W przypadku BMW X6 można powiedzieć, że środkowe dziecko zawsze ma pod górkę. No bo jak wytłumaczyć, że model ten nie sprzedaje się tak dobrze, jak BMW X5 czy też BMW X7, skoro wszystkie trzy to niekwestionowane auta segmentu premium? Jest w tym samochodzie jedna rzecz, która to tłumaczy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeszcze przed świętami wpadło mi w ręce poliftowe BMW X6 – prawdziwa gratka dla motomaniaków. To już trzecia generacja tego modelu, który zadebiutował na rynku w 2007 roku jako prekursor samochodów SAC – czyli Sport Activity Coupé – taki SUV, tylko sportowy i w wersji Coupé.
Testowana przeze mnie X6 była w najwyższej możliwej konfiguracji, z pakietem M-performance (w standardzie) i z lakierem w kolorze Atlantis Metallic, za który trzeba zapłacić – bagatela – prawie 29 tysięcy złotych.
Ale to nic w porównaniu do ceny całego "napakowanego" auta, która przekracza 724 tysiące złotych. W podstawie to auto jest nieco tańsze, ale nadal kosztuje grubo ponad pół miliona złotych (dokładnie 550 tysięcy złotych). BMW X6 M60i warte jest jednak swojej ceny. Dlaczego?
1. Ten niezwykły look
Jak już wspomniałem X6 przeszła tylko lifting, więc mamy tutaj do czynienia z niewielkimi zmianami kosmetycznymi w porównaniu z drugą generacją tego modelu, które i tak sprawiają, że samochód naprawdę prezentuje się fenomenalnie.
Tak więc: na zewnątrz odświeżeniu uległy głównie przednie lampy, które stały się węższe i głębiej osadzone jak w reszcie gamy nowych samochodów BMW, a półkoliste światła do jazdy dziennej zastąpiły delikatne strzałki skierowane na boki auta.
Przez pakiet M mamy między innymi więcej czarnego z przodu samochodu – spora część zderzaka została polakierowana na czarny połysk, a same nerki i ożebrowania wlotów chłodnicy są w macie.
Do tego M-pakietowe lusterka w charakterystycznym kształcie łezki, stalowe nakładki na rury wydechowe i czarne wstawki: karbonowy spoiler na klapie bagażnika oraz plastikowe, czarne nakładki imitujące wloty powietrza z przodu i z tyłu auta. Szkoda, że te ostatnie nie znalazły praktycznego zastosowania.
Inżynierowie BMW przemodelowani także lekko tylny zderzak oraz dodali dodatkowy spoiler nad tylną szybą tak, żeby współgrał z tym na klapie bagażnika.
Całość tej otoczki premium wieńczą niesamowicie pieczołowicie wykonane 21-calowe felgi (w standardzie są 20-calowe), które prezentują się nieziemsko i aż strach pomyśleć, ile kosztowałaby ich naprawa, gdyby się przytarły, a o to niestety nie jest trudno.
2. Wygoda
W środku auta także mamy kilka zmian. Pierwsza, kluczowa, to dostosowanie głównych ekranów i deski rozdzielczej do designu reszty gamy nowych pojazdów BMW. Dlatego też mamy ogromny, zakrzywiony ekran z płynnie działającym i łatwym w obsłudze interfejsem.
Deska rozdzielcza ozdobiona jest karbonowymi panelami (niestety to dodatek, którego nie znajdziecie w standardzie) oraz, podobnie jak np. w X7 – podświetlanymi listwami z oznaczeniem pakietu M.
Już nie raz to powtarzałem, ale samochody premium produkowane przez BMW to przede wszystkim komfort jazdy i tak też jest w przypadku X6 M60i. Wszędzie więc mamy miękką alkantarę (w opcji) – na podsufitce, na drzwiach i na boczkach środkowej konsoli.
Do tego niesamowicie wygodne, elektrycznie regulowane, podgrzewane i wentylowane fotele, wysoką pozycję jazdy, sporo potrzebnych i pojemnych schowków, gniazda USB-C (nawet z tyłu schowane w oparciach przednich foteli), ładowarkę indukcyjną, czterostrefowa klimatyzację, szklany i podświetlany dach, oświetlenie ambientowe oraz wiele, wiele innych bajerów i udogodnień.
