Jest oświadczenie "Wyborczej" ws. tekstu Kąckiego. "Popełniliśmy błąd"
Nina Nowakowska
08 stycznia 2024, 20:20·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 stycznia 2024, 20:20
Redaktorzy Magazynu "Gazety Wyborczej" wydali oświadczenie, w którym przeprosili czytelników, "którzy mają prawo czuć się oburzeni i rozczarowani". Dziennikarze poinformowali również, że artykuł Marcina Kąckiego został usunięty ze strony redakcji.
Reklama.
Reklama.
"Popełniliśmy błąd, publikując w piątek na Wyborcza.pl tekst Marcina Kąckiego "Moje dziennikarstwo - alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem", w którym autor opisał swoją przeszłość, uzależnienie, a także niewłaściwe zachowania wobec kobiet, łącznie z próbami przekroczeń seksualnych" –
napisano w oświadczeniu, pod którym podpisali się Roman Imielski, Aleksandra Sobczak i Bartosz T. Wieliński.
Oświadczenie "Wyborczej" po tekście Kąckiego
"Zdajemy sobie sprawę - niestety po czasie - że ta publikacja wyrządziła krzywdę osobom, które bez własnej woli stały się jej bohaterkami. Jedną z nich jest Karolina Rogaska, która w sobotę zamieściła w tej sprawie obszerny wpis na Facebooku. Przepraszamy też naszych Czytelników, którzy mają prawo czuć się oburzeni i rozczarowani. Sprawdzamy i poprawiamy procedury wewnątrz redakcji, które zawiodły przed publikacją tego materiału" – czytamy w tekście.
W dalszej części redaktorzy magazynu "Wolna Sobota" poinformowali o zawieszeniuMarcina Kąckiego oraz usunięciu jego tekstu ze strony. Dziennikarze zwrócili uwagę, że "spontaniczna spowiedź" Kąckiego, mogła być podyktowana wcześniejszym zawieszeniem dziennikarza przez Polską Szkołę Reportażu.
"W niedzielę zawiesiliśmy Marcina Kąckiego i odsunęliśmy go od pracy z autorami. Nadużył zaufania redakcji zatajając przed nami fakt, że przed publikacją tekstu Polska Szkoła Reportażu, gdzie wykładał, zawiesiła go w obowiązkach w związku z oskarżeniem złożonym przez Karolinę Rogaską. Tym samym jego "spowiedź" mogła mieć drugie dno - wyprzedzające usprawiedliwienie własnych postępków." – tłumaczono.
Na końcu redakcja dodała, że w sprawie Kąckiego prowadzone jest wewnętrzne postępowanie. Procedury wyjaśniające rozpoczęła również spółka Agora, czyli wydawca Gazety Wyborczej.
W rozmowie, która ukazała się w poniedziałek (8.01), stwierdził, że artykuł miał być rozliczeniem z jego czarną przeszłością. Podkreślił, że pracował nad nim bardzo długo, a pierwsze notatki pochodzą już z 2019 r.
– Napisałem go, żeby na własnym przykładzie zwrócić uwagę mężczyzn na to, jak traktują kobiety. Ten tekst powstał też dlatego, że obawiam się kontrrewolucji mężczyzn wobec ruchu me too, a wiedzę o tym dała mi książka "Chłopcy", o konfederatach. Chciałem, żeby ten esej pomógł mężczyznom uczciwie spojrzeć w przeszłość – stwierdził.
"Redakcja wiedziała"
Kącki zaznaczył, że tekst miał się ukazać również tydzień później w wydaniu papierowym, obok tekstu Mariusza Szczygła o pracy reportera. Dziennikarz dodał, że o zarzutach Rogaskiej usłyszał od Pawła Goźlińskiego ze Szkoły Reportażu.
Reporter "GW" miał wówczas odpowiedzieć Goźlińskiemu, że taka historia wydarzyła się 7 lat temu. – Zadzwoniłem po poradę do jednej z kobiet wykładających w Polskiej Szkole Reportażu i ona też ode mnie dowiedziała się, że jest skarga Karoliny. Powiedziała mi, żebym jej wysłuchał. Zgodziłem się, że właśnie tak powinno się uczciwie załatwić tę sprawę i że to będzie wątek, który dopełni mój tekst, pokaże szczerość moich intencji – tłumaczy dalej.
Kącki utrzymuje, że miał się spotkać z Rogaską, która początkowo zgodziła się, ale następnie odwołała spotkanie SMS-em.
– Napisała, że wszystko mi powiedziała i żebym pamiętał, że doszło z mojej strony do przekroczenia, a nie znaczy nie – to wszystko opisałem w tekście – stwierdził.
W swoim głośnym poście, opublikowanym w odpowiedzi na artykuł Kąckiego, Rogaska opisała m.in. że dziennikarz rozebrał się i masturbował się nad nią bez jej zgody. Kącki utrzymuje, że redakcja "Wyborczej" wiedziała o Karolinie Rogaskiej, ponieważ jej historię opisał w reportażu (jednak nie w takiej wersji, jaką Karolina Rogaska przedstawiła w poście na Facebooku).
– Nie wymieniłem jej z imienia i nazwiska, bo nie chciałem tego zrobić bez jej zgody, ale widzieli, o kogo chodzi – powiedział "Presserwisowi".