Nie będę ukrywał, że bardzo polubiłem spalinową wersję nowej Astry. Ten look, design, świeżość – to jest to, czego oczekiwałem. Dlatego do testu Opla Astry Electric podchodziłem ze sporym handicapem. I w sumie dobrze – i dla mnie, i dla Opla.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na temat parametrów oraz samego designu nowego Opla Astra pisałem już wcześniej ja sam:
Czytaj także:
oraz mój redakcyjny kolega:
Czytaj także:
Ale były to auta z innymi jednostkami napędowymi: hybrydą plug-in 1.6 turbo o mocy systemowej 180 KM oraz dieslem 1.5 o mocy 130 KM. Teraz testowałem elektryka, więc trzymajcie się siedzeń!
Zmiany, zmiany, zmiany...
W telegraficznym skrócie: mamy auto ciut większe od poprzednika: prawie 4,4 m długości i niecałe 1,5 m wysokości oraz prawie 1,9 m szerokości, co daje nam dość przestrzeni, żeby upakować w środku całą rodzinkę łącznie z kilkoma bagażami (przeszło 350litrów pojemności bagażnika) oraz mieć sporo swobody w mieście przy wyborze miejsca parkingowego.
Co do nadwozia – bardzo podoba mi się OpelVizor w Astrze i głęboko osadzone, wyprofilowane matrycowe światła Intellilux. Szkoda, że wloty powietrza przy kołach to tylko plastikowe atrapy, ale i tak są ciekawym elementem całego designu auta.
Ale największa rewolucja względem poprzedniej generacji Astry zaszła wewnątrz auta. A tam: nowoczesność i luksus. Solidne oraz dobrze spasowane plastiki, miękkie obicia tam, gdzie są potrzebne. Elektrycznie regulowane, podgrzewane fotele AGR, idealny balans między funkcjami dotykowymi na "Pure Panelu" a przyciskami fizycznymi oraz bardzo czytelny i płynnie działający interface.
Do tego masa przydatnych systemów od head-up display'a, systemu monitorowania martwego pola, aktywnego tempomatu po rozpoznawanie znaków drogowych i ostrzeganie przed kolizją. Duży plus także za bezprzewodowe Apple CarPlay oraz Android Auto.
To, co nie pasuje w tym zestawie, to przedpotopowa kamera cofania, ale można na to przymknąć oko.
No to w drogę! Ale raczej głównie po mieście...
Gdybym miał kupić auto elektryczne typowo do jazdy po mieście i miał możliwość ładowania w domu oraz w pracy, to Astra Electric byłaby moim pierwszym wyborem i piszę to bez ironii.
To naprawdę fajny samochód! Jest na tyle zwinny (napędza go silnik elektryczny FWD o mocy 156 KM oraz momencie obrotowym 270 Nm) i na tyle gabarytowo optymalny, że będziecie najszybsi na wszystkich światłach, parkowanie na ciasnych miejscach nie sprawi wam dużego problemu, a i zapakujecie do niego dość sporo. Nie wspominam już o profitach z jazdy buspasami czy darmowym parkowaniu w strefie.
I nawet bateria 54 kWh brutto (50 kWh netto) nie jest w mieście problemem, bo dość sporo na niej przejedziecie, realnie nawet 350 km. Problem robi się, kiedy wyjedziecie za rogatki i przyspieszycie na drodze...
Według Opla i normy WLTP Astra w wersji elektrycznej pozwala przejechać 420 km na jednym ładowaniu i zużywa 14,9 kWh na 100 km. Tyle że to teoria... i laboratoryjne warunki. Wyobraźcie sobie drogę szybkiego ruchu, opady deszczu i jakieś plus 5 stopni... Nawet przy jeździe poniżej limitu (100-110 km/h) jest dramat, bo zużycie szybko wzrasta i realnie wynosi jakieś 18,5-19,5 kWh na 100 km.
I jeśli chodzi o elektryki, to nie jest to przesadnie dużo, ale jak ma się do dyspozycji jedynie 50 kWh baterii, to przegrywamy z matematyką. Z 416 km zasięgu robi się realnie niecałe 250 km.
Czy to dużo? Z Warszawy do Białegostoku dojechałem z zapasem 15 proc. baterii. W drodze powrotnej miałem gorsze warunki, jechałem wolniej, ale z przednim wiatrem. Cała trasa w obie strony to 418 km, średnia prędkość 75 km/h, jedno ładowanie, zasięg końcowy – 26 km, zużycie średnie: 18,4 kWh.
Wiem, że większa bateria oznacza cięższe auto, być może też mniejszy bagażnik lub wyższą sylwetkę nadwozia, ale naprawdę temu autu do perfekcji brakuje jakieś 20 kWh "soku".
Cena?
Nie odstrasza, bo Opla Astrę Electric w nieźle wyposażonej wersji GS First Edition (z dwustrefową klimatyzacją, systemem multimedialnym z 10-calowym ekranem "Pure Panel", podgrzewaną kierownicą i fotelami z przodu, ambientnym oświetleniem, trzyfazową ładowarką pokładowąAC-DC o mocy 11 kW oraz adaptacyjnym tempomatem) można kupić już za około 170 000 złotych.
Jak dorzucicie kolejne 8 tysięcy, macie testowaną przeze mnie wersję Ultimate z matrycowymi reflektorami, panoramicznym oknem dachowym oraz ładowarką indukcyjną.