitków", jednak ponieważ większość ładunków nie udało się zdetonować, musieli zmienić plan. Większość strzałów oddał Eric, Dylan głównie go dopingował.
Tym, co przeraża w Columbine najbardziej, to fakt, że nawet po po ponad dwudziestu latach od czasu masakru (20 kwietnia 2024 roku minie 25. rocznica strzelaniny) motywy sprawców wciąż są niejasne.
Szukano kozłów ofiarnych, obarczając winą brutalne gry komputerowe, filmy, agresywną muzykę metalową i internet. Masakra wywołała również dyskusję na temat powszechnego dostępu do broni, jednak jest ona czcza do dnia dzisiejszego.
Jakiekolwiek światło na sprawę rzucają zapiski zamachowców. Z dzienników Erica wynika, że młody człowiek miał cechy osobowości psychopatycznej, nienawidził całego świata, miał przekonania wielkościowe (uważał się za lepszego od innych) i uważał, że większość populacji zasługuje na śmierć.
Dylan natomiast był bardziej depresyjny i myślał o samobójstwie, a pogarda do "zombiaków" (jak określał niemal wszystkich ludzi) mieszała się u niego z nienawiścią do samego siebie.
W tym ducie to więc Eric był prowodyrem, za którym poszedł jego kolega, który miał wątpliwości co do zamachu niemal do samego końca. Niestety, nie były one wystarczająco silne, bo nie popchnęły Klebolda do zatrzymania Harrisa albo zgłoszenia sprawy na policję.
Mit Cassie Bernall
Jedną z ofiar strzelaniny była Cassie Bernall. Nastolatka sprawiała problemy – bywała agresywna, miała tendencje samobójcze, a nawet fantazjowała o zamordowaniu swoich rodziców. Półtorej roku przed śmiercią doznała jednak "nawrócenia" i jak stwierdził jej ojciec, "stała się zupełnie inną osobą".
Feralnego dnia Cassie niestety znalazła się w bibliotece, w której zostało zamordowanych najwięcej uczniów. Nastolatka ukrywała się pod stołem, jednak nie była to wystarczająca ochrona. Harris uderzył w niego ręką, wykrzyknął "A kuku!" i strzelił jej w głowę. Cassie zginęła na miejscu.
Tak wygląda oficjalna i prawdziwa wersja wydarzeń, która wyszła na jaw już parę miesięcy po strzelaninie. Jednak zanim doszło do jej ujawnienia, do mediów przedostała się alternatywna historia.
Zgodnie ze słowami jednego z ocalałych uczniów, który także znajdował się w bibliotece, czyli Craiga Scotta, zanim Cassie została zabita, jeden z zamachowców zapytał ją, czy wierzy w Boga. Po tym, jak powiedziała "tak", strzelec miał pociągnąć za spust.
Z Bernall szybko zrobiono więc męczennicę za wiarę. Ktoś jednak wiedział, że to nieprawda. Pod stołem z Cassie ukrywała się inna uczennica, Emily Wyant, która doskonale wiedziała, że taka rozmowa nigdy nie miała miejsca.
Emily bała się jednak wyjawić prawdę, nie chcąc odbierać rodzicom Bernall "sensu" śmierci ich córki, a także bojąc się, że ściągnie na siebie gniew środowisk chrześcijańskich (głównie ewangelickich), które zdążyły wznieść już Cassie na swoje sztandary.
Wyant ostatecznie opowiedziała swoją historię mediom i FBI we wrześniu 1999 roku, jednak uwierzono w nią dopiero w grudniu tego samego roku, kiedy do informacji publicznej przekazał ją dziennikarz Dave Cullen. Co ciekawe, wspomniany wcześniej Scott rzeczywiście słyszał podobną rozmowę w bibliotece. Odbyła się ona jednak pomiędzy Valeen Schnurr a Dylanem Kleboldem.
Przerażona Valeen wzywała Boga w panice. Zainteresowało to Dylana (który swoją drogą w pewien sposób sam był wierzący). Zapytał ją, czy wierzy w Boga, a gdy potwierdziła, spytał dlaczego. "Tak zostałam wychowana" – odpowiedziała.
Po tych słowach nie nastąpił jednak strzał, a uwagę Klebolda zwróciło coś innego, więc odszedł. Ta sytuacja obaliła jedną z teorii dotyczącego tego, że zamachowcy wzięli na celownik jakąś konkretną grupę społeczną (inne z nich sugerowały, że chcieli wymordować dręczących ich sportowców albo osoby z mniejszości etnicznych) – oni zabijali każdego, kto akurat napatoczył się na ich drogę.
Choć prawda została ujawniona, mit Cassie wciąż trwa, utrwalony m.in. przez napisaną przez jej mamę Misty Bernall książkę "Powiedziała: yes", która ukazała się także na polskim rynku wydawniczym w 2008 roku.
Jeszcze w 2016 roku swoją premierę miał film "Moja miłość" inspirowany "historią" Cassie. O ile wspomniana książka była pisana jeszcze w czasie, kiedy prawda na temat wydarzeń w bibliotece nie była jednoznacznie ustalona, motywem powstania produkcji filmowej zdaje się nie było nic innego, jak niesmaczne odcinanie kuponów od wielkiej tragedii i wykorzystanie jej do własnych propagandowych celów.
Efekt Columbine
Chociaż już przed masakrą z 1999 roku w USA dochodziło do morderstw w szkołach z bronią w ręku, strzelanina w Kolorado zainspirowała wielu kolejnych zamachowców. Zjawisko stało się niemożliwe do zignorowania, więc nadano mu nazwę – Efekt Columbine.
Tak jak w przypadku Cassie na temat samych sprawców powstało wiele mitów, m.in. dotyczących tego, że byli wypchniętymi poza szkolny margines wyrzutkami, którzy mordując swoich ciemiężycieli, "odebrali sprawiedliwość".
Co było nieprawdą, bo chociaż Harris i Klebold nie byli najpopularniejszymi uczniami i zdarzało się, że byli wyśmiewani, generalnie byli raczej powszechnie lubiani i mieli swoją grupę znajomych.
Jak to jednak bywa, legendy żyją własnym życiem i wielu późniejszych naśladowców wskazywało Erica i Dylana jako swoich idoli, gdyż wierzyli, że tak jak oni byli szkolnymi outsiderami. Efekt Columbine nie dotyczy jednak tylko nasilenia się szkolnych strzelanin po wydarzeniach z 20 kwietnia sprzed niemal dwudziestu pięciu lat.
Po masakrze w Kolorado doszło także do zmian systemowych, m.in. w szkołach wprowadzono wykrywacze metali, a do taktyk policyjnych wprowadzono pojęcie "aktywnego strzelca". Oznacza ono zamachowca, który często zmienia pozycję i aktywnie wyszukuje ofiar. Zadaniem funkcjonariuszy w takim momencie najczęściej jest jego likwidacja.
Jak pokazują jednak dziesiątki strzelanin, które nastąpiły po Columbine, takie zmiany nie przynoszą oczekiwanych efektów. Chociaż młodzi ludzie doskonale identyfikują jedno z głównych źródeł problemu i regularnie protestują na ulicach w celu ograniczenia powszechnego dostępu do broni, wciąż nikt nie chce ich słuchać.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.