nt_logo

Marcin Kącki tłumaczy się ze swojego tekstu-spowiedzi. "Redakcja wiedziała"

Agnieszka Miastowska

08 stycznia 2024, 14:15 · 3 minuty czytania
Marcin Kącki w "Presserwisie" postanowił wytłumaczyć się z tekstu: "Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem". Dziennikarz uważa, że redakcja "Gazety Wyborczej" wiedziała, że skrzywdził on Karolinę Rogaską i pozwoliła mu również na opublikowanie tekstu, w którym sam przyznaje się do seksualnej przemocy wobec kobiet, bo uznała jego skruchę za "szczerą". Wcześniej "GW" uznała, że o sprawie pokrzywdzonej dziennikarki nie wiedziała.


Marcin Kącki tłumaczy się ze swojego tekstu-spowiedzi. "Redakcja wiedziała"

Agnieszka Miastowska
08 stycznia 2024, 14:15 • 1 minuta czytania
Marcin Kącki w "Presserwisie" postanowił wytłumaczyć się z tekstu: "Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem". Dziennikarz uważa, że redakcja "Gazety Wyborczej" wiedziała, że skrzywdził on Karolinę Rogaską i pozwoliła mu również na opublikowanie tekstu, w którym sam przyznaje się do seksualnej przemocy wobec kobiet, bo uznała jego skruchę za "szczerą". Wcześniej "GW" uznała, że o sprawie pokrzywdzonej dziennikarki nie wiedziała.
Marcin Kącki tłumaczy się ze swojego tekstu-spowiedzi. "Redakcja wiedziała" Fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER

Marcin Kącki tłumaczy się z tekstu w "Gazecie Wyborczej"

Marcin Kącki został odsunięty od pracy w "Gazecie Wyborczej" po tym, gdy pojawiły się wobec dziennikarza oskarżenia o przemoc seksualną. Wszystko zaczęło się bowiem od jego "spowiedzi", którą stał się tekst: "Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem". Teraz w rozmowie z "Presserwisem" tłumaczy się z zarzutów, wskazując, że redakcja wiedziała o tym, że skrzywdził dziennikarkę Karolinę Rogaską.


W rozmowie, która ukazała się w poniedziałek, wyjaśnia, że tekst, który opublikował, miał być rozliczeniem z jego czarną przeszłością. Podkreślił, że artykuł pisał bardzo długo, a pierwsze notatki, które do niego wykorzystał, pochodzą z roku 2019. Jasno określił też, jaki był cel napisania tekstu.

– Napisałem go, żeby na własnym przykładzie zwrócić uwagę mężczyzn na to, jak traktują kobiety. Ten tekst powstał też dlatego, że obawiam się kontrrewolucji mężczyzn wobec ruchu me too, a wiedzę o tym dała mi książka "Chłopcy", o konfederatach. Chciałem, żeby ten esej pomógł mężczyznom uczciwie spojrzeć w przeszłość – stwierdził.

Pochwalił się również, że początkowo po publikacji tego tekstu dostawał wiadomości od mężczyzn, którzy: "dzięki niemu zrozumieli, że źle potraktowali swoje partnerki". Kluczowe jest również, że Kącki w rozmowie z "Presserwisem" stwierdził, że jego artykuł został przeczytany i sprawdzony przez redaktorów "GW".

Kącki twierdzi, że "GW" wiedziała o Karolinie Rogaskiej

Jak dodał, tekst ten miał się ukazać również tydzień później w wydaniu papierowym, obok tekstu Mariusza Szczygła o pracy reportera. Dalej Kącki stwierdził również, że o zarzutach Karoliny Rogaskiej usłyszał od Pawła Goźlińskiego ze Szkoły Reportażu.

Kącki miał wtedy odpowiedzieć Goźlińskiemu, że taka historia wydarzyła się, ale 7 lat temu. – Zadzwoniłem po poradę do jednej z kobiet wykładających w Polskiej Szkole Reportażu i ona też ode mnie dowiedziała się, że jest skarga Karoliny. Powiedziała mi, żebym jej wysłuchał. Zgodziłem się, że właśnie tak powinno się uczciwie załatwić tę sprawę i że to będzie wątek, który dopełni mój tekst, pokaże szczerość moich intencji – tłumaczy dalej.

Kącki twierdzi, że z Karoliną Rogaską miał się spotkać, ta początkowo na spotkanie się zgodziła, ale następnie odwołała je, wysyłając SMS-a z wyjaśnieniem. – Napisała, że wszystko mi powiedziała i żebym pamiętał, że doszło z mojej strony do przekroczenia, a nie znaczy nie – to wszystko opisałem w tekście – stwierdził.

Przypomnijmy, że to internetowa wypowiedź Karoliny Rogaskiej najbardziej skompromitowała Kąckiego, bo dziennikarka stwierdziła, że ten w swojej spowiedzi nie powiedział całej prawdy, a ofiary przeprosił ostatnimi czasy właśnie na potrzeby tekstu i z obawy przed tym, że kiedyś "prawda wyjdzie na jaw, więc trzeba ją wyprzedzić". W poście opisała, m.in. że dziennikarz rozebrał się i masturbował się nad nią bez jej zgody. Kącki w wywiadzie, którego udzielił, uznał, że redakcja wiedziała o Karolinie Rogaskiej, ponieważ jej historię opisał w reportażu (jednak nie w takiej wersji, jaką Karolina Rogaska przedstawiła w poście na Facebooku). – Nie wymieniłem jej z imienia i nazwiska, bo nie chciałem tego zrobić bez jej zgody, ale widzieli, o kogo chodzi – powiedział "Presserwisowi".

Nie zgadzają się z tym redaktorzy "Gazety Wyborczej", którzy napisali wcześniej w oświadczeniu, że aż do publikacji wpisu Karoliny Rogaskiej, nikt w redakcji nie wiedział, że Kącki został przez nią oskarżony o napaść seksualną oraz że został zawieszony przez Polską Szkołę Reportażu.

"Marcin Kącki, oddając gotowy tekst, nikogo o tym nie poinformował, czym nadużył zaufania naszego i Czytelników. W efekcie redakcja "Gazety Wyborczej" opublikowała jego "spowiedź" nieświadoma, że może mieć drugie dno – wyprzedzające usprawiedliwienie własnych występków" – podkreślili.