Śmierć Natalii z Andrychowa. Ojciec podjął ważną decyzję ws. służb.
Śmierć Natalii z Andrychowa. Ojciec podjął ważną decyzję ws. służb. Fot. Stanislaw Bielski/REPORTER
Reklama.

Śmierć Natalii z Andrychowa. Sprawa trafiła do prokuratury

Stacja TVN24 poinformowała, że dokument wpłynął do Prokuratury Okręgowej w Krakowie 18 stycznia.

Ojciec 14-letniej Natalii złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w tym "niedopełnienia obowiązków służbowych przez policjantów i narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 14-latki".

– Zawiadomienie trafiło bezpośrednio do Prokuratury Okręgowej w Krakowie we wczesnych godzinach popołudniowych – przekazał także Interii prok. Janusz Kowalski.

28 listopada 14-latka wyszła z domu i poszła na przystanek, skąd miała wsiąść do autobusu, jadącego w stronę szkoły w pobliskich Kętach. Niestety po tym jak straciła przytomność na mrozie i przebywała na nim kilka godzin, nie udało jej się uratować w szpitalu.

Ostatnio też jej ojciec udzielił wywiadu dziennikarzom TVN "Uwaga", w którym powiedział, że gdy zgłaszał zaginięcie córki, potraktowano go tak, jakby zgubił rower.

Ojciec na komisariacie spędził dwie godziny

Pan Grzegorz na komisariacie spędził dwie i pół godziny – początkowo godzinę siedział w poczekalni, następnie godzinę składał zeznania. Co chwilę alarmował i błagał o pomoc, przede wszystkim chciał namierzenia telefonu córki, o co prosił policjantów.

– Prosiłem, żeby namierzyli jej telefon. Odpowiedzieli, że to nie jest takie proste i musi to potrwać – opowiadał w rozmowie z portalem. Mężczyzna relacjonował też, o jakie kwestie pytali go funkcjonariusze.

– Wypytywali mnie o wiek córki, czy zdarzało jej się tak wychodzić, że może poszła do koleżanki lub do galerii handlowej. Jeden z nich zadzwonił na numer córki, był sygnał, ale bez odpowiedzi – mówił.

Pan Grzegorz wspominał, że gdy policjanci kazali mu czekać, jego znajomi już przeszukiwali okolice. – Policjanci kazali mi iść do domu i czekać na policjanta z psem. Nie dałem rady czekać. Poprosiłem znajomą, żeby czekała na policjanta i dała jakiś ślad zapachowy, a sam ruszyłem znów szukać. Pomagał mi znajomy, który niedługo potem odnalazł Natalię – opowiadał pan Grzegorz.

Czytaj także: