Podczas emisji "Faktów" na TVN miało miejsce zdarzenie, które wywołało spore poruszenie wśród internautów. W trakcie programu informacyjnego w pewnym momencie kamery skierowane były blat stołu, na którym zauważono białą, podłużną smugę. To ujęcie skłoniło jednego z pracowników telewizji do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Reklama.
Reklama.
"Fakty" TVN i afera z białą kreską na stole. "Zawsze coś tam się wysypie"
W trakcie prowadzenia przez Piotra Marciniaka wspomnianego wydania "Faktów" widzowie zwrócili uwagę na pewien szczegół na blacie stołu, przy którym siedział dziennikarz. Nietypowa biała linia na meblu została uchwycona przez kamery, co szybko wywołało gwałtowne reakcje w mediach społecznościowych.
Pod fragmentem, który wylądował na jednym z instagramowych profili, rozgorzała dyskusja. "Czy oni wszyscy tam ćpają, żeby być bardziej rozmownym?"; "A łapki się trzęsą. Dobry towar musi być"; "Tam to już tradycja"; "Ciekawe co mają w głowie ludzi, którym każdy biały proszek kojarzy się z jednym" – czytamy w komentarzach.
Po emisji programu, w którym widoczna była biała kreska na stole, internauci zaczęli snuć przypuszczenia, że może to być substancja psychoaktywna. W sieci pojawiło się mnóstwo teorii spiskowych na ten temat. W odpowiedzi na te spekulacje osoba związana z TVN zdecydował się wyjaśnić tę sprawę publicznie.
"Puder! Bardzo często poprawiamy (makijaże - red.) sypkim pudrem i pędzlem. Puder jest jasny, transparentny. Zawsze coś tam się wysypie, czyścimy, ale czas jest ograniczony i mogłyśmy nie zauważyć" – tłumaczyła charakteryzatorka stacji Anna Kosmol.
"Nie twórzmy teorii spiskowych, uwierzcie mi, na tych stołach nie znajdziecie nic innego. A tego pana często maluje i poprawiam w przerwach, więc wiem, co mówię. Jestem charakteryzatorką pracującą właśnie w TVN. Widzę ten stół codziennie" – podkreśliła na Instagramie.
W komentarzach internautów nie zabrakło nawiązania do sytuacji, która miała miejsce wiele lat temu. "Rurek by to ogarnął..." – żartowali.
Chodzi oczywiście o pamiętne nagranie, na którym Kamil Durczok (zmarł 16 listopada 2021 roku w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia - red.), przygotowując się do wejścia na antenę zwraca się do jednego z pracowników per "Rurku", mając pretensje o "upie****ony stół".
"Ja pamiętam, jak to wybuchło. My byliśmy na wyjeździe integracyjnym i Kamil był z nami. I ktoś do niego zadzwonił, my byliśmy w samochodzie i taka cisza, cisza, że ten stół, że u*********y, że on będzie skończony. Na początku była konsternacja, że coś się stało dramatycznego. To się rozeszło. To był jeden wielki mem" – przyznał.
Wojewódzki zapytał go wtedy, czy sam nie ma czasem obaw, że ktoś go nagra. Dziennikarz stwierdził, że bardzo możliwe, że takie sytuacje miały już miejsce.
"Trzeba się liczyć z tym, że mój telefon jest podsłuchiwany. Jakiś Pegasus był zamontowany. Liczę się z tym, że z jakiegoś powodu telefony dziennikarzy naszej stacji, którzy prowadzą ważne programy publicystyczne, informatyczne mogą być podsłuchiwane. Żeby było jasne, nie mam na to dowodów" – zaznaczył.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.