
W środę rano policjanci wkroczyli do domu w Czerwonaku pod Poznaniem, gdzie według doniesień internautów ma działać sekta. Akcja mundurowych to efekt przesłuchania obcokrajowca, który we wtorek uciekł o własnych siłach z budynku. Nikt nie został jednak zatrzymany.
Doniesienia o rzekomej sekcie w podpoznańskim Czerwonaku (woj. wielkopolskie) pojawiły się na początku tygodnia w mediach społecznościowych. Sprawę nagłośnił prowadzący instagramowy profil "poznan_moment", który zamieścił wstrząsającą relację kobiety.
Sekta w podpoznańskim Czerwonaku?
Według internautki przedstawiciele sekty przenieśli się do małej miejscowości z Berlina, ponieważ są poszukiwani za przestępstwa.
"Są poszukiwani w wielu krajach w Europie, ponieważ zakładali różne kulty i nękali i uprowadzali ludzi" – opisała.
Kobietę miała zachęcić proekologiczna otoczka sekty, która reklamowała się jako...wegańska wspólnota pomagająca zwierzętom.
"Wciągnęli mnie w to"
"Wciągnęli mnie w to, mówiąc, że praktykują jogę, są weganami i ratują zwierzęta" – przyznała internautka.
Po publikacji pierwszego świadectwa, do prowadzącego profil zaczęły zgłaszać się kolejne osoby, które miały więcej informacji o sekcie w Czerwonaku. Napisał do niego również młody obcokrajowiec, który twierdził, że jest tam więziony i potrzebuje pomocy.
Ostatecznie we wtorkowy poranek chłopak uciekł z budynku i zgłosił się na policję, gdzie złożył obszerne zeznania. Mężczyzna nie miał żadnych obrażeń. – Dotarliśmy do tego mężczyzny, przebywa na komisariacie. Czekamy na tłumacza. Kolejne kroki będą podejmowane w zależności od tego, co mężczyzna nam powie – powiedziała portalowi epoznan.pl. we wtorek podkom. Marta Mróz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Policjantka wyjaśniła, że 9 stycznia około godz. 7 rano, funkcjonariusze otrzymali telefoniczne zgłoszenie od kobiety, której znajomy miał przebywać w jednym z domów w Czerwonaku, wbrew swojej woli.
Chwilę po tym, gdy policjanci zajęli się sprawą, pojawił się kolejny sygnał, że mężczyzna opuścił dom i chciał wyjechać pociągiem z Poznania. Mundurowi znaleźli go na Dworcu PKP i zabrali na komisariat. Opowiedział tam swoją historię i złożył zawiadomienie, którego wstępna kwalifikacja dot. ograniczenia mu wolności, przez osoby mieszkające we wspomnianym budynku.
Sprawą zajęła się policja
Jak donosi Radio Zet, następnego dnia rano w Czerwonaku zjawiły się policyjne radiowozy. Funkcjonariusze weszli do budynku, który według zeznań obcokrajowca i opowieści internautów miał być siedzibą rzekomej sekty. Policja nie chciała komentować sprawy, wskazując, że działania nadal trwają.
– Nie komentujemy tej sprawy na tę chwilę z takich przyczyn, że nasze działania jeszcze trwają – wyjaśniła portalowi RadioZET.pl podkom. Mróz.
Policja weszła wówczas do środka, towarzyszył im też tłumacz. W domu było siedem osób, kobiety i mężczyźni w różnym wieku i różnej narodowości. Osoby były zaskoczone obecnością służb. Według policji byli chętni do współpracy, zostali również sprawdzeni w policyjnych systemach.
– W trakcie rozmów osoby te nie zgłaszały nam żadnych uwag dotyczących ich wspólnego zamieszkania. Oświadczyły, że przebywają tam dobrowolnie i nie dzieje im się krzywda. Nie są również do niczego zmuszani, nikt nie ogranicza im korzystania z telefonu czy też kontaktów z rodziną lub innymi osobami – opisała podkom. Mróz, cytowana przez "Głos Wielkopolski".
– Ustaliliśmy, że żadna z osób nie była tam przetrzymywana, a 41-letni obywatel Hiszpanii, którego dotyczyło wcześniejsze zgłoszenie, przekazał policjantom bardziej to, jak on widział pobyt w tym domu. W żaden sposób nie wskazuje, że ktokolwiek go do czegokolwiek zmuszał. Na tym etapie sprawy nie pojawiają się żadne dowody na to, że był on przetrzymywany tam wbrew własnej woli. Zrobiliśmy przeszukanie tego domu. W ocenie policjantów nic nie budziło wątpliwości, co do warunków w jakich żyją te osoby. Klucze od drzwi wejściowych oraz innych pomieszczeń znajdowały się w ogólnie dostępnym miejscu – relacjonowała policjantka.
Dziennikarzowi "Głosu Wielkopolski" udało się porozmawiać z mieszkańcami domu, którzy zanegowali informacje o sekcie, która miałaby tam działać. Stwierdzili, że są proekologiczną organizacją, opiekują się zwierzętami. Według nich organizacja została założona w Hiszpanii, następnie przeniosła się do Berlina, a potem do Czerwonaka.
Na tym etapie działania policji się zakończyły. Służby zajmują się jeszcze sprawą złożonego zawiadomienia, a w sprawie miały być kontynuowane przesłuchania.
Więcej informacji na temat grup destrukcyjnych i sekt można znaleźć po tym linkiem. Jeżeli zastanawiasz się, czy grupa, do której należysz ma na Ciebie destrukcyjny wpływ - warto zapoznać się z tym kwestionariuszem.
