Nie zobaczymy już Ewy Kasprzyk w najnowszej części serii filmów "Kogel-Mogel". Jej odejście skomentował jej filmowy mąż, w którego wciela się Zdzisław Wardejn. "Widzę to tak, że był błąd w poprzedniej części" – stwierdził aktor w rozmowie z jednym z plotkarskich portali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zdzisław Wardejn skomentował odejście Ewy Kasprzyk z serii "Kogel-Mogel"
Zdzisław Wardejn wciela się w profesora Mariana Wolańskiego, czyli męża Barbary Wolańskiej, którą do tej pory grała Ewa Kasprzyk. Aktorka jakiś czas poinformowała, że nie pojawi się w kolejnej części komedii "Kogel-Mogel". Portal ShowNews.pl zapytał Wardejna, co myśli o jej decyzji.
"Widzę to tak, że był błąd w poprzedniej części – że ona [Kasprzyk – przyp. red.] weszła w postać, która zajmowała się jogą czy medytacją. To trochę wina Kasprzyk, że nie uparła się [...] To nie była sekta, ale ludzie tacy jak my, którzy ćwiczą jogę i medytację. W tym filmie powinni pójść w tę stronę, a nie w jakiś zakon mityczny [...]" – stwierdził aktor.
"Ten film jednak trochę mówi o współczesności. W związku z tym, że tak to się stało, to ona pewnie była niezadowolona. I nie wiem, czego wymagała od producenta, że zrezygnowała, bo pewnie producent też nie chciał jej trzymać w tej metafizyce. Może chciała za dużo i się wściekła" – dodał.
W rozmowie z tym samym portalem Kasprzyk jakiś czas temu ujawniła swoje motywy odejścia z produkcji.
"To już nie jest moja bajka, dlatego że ja się mogę przyznać do pierwszej i drugiej części, ponieważ były to filmy kultowe. Były to filmy w zupełnie innej estetyce, z innym poczuciem humoru, reżyserowane przez wybitnego, wspaniałego reżysera Romana Załuskiego" – tłumaczyła.
"Natomiast to, co potem zrobiono z następną częścią i z jeszcze następną, i proponowanie piątej części to jest tylko zarabianie pieniędzy i odcinanie kuponów od tego, co było. Nie mam co tam robić w tej piątej części, więc świadomie odmówiłam zagrania" – podsumowała.
"Koniec świata, czyli Kogel-Mogel 4" z fatalnymi ocenami
"Koniec świata, czyli Kogel-Mogel 4" przyciągnął do kin wielu widzów.
– Jest dużo wytchnienia. Myślę, że dlatego – między innymi – ten film ma tak dobre otwarcie. (...) To jest po prostu coś, czego potrzebowaliśmy – takiego "komfortowego" kina, gdzie po prostu możemy sobie usiąść, zrelaksować się, zjeść ten popcorn i patrzeć – tłumaczyła sukces filmu w "Dzień Dobry TVN" występująca w nim Anna Mucha.
Krytycy nie podzielali jednak zachwytu twórców i widzów. "Myślałem, że po trójce gorzej być nie może, ale twórcy udowadniają, że dla chcącego nic trudnego. Fabularnie poziom paradokumentów" – napisał w swojej ocenie na Filmwebie Dawid Adamek ze Sfilmowanych.
"Antyteza komedii. Fascynujący przykład kina bardzo złego, ale przy tym jedynego w swoim rodzaju. Paradoksalnie polecam" – skomentował z kolei Marcin Prymas z bloga Pełna Sala.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.