Jest w życiu dziecka taki drastyczny moment, w którym z oczu spadają im klapki. Nagle okazuje się, że ten wyidealizowany tatuś-bohater głównie pracuje, a po pracy siedzi na kanapie z telefonem. To oczywiście nijak ma się do głoszonych przez niego tez, że trzeba rozwijać w sobie pasje, a sport to zdrowie.
Albo ta wspaniała mama, która przecież gotowała pyszne obiady i była strażniczką domowego ogniska... Nagle w oczach nastolatka jest przygnębioną, zarobioną kobietą, która wiecznie jest zmęczona, a zamiast miło spędzać czas z rodziną poświęca energię na kłótnie z ojcem (już nie-bohaterem).
Tak było w przypadku Asi, której nastoletnia córka zmieniła się dosłownie z dnia na dzień. – Nagle poczułam, że zamieszkał z nami obcy człowiek. Co gorsza, to nie był żaden proces, który postępował. To był nagły cios. Czułam się, jakby mi ktoś podmienił dziecko – opowiada.
Jak tłumaczy Asia, nagle musiała nauczyć się na nowo bycia mamą. – Poczułam, że straciłam całą wiedzę, którą nabyłam przez cały okres dzieciństwa mojego dziecka. Że muszę się tego wszystkiego dowiedzieć od nowa. Dowiedzieć się, jak być matką nastolatki – tłumaczy.
Jednocześnie jest grupa osób, która w oczach nastolatków nagle zyskuje. – To zabawny proces, bo rodzic traci, a rodzic przyjaciela dla naszego dziecka staje się idolem. Bo "mój ojciec tylko leży na kanapie, a ojciec Krzyśka biega i ma pasje!" – podaje przykład terapeutka dzieci i młodzieży Cecylia Bieganowska. – Albo mama Ali jest wyrozumiała i wyluzowana, a nie taka sztywna, jak moja – dodaje.
Jak tłumaczy Cecylia Bieganowska, wszystko jednak zaczyna się od buntu.
– Bunt jest naturalnym procesem, który ma doprowadzić dziecko do bycia autonomiczną jednostką i ostatecznie opuszczenia rodzinnego gniazda. Nastolatek buntuje się, bo w ten sposób buduje w sobie poczucie autonomii i tożsamości – tłumaczy Cecylia Bieganowska. Niestety pada na rodziców.
Ale dzieci w swoim życiu i to zarówno tym młodszym, jak i starszym, potrzebują dorosłych. To właśnie wtedy wchodzą oni – cali na biało – rodzice najlepszych kompanów naszych dzieci.
Motyw rodziców przyjaciół dzieci, jako tych wspierających, pojawia się badaniach psychologicznych, np. Josepha Allena. Jak wskazuje Cecylia Bieganowska, nie jest żadnym przypadkiem, że to właśnie w nich dzieci widzą ogromne wsparcie.
I oto pojawia się przykładowy ojciec Krzyśka czy mama Ali, w której nasz nastolatek może znaleźć wsparcie... Co nie musi się podobać rodzicom.
Wszystko jest w porządku, kiedy nasze dziecko zadaje się z rówieśnikami, którzy "odpowiadają" rodzicom. Problemy zaczynają się w momencie, w którym środowiska się ze sobą gryzą.
– Między bajki można wsadzić myśl, że będziemy mieć wpływ na to, z kim zadają się nasze nastoletnie dzieci. Oczywiście jeśli dochodzi do sytuacji, w których przebywa w towarzystwie, które jawnie mu zagraża, a więc mowa o sektach, środowisku przestępczym itp., to jest to moment, kiedy rodzic musi interweniować. Ale to wyjątek – tłumaczy terapeutka.
Z doświadczenia terapeutki, takie sytuacje zdarzają się rzadko, a rodzice lubią tworzyć problemy. Wśród kwestii, które nie powinny w oczach rodziców "zagrażać", mogą być na przykład poglądy polityczne najlepszego przyjaciela i jego rodziny.
– Nie jest tak, że jeśli tato naszego kolegi jest wyborcą Konfederacji, a my nie, to musimy przekonywać dziecko do tego, że nie powinno się zadawać z tym człowiekiem, albo nie może przyjmować jego poglądów, bo jak to tak – wyjaśnia.
A co w takim razie niezadowoleni rodzice mogą w takiej sytuacji zrobić? Przede wszystkim pytać.
– Zadawanie pytań i słuchanie to podstawowa zmiana, która musi zajść w czasie wychowawczego procesu w momencie, w którym nasze dziecko zaczyna się buntować. Bo zabranianie albo – co gorsza – wykłady, niczego nie wniosą. Dziecko zamknie się jeszcze bardziej, a starzy w jego oczach jak "nie wiedzieli nic o życiu", tak dalej nie będą wiedzieć – dodaje ekspertka.
Pozostaje jeszcze kwestia tego, dlaczego rodzice powinni godzić się na to, żeby dzieci budowały relacje, zarówno te z dorosłymi, jak i rówieśnikami.
Uniwersytet Harvarda przeprowadzał wielkie badania nad szczęściem. Słowo "wielkie" nie jest żadnym wyolbrzymieniem, bo te trwały... 85 lat. Co wyszło badaczom po tym czasie? Dogłębna analiza życia badanych ludzi doprowadziła do tezy: dobre relacje zwiększają nasz poziom szczęścia, pozytywnie wpływają na zdrowie i pozwalają żyć dłużej. Tylko jak to zrobić, żeby "zmusić" dziecko do wyjścia sprzed komputera i zawiązania relacji.
– Nie tylko badanie, ale nawet moje doświadczenie zawodowe pokazuje, że rodzice, którzy zgłaszają się z problemem wyizolowanych nastolatków, sami tworzą ubogie albo wręcz żadne więzi społeczne. Nie mają przyjaźni, więc teoretycznie nie powinno ich dziwić, że dzieci również ich nie mają – tłumaczy w naTemat terapeutka.
Jak dodaje, najbardziej wartościową formą nauki jest modelowanie. Dzieci więc wezmą się chętniej za sport, jeśli zobaczą, że rodzice są aktywni fizycznie. Analogicznie, jeśli nie będą widzieć czytających rodziców, same również raczej niechętnie będą sięgać po książki. I tak samo jest z przyjaciółmi.
Co więcej, relacje budowane przez rodziców uczą nie tylko tego, jak tworzyć je i podtrzymywać, ale też kończyć, gdy te stają się dla nas szkodliwe. A to zwykle wiedza, której braki w dorosłości odczuwamy najboleśniej.
Czytaj także: