35-latka zaczynała w mainstreamowych komediach (jej pierwszą rolą kinową był kultowy d3ziś "Supersamiec" z 2007 roku), a dziś ma już na koncie ponad 30 ról filmowych i 13 serialowych, w tym takie hity, jak: "Niesamowity Spider-Man", "Kocha, lubi, szanuje", "Służące", "La La Land" (za który dostała Oscara), "Zombieland", "Cruella" czy serial Netfliksa "Maniak".
Obecnie Emma Stone ma już status nie tylko jednej z największych gwiazd Hollywood, ale należy również do ścisłej czołówki najbardziej utalentowanych współczesnych aktorek w Fabryce Snów. Nie boi się ryzyka i potrafi eksperymentować, co pokazała, chociażby w "Faworycie" i "Biednych istotach" Yorgosa Lanthimosa: na ekranie staje się istnym żywiołem.
Które role Emmy Stone są jednak najlepsze? Wybraliśmy sześć ról w kolejności od świetnego występu do tego robiącego największe wrażenie (skupiliśmy się wyłącznie na filmach). Z racji, że "Biedne istoty" nie weszły jeszcze do polskich kin, pominęliśmy je w naszym minirankingu.
Biorąc pod uwagę zachwyty krytyków za oceanem, niewykluczone, że rola Belli Bexter byłaby jednak na samym szczycie. Nie każda aktorka przyjęłaby propozycję zagrania kobiety, która po nagłej śmierci zostaje wskrzeszona przez ekscentrycznego naukowca poprzez wszczepienie jej mózgu niemowlęcia. Nie każda zagrałaby ją też koncertowo, a taki podobno jest występ Stone, która nominację do Oscara ma raczej w kieszeni.
"Wojna płci" to prawdziwa historia legendarnego meczu tenisowego z 1973 roku. Bezczelny były mistrz Bobby Riggs (Steve Carell) twierdzi, że jako mężczyzna potrafi pokonać w tenisie każdą kobietę i mierzy się na korcie z liderką światowych rankingów Billie Jean King. Jednocześnie tenisistka walczy o równouprawnienie w kobiecym tenisie oraz zmaga się z prawdą o własnej seksualności.
Stone była świetna jako King i ciężko oderwać od niej oczy na ekranie. Co ciekawe, do swojej roli nabrała aż siedem kilogramów mięśni, żeby być przekonująca jako sportowczyni.
"Birdman" Alejandro G. Iñárritu był dla Emmy Stone punktem zwrotnym: oscarowy dramat był pierwszą dramatyczną rolą aktorki z prawdziwego zdarzenia. A także pierwszą rolą w naprawdę "ambitnym i artystycznym" (jak lubimy je klasyfikować) filmie, bo wcześniej aktorka królowała w produkcjach stworzonych dla mainstreamu, jak "Niesamowity Spider-Man", "Kocha, lubi, szanuje" czy "Służące".
To także kolejny pierwszy raz w jej karierze: pierwsza nominacja do Oscara (za rolę drugoplanową, przegrała jednak z Patricią Arquette za "Boyhood"). Stone udowodniła w "Birdmanie", że nie należy jej aktorsko lekceważyć, a ostatnie ujęcie z nią w roli głównej to prawdziwe arcydzieło.
"Łatwa dziewczyna" z 2010 roku była przełomową rolą Stone, dzięki której zyskała i sławę, i dostęp do świetnych propozycji. Wyśmienicie zagrała wzorową uczennicę szkoły średniej, która przypadkiem staje się ofiarą własnego kłamstwa na temat domniemanej utraty dziewictwa. Czyli "Szkarłatna litera", ale w wersji komediowej i nastoletniej. Stone nie tylko pokazała, że ma dryg do komedii, ale również, że nie boi się najdziwniejszych filmowych pomysłów.
Do dziś Emma Stone była nominowana do Oscara łącznie trzy razy, a za "La La Land" zdobyła (do tej pory) jedynego złotego rycerzyka w karierze. Mimo że niektórzy kręcili nosem, to jej wygrana była całkowicie zasłużona.
Aktorka dała z siebie wszystko jako początkująca aktorka, która zakochuje się w marzącym o wielkiej karierze muzyku jazzowym (Ryan Gosling): śpiewała, tańczyła, rozśmieszała i wzruszyła. Była też do bólu prawdziwa. Niestety jej wygrała znalazła się w cieniu wielkiej wpadki na Oscarach, kiedy pomylono "La La Land" z "Moonlight", a szkoda.
"Cruella", opowieść o niesławnej Cruelli De Mon ze "101 dalmatyńczyków, była kompletnie niepotrzebnym filmem (podobnie jak większość tytułów live action Disneya...). Stone była jednak tak znakomita jako początkująca projektantka, która próbuje zrobić karierę w postpunkowym, modowym Lodynie, że aż szkoda, że nie dano jej lepszego materiału, aby mogła rozwinąć skrzydła. Gra czarny charakter z prawdziwego zdarzenia, ale uderza też w tragiczne tony, dzięki czemu jej Cruella jej pełnokrwista i ludzka.
"Faworyta" była jej drugą nominacją do Oscarów w karierze, tym razem w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa. W przekornej historycznej czarnej komedii Yorgosa Lanthimosa (który później wyreżyseruje "Bidne istoty") zagrała Abigail Hill, ubogą i wyrachowaną kuzynkę lady Marlborough (Rachel Weisz), z którą walczy o miejsce w sypialni królowej Anglii Anne (oscarowa rola Olivii Colman) i wpływy na dworze.
Stone już wtedy pokazała, że dziwaczne filmy Lanthimosa to jej żywioł. Znakomicie bawiła się rolą, doszlifowała angielski akcent do perfekcji i w mgnieniu oka potrafiła na ekranie zmienić się z "tej złej" w "tę dobrą". Oscar powędrował wtedy do Reginy King za "Gdyby ulica Beale umiała mówić", ale może w tym roku Stone otrzyma swoją drugą statuetkę i to za kolejny film greckiego reżysera? Nominacje poznamy już 23 stycznia, a zwycięzców – 10 marca.
Czytaj także: https://natemat.pl/509920,biedne-istoty-to-najsprosniejszy-film-od-lat-lanthimos-szokowal-wczesniej