W moim samochodzie nie ma mowy, aby ktoś jechał bez pasów bezpieczeństwa. Jeśli ma inne zdanie, jedzie innym samochodem. Żaden argument o nie używaniu pasów do mnie nie przemawia poza jednym…
Gdy prowadzę auto każdy grzecznie zapina pasy i nie ma to znaczenia jak blisko jest ze mną spokrewniony, czy jest to młoda kobieta w ciąży czy starsza pani. Każdemu, kto nie trzyma się zasad jazdy w moim aucie proponuję skorzystanie z innego środka komunikacji. Tu nie ma odstępstw od zasady, nie ma litości.
W swoim życiu miałem kilka przygód w samochodzie zarówno prowadzonym przeze mnie jak i przez innego kierowcę. Nie wiem komu mam dziękować za ten automatyczny odruch zapinania pasa bezpieczeństwa, ale wiem, że gdyby nie pas miałbym już sporo problemów z wyglądem i postawą. Przeżyłem dachowanie, uderzenie boczne, uderzenie w tył, czołowe w bok innego auta, a także zdarzyło mi się wpaść do rowu. Jak na ironię losu najwięcej szkód na zdrowiu miałem stojąc na światłach gdy ktoś uderzył w tył mojego auta. Akurat w tej chwili poprawiałem dywanik, który przesunął mi się pod pedały. Schyliłem się, poprawiłem i zanim oparłem plecy o siedzenie dostałem nieduży strzał w tylny zderzak. Niby nic, ale na drugi dzień już chodziłem w kołnierzu.
Oczywiście ten przykład nie jest dobry, ale ze wszystkich tych przygód ucierpiałem tylko wtedy i tylko wtedy pasy nie odegrały żadnej roli. Tylko wtedy pasy mi nie pomogły, a w innych sytuacjach uratowały zdrowie, a może życie.
Właśnie dlatego mam świadomość skuteczności pasów bezpieczeństwa. Jednak pokazano mi to jeszcze dobitniej w Centrum Bezpieczeństwa Skody, gdzie instruktor wyjaśnił jak dokładnie działają pasy bezpieczeństwa. Uświadomił mnie, że nie potrafię ich zapinać, bo ich nie napinam. A konkretnie nie napinam pasa biodrowego, który trzyma ciało podczas dachowania, które raz przeżyłem, a w centrum mogłem przeanalizować sobie to na spokojnie w symulatorze.
Tak, uważam, że każdy zdrowo myślący człowiek jeździ zapięty w pas bezpieczeństwa. Żal mi ludzi, którzy zapinają pasy pod plecami aby móc siedzieć spokojnie bez słuchania pikania czujnika niezapiętych pasów. Oni nie dość, że ryzykują połamanie, to jeszcze ryzykują potężny strzał prosto w twarz poduszką powietrzną. Trudno, ich sprawa oraz ich decyzja. Każdy jest za siebie odpowiedzialny.
I właśnie do tego zmierzam. Choć pas zapinam nawet wtedy, gdy wjeżdżam do mechanika na kanał, to co mnie obchodzi co robią inni w innych samochodach? Nie moja sprawa i nie powinno mnie to obchodzić. Dlatego – co zabrzmi przewrotnie - jestem za zniesieniem obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa. Niech ludzie wreszcie zaczną się uczyć na własnych błędach. To jedyny argument jaki do mnie przemawia – wolność. Nie, nikt nie odnajdzie wolności w moim samochodzie, ale we własnym…? Dlaczego nie?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby jadący z naprzeciwka samochód z kompletem niezapiętych w pasy pasażerów mógł mi przy pomocy ich ciał wyrządzić krzywdę. Dlatego co państwu i Policji do tego czy ktoś zapina pasy czy nie? Niech każdy przejmie odpowiedzialność za swoje życie i za życie najbliższych (czyt. pasażerów swojego auta). Bo odpowiedzialność państwa za moje zdrowie w moim czy Twoim własnym samochodzie to jakieś kompletne nieporozumienie.