– Nie można walić, przeklinać, ładować pieprzne żarty. Zawsze lepiej ostre słowo zastąpić innym, a publiczność i tak będzie wiedziała o co chodzi – mówi w rozmowie z naTemat Marcin Daniec. Znanego satyryka zapytaliśmy o ocenę kontrowersyjnych żartów o Kościele i wierzących, jakie padły w trakcie programu "Tylko dla dorosłych" na antenie TVP2.
Teraz na pewno będzie burza: część się oburzy, a część będzie przekonywała, że to dobrze, że takie żarty padły. I jedni i drudzy pewnie będą powoływali się na wolność słowa. Moje zdanie jest takie, że trzeba sobie samemu wymyślić cenzurę. Ja na przykład nigdy nie śmieję się z Pana Boga, nie robię sobie żartów z jakiejkolwiek wiary, z ułomności, ciężkich chorób czy śmierci. Natomiast na innych tematach nie zostawiam suchej nitki, tyle że robię to w formie eleganckiego pastiszu.
Żarty z terrorystek w moherowych beretach albo z papieża w majtkach w Jezusy były nie na miejscu?
Dla mnie jest oczywiste, że jeśli pojawia się żart z papieża, to dotknie on wszystkich, którzy są katolikami. I takie ryzyko bierze na siebie autor żartu. Rzecz jasna nie mogę wymagać od swoich kolegów, by sprawiedliwie żartowali sobie z każdej wiary. Ale trzeba pamiętać, że religia to szalenie śliski temat, subtelny i delikatny. Pamiętam faceta, który na procesję Bożego Ciała wpadł przebrany za motyla. Mnie się to nie wydawało w porządku. To już nie jest śmieszne.
Czyli pana zdaniem kabareciarze przesadzili?
Nie wiem, każdy powinien mieć własne zasady, więc trudno mi mówić. Jeśli chodzi o mnie, od dziecka wiedziałem, że nie wolno robić sobie takich żartów, które nazwałbym żartami na poziomie nisko latającej siekiery.
Część komentatorów jest zadowolona, że Giza w ten sposób wyśmiał fanatyzm religijny…
No właśnie, jeśli mówimy o fanatyzmie, to ja przypominam sobie, że kiedy pokazano parę karykatur Mahometa, to zrobił się szum na cały świat. I powiem szczerze, że mnie to nie dziwiło. W Polsce te żarty trafiają na taki grunt, gdzie jest oczywiste, że te babcie nie polecą za kabaretem Limo z protestami. Kabaret to z jednej strony przymrużone oko, bo generalnie trzeba wyśmiewać, dokuczać i krytykować, ale nie powinno się kogokolwiek obrażać. Nawet jeśli na mój występ przyszedłby prezydent, premier czy prezes partii, to ja jestem pewien, że żadne nie poczułby się obrażony, chociaż wszystkich bym krytykował. Nie ma cenzury, ale nie możemy się tym upajać.
Podoba się panu taka formuła "stand-up" bez cenzury, niekoniecznie nawet w telewizji? Abelard Giza już wcześniej znany był w sieci z takich kontrowersyjnych żartów.
Uważam, że nawet jak jesteśmy w mniejszym gronie, nie można serwować żartów, po których część poczuje się urażona, a nie daj Boże wszyscy. Nie można walić, przeklinać, ładować pieprzne żarty. Zawsze lepiej ostre słowo zastąpić innym, a publiczność i tak będzie wiedziała o co chodzi.
Dziwi się pan skardze posłów PiS do KRRiT?
Jeśli poczuli się urażeni, to niech protest składają, przecież to też element wolności słowa.