BMW mocno za to zredukowało liczbę fizycznych przycisków, ale na szczęście, jak już wspomniałem, interfejs chodzi płynnie i nie robi wielkiego problemu z obsługą niektórych funkcji przez ekran dotykowy.
3. Osiągi
Tutaj też zaszły zmiany w porównaniu do poprzedniego modelu M50i, ale nie tak radykalne, jak w przypadku przemodelowania wnętrza.
W poprzedniku M60i mieliśmy silnik ośmiocylindrowy 4,4 litra z podwójnym turbo. W obecnym modelu mamy... ten sam 530-konny silnik V8 z momentem obrotowym 750 Nm, który otrzymał układ mild Hybrid i 12-konny silnik elektryczny z momentem obrotowym 200 Nm.
Na dodatek dzięki temu "dodatkowi" całe auto jest od poprzednika cięższe o jakieś 100 kg. Powiecie więc: nie za dobra ta zmiana. No i tak i nie. Owszem, auto jest cięższe, co czuć szczególnie na zakrętach i przy hamowaniu.
Ale za to macie przepięknie mruczące V8, które przy przyspieszeniu 4.3 sekundy do setki wgniata w fotel. A dzięki tej miękkiej hybrydzie staje się nieco "ekologiczniejsze". Jej zadaniem jest bowiem wspomaganie ruszania przy systemie start-stop oraz wprowadzanie auta w tryb żeglowania, kiedy wyłącza się silnik spalinowy.
Obie te funkcje działają perfekcyjnie, auto nie szarpie przy ruszaniu na światłach i miło żegluje przy dłuższych przejazdach. Oczywiście nie przekłada się to znacznie na zużyciu paliwa. Oj nie, nie, nie! To nadal V8, więc spala te 14-17 litrów na 100 km. Dobrze, że X6 M60i ma 83-litrowy bak, więc nie będziecie za często odwiedzać stacji benzynowych.
Inżynierowie BMW postarali się jednak nieco zniwelować ten dodatek 100 kg i prowadzenie tego auta poprawili dzięki systemowi czterech skrętnych kół oraz seryjnemu adaptacyjnemu zawieszeniu M i aktywnemu układowi kierowniczemu.
4. Systemy
A skoro już o systemach mowa, to one również zachwycają w przypadku BMW X6 M60i. I nie mówię tutaj o tych podstawowych jak wykrywanie znaków, monitoring martwego pola, czy lane assist.
Chodzi mi tutaj na przykład o jakże przydatnego w trasie pierwszostopniowego asystenta autostradowego, który sam utrzymuje auto w pasie z odpowiednią prędkością. Wystarczy tylko trzymać ręce na kierownicy.
Kolejnym użytecznym systemem jest automatyczne parkowanie – niezwykle przydatne na bardzo ciasnych parkingach w galeriach handlowych.
Dlaczego więc X5 czy X7 sprzedają się lepiej?
Moim zdaniem przez to, że X6 wybierają ludzie, którzy tylko i wyłącznie mają taki kaprys i nie patrzą na jego użytkowość. A ta niestety nie jest tak dobra, jak w X5 czy X7.
Wszystko przez opadającą szybę, która zmniejsza nam przestrzeń zarówno dla pasażerów siedzących na tylnej kanapie (to problem zwłaszcza dla osób wysokich, które mają naprawdę mało miejsca na głowę) oraz w bagażniku.
Kufer mamy mniejszy niż w X5 – zamiast 650 litrów o 70 litrów mniej – 580 litrów. Ponadto X6 nie ma burty załadunkowej tak jak w X5 i X7, co jest przydatne przy przewożeniu cięższych rzeczy.
Nie ma też pneumatycznego zawieszenia, jak np. w X7, co pomogłoby obniżyć auto o 8 cm. Próg załadunkowy też jest trochę wyżej położony niż w X5, czy X7.
Poza tym X6, chociaż jest dłuższe od X5 o 3,5 cm, czyli teoretycznie powinno być bardziej ładowne, takie nie jest, a kosztuje w podstawie o 30 tysięcy złotych więcej. Co do stylistyki SAC, który także wpływa na odbiór tego auta... to już zostawiam waszemu osobistemu osądowi. Mnie osobiście się podoba.