Policjanci pełnili wieczorną służbę w centrum Szczecina. W pewnym momencie zobaczyli 14-latka, który na widok radiowozu zaczął uciekać. To dało policjantom do myślenia i postanowili sprawdzić, skąd taka reakcja chłopca.
"Po chwili zatrzymali 14-latka, który był bardzo zziębnięty, widać było, że jest mu zimo. Miał zaczerwienione ręce i posinione usta. Na dworze był duży mróz" – napisano w policyjnym komunikacie. Wreszcie po rozmowie chłopiec zdradził mundurowym, czemu o przy takiej aurze sam spaceruje po mieście.
14-latek powiedział, że bał się wrócić do domu, bo "jest już bardzo późno i mama może być na niego zła". Funkcjonariusze odwieźli chłopca do domu i porozmawiali z jego matką.
Kobieta stwierdziła, że bardzo martwiła się o syna, który nie odbierał od niej telefonu, a już dawno miał być w domu. Powiedziała też, że właśnie zamierzała powiadomić policję o jego zaginięciu. O całej sytuacji zostanie powiadomiony sąd rodzinny, który przyjrzy się rodzinie.
O poważnej sytuacji informowaliśmy w naTemat także na początku stycznia. Policjanci zaopiekowali się dzieckiem, które zapłakane zostało pozostawione bez właściwej opieki. Bulwersująca historia wydarzyła się w Chorzowie w sylwestra.
Przypomnijmy, 31 grudnia około godz. 20:00 do policjantów z katowickiego oddziału prewencji policji pełniących służbę podczas plenerowej imprezy sylwestrowej w Chorzowie podeszła zaniepokojona kobieta.
Z relacji policji wynika, że "maluch był kompletnie przerażony zaistniałą sytuacją". "Głośna impreza, obok leżąca na ziemi matka, z którą nie ma kontaktu, spowodowały, że chłopiec wpadł w panikę. Był cały zapłakany, wystraszony i zmarznięty" – napisali policjanci w komunikacie.
Następnie funkcjonariusze zaopiekowali się maluchem. "Uspokoili go, wytłumaczyli mu, że nic mu nie grozi i posadzili w radiowozie, chcąc go ogrzać i zapewnić mu komfort psychiczny" – zrelacjonowali.
Potem skontaktowali się także z krewną chłopca, która mogła zaopiekować się dzieckiem. Zanim to się stało, policjanci przewieźli 6-latka do komendy, gdzie włączyli mu bajki i dali mu pluszaka, aby go trochę uspokoić.
39-letnia matka, która miała w organizmie 2,5 promila alkoholu, trafiła do izby wytrzeźwień. Sprawą zajęli się śledczy pod kątem tego, czy mieszkanka Rudy Śląskiej nie naraziła dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. O sprawie miał zostać również powiadomiony sąd rodzinny.
Czytaj także: https://natemat.pl/506149,dwojka-dzieci-na-ruchliwej-ulicy-jechali-po-zupke-chinska