Cynizm PiS ws. Pegasusa. Autor "Polski na podsłuchu" miażdży "dobrą zmianę": Udawali, że nie wiedzą
– Udało się zbudować dobrą relację z osobą, którą opisuję w książce. Bardzo trudno jest doznać ze strony służb jakiejś krzywdy, jeśli wejdzