Portal Censor.Net podał w poniedziałek wieczorem, że prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał dekret o odwołaniu Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Walerego Załużnego. Przez jakiś czas nie było potwierdzenia tej informacji ze strony urzędników Zełenskiego. Potem zarówno ukraińskie Ministerstwo Obrony, jak i sekretarz prasowy Zełenskiego zdementowali te pogłoski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Trzęsienie ziemi w Ukrainie. Zełenski miał zdymisjonować najważniejszego dowódcę
"Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał dekret o odwołaniu Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerego Załużnego" – napisał portal Censor.Net, powołując się na własne źródła.
Z danych tego serwisu wynikało, że dekret nie został jeszcze upubliczniony. "Obecnie trwają konsultacje z partnerami zagranicznymi" – czytamy. Według źródeł portalu głównym kandydatem na stanowisko Naczelnego Dowódcy jest Kyryło Budanow.
"Ukraińskie źródło rządowe powiedziało mi, że doniesienia o zwolnieniu generała Walerego Załużnego wydają się być prawdziwe. Czekamy na potwierdzenie (...), ale wydaje się, że decyzja została już podjęta" – napisał w serwisie X dziennikarz Olivier Carroll z The Economist.
Jednocześnie pojawiły się też doniesienia dziennikarzy, że nie jest to prawda. Ostatecznie okazało się, że zarówno ukraińskie Ministerstwo Obrony, jak i sekretarz prasowy Zełenskiego zdementowali pogłoski o dymisji gen. Załużnego.
Co ważne, jak już informowaliśmy, przed kilkoma dniami służby ukraińskie poinformowały o kradzieży ok. 1,5 mld hrywien z budżetu państwa, które miały zostać przeznaczone na zakup niezbędnej amunicji. Z komunikatu ukraińskich służb wynikało, że wytypowano już podejrzanych. Mają nimi być pracownicy resortu obrony i kierownictwo firmy zbrojeniowej.
Kolejny skandal korupcyjny w Ukrainie
Z ustaleń ukraińskich śledczych wynika, że w sierpniu 2022 r. pracownicy tamtejszego MON zawarli umowę na zakup amunicji z dostawcą Lwiwskyj Arsenał. Resort przelał całą sumę potrzebną do transakcji, a przedsiębiorstwo wytransferowało część pieniędzy na konto zagranicznego podmiotu, który miał dostarczyć Ukrainie amunicję.
Pieniądze miały zostać przeznaczone na zakup 100 tys. sztuk amunicji moździerzowej dla ukraińskiej armii. Tak się jednak nie stało, a otrzymane środki firma przekierowała na konta powiązanej struktury na Bałkanach. Reszta pieniędzy znajdowała się na kontach ukraińskiej firmy w kijowskim banku.
SBU wskazało pięć osób, które mogą być zamieszane w przestępstwo. Grozi im kara 12 lat pozbawienia wolności i konfiskacja majątku. Jedną z nich zatrzymano, gdy próbowała opuścić Ukrainę. Skradzione pieniądze udało się natomiast odzyskać.
Tematowi przyjrzy się również USA. Chodzi o to, że ambasador USA na Ukrainie Bridget Brink poinformowała w poniedziałek, że do Kijowa wybrali się kontrolerzy z amerykańskich instytucji publicznych, którzy sprawdzą, jak wykorzystywana jest pomoc Stanów Zjednoczonych przez ukraińskie władze.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.