Awantury, skandale, brak weny lub chęci do grania. Legendarne kapele rozpadały się z najróżniejszych powodów i nawet gdy ich członkowie deklarowali ostateczny koniec wspólnego grania... wracali na scenę z kolejnymi koncertami. Teraz ogłosił to zespół Rage Against The Machine. Ale oni też mają szansę wrócić.
Reklama.
Reklama.
"Wiem, że wielu ludzi czeka na ogłoszenie nowych dat wszystkich odwołanych koncertów RATM. Nie chcę już dłużej ich i siebie oszukiwać. Jakiś czas temu były pewne sygnały, że może dojść do tego w przyszłości… Chcę, byście wiedzieli, że RATM (Tim, Zack, Tom i ja) nie będzie już dłużej grać tras ani koncertować. Przepraszam wszystkich, którzy czekali na kolejne występy. Naprawdę chciałem, by się wydarzyły…" – napisał na swoim Instagramie Brad Wilk, perkusista zespołu Rage Against The Machine.
Warto wspomnieć, że to już trzeci raz, gdy muzycy kończą (zawieszają?) swoją wspólną działalność. RATM został założony w 1991 roku w Los Angeles. Jego pierwszy run trwał dziewięć lat, do października 2000 roku, gdy wokalista kapeli – Zack de la Rocha – oznajmił, że opuszcza swoich kolegów z zespołu.
Panowie zeszli się po siedmiu latach (w międzyczasie reszta kapeli powołała do życia Audioslave z Chrisem Cornellem). Kolejne rozstanie przyszło w 2011 roku, które trwało do 2022 (reunion opóźnił wybuch pandemii).
W maju 2023 roku Tom Morello, gitarzysta RATM, wyliczył, że w ciągu ostatnich 12 lat zagrali aż... 19 koncertów. Jako ciekawostkę warto dodać, że to właśnie on był jedynym członkiem kapeli, który pojawił się na ceremonii włączenia Rage Against The Machine do Rock and Roll Hall of Fame.
W trakcie swojej przemowy Morello przyznał, że jego koledzy mają "odmienne zdanie na temat różnych rzeczy", w tym na temat bycia częścią Rock and Roll Hall of Fame.
Nie powinno to jednak nikogo dziwić – od początku swojego istnienia relacje tego zespołu z mainstreamową rozrywką były dość... skomplikowane. W trakcie swojej kariery zespół zasłynął z piosenek o walce z systemem i kapitalizmem.
Jednocześnie najtańsze wejściówki na ich koncert, jaki miał się odbyć w Polsce w 2020 roku, kosztowały... 330 PLN.
Na tę chwilę ciężko powiedzieć, czy jesteśmy świadkami definitywnego końca Rage Against The Machine – wszakże historia pamięta wiele zespołów, które na długie lata gasiły światło w sali prób tylko po to, by wrócić do nich jako dużo starsi muzycy.
Wszyscy kojarzymy przecież historie Guns N’ Roses, Stinga i The Police, czy nawet reunionSex Pistols w 2007 roku.
Mimo to, niektóre historie powrotów wciąż potrafią zaskoczyć...
Idealnym tego przykładem jest też legenda horror-punka, zespół, który na początku swojej kariery pokochała np. Metallica – Misfits.
Zespół powstał w roku 1977 w Lodi w stanie New Jersey. Od samego początku kapelę charakteryzowały motywy ze starych horrorów i filmów science-fiction – czy to w kwestii tekstów piosenek, czy scenicznego wizerunku.
Do ich pierwszego rozpadu doszło w 1983 roku, gdy z zespołu odszedł wokalista Glenn Danzig, by z czasem skoncentrować się na solowej karierze. Formacja wróciła do grania w nieco zmienionym składzie i z innym brzmieniem w połowie lat 90.
Od lat siłą napędową Misfits był Jerry Only, oryginalny basista zespołu, który równie długo toczył zajadłe spory ze wspomnianym Danzigiem.
Panowie ostatecznie zakopali topór wojenny i można było ich nawet zobaczyć razem na scenie w 2023 roku, co świadczy tylko o jednym – piekło zamarzło.
Jak już natomiast jesteśmy przy punku, warto wspomnieć o innym rozpadzie (i powrocie) słynnej punkowej kapeli, tyle że młodszej o blisko dwie dekady – Blink 182.
Mało kto pamięta o tym, że ten zespół trzech zgrywusów z Kalifornii powstał jeszcze w... 1992 roku (to znaczy, że wtedy żył jeszcze Kurt Cobain!). Blink 182 przestał istnieć w 2005 roku, gdy z formacji odszedł Tom DeLonge.
Przez długi czas wszystko wskazywało na to, że fani kapeli już nigdy nie ujrzą na żywo oryginalnego składu (w rzeczywistości to nie do końca prawda, bo pierwszym perkusistą był niejaki Scott Raynor i dopiero później jego miejsce zastąpił Travis Barker), gdy nowym wokalistą został Matt Skiba.
Nic bardziej mylnego! Ostatecznie DeLonge wrócił do swoich dawnych kolegów i w 2023 roku Blink 182 wydali nowy krążek "One More Time".
Powyższe przykłady pokazują, że ciężko wskazać jeden konkretny przykład rozpadu zespołu, który byłby definitywny, bez możliwości powrotu. O wiele łatwiej wybrać taki, któremu towarzyszyły silne negatywne emocje.
Dobrym tego przykładem jest niedoszły koncert Oasis w Paryżu z 2009 roku. Bracia Liam i Noel Gallagherowie mieli się wtedy pokłócić ze sobą za kulisami chwilę przed występem.
Było podobno tak źle, że w trakcie awantury Liam miał roztrzaskać gitarę brata o podłogę (w późniejszych wypowiedziach miał stwierdzić, że to właśnie jego instrument uległ zniszczeniu).
Wspomniany koncert Oasis oczywiście się nie odbył, a bracia stwierdzili, że nie widzą możliwości, by móc dalej ze sobą współpracować. Jest to o tyle ironiczne, że rozpady i zejścia kapel są czymś oczywistym, ale – jak pokazuje przykład braci Gallagherów – mało co tak denerwuje, jak rodzeństwo.
Nawet jednak i w takiej sytuacji można dostrzec światełko nadziei. Jak można przeczytać na stronie Radia Kampus: lipcu 2023 roku Liam Gallagher użył mediów społecznościowych i wyzwał brata do tego, by ten miał odwagę się z nim skontaktować i porozmawiać o reaktywacji Oasis. Przy okazji dodał też, że się o niego martwi, co w swojej mieszance buty i troski jest jedną z najbardziej braterskich zagrywek, jaką można sobie wyobrazić.
Jak będzie w przypadku RATM? Tego nie wiemy, ale historia pokazuje, że lubi się powtarzać. A w przypadku zespołów rockowych nawet wiele razy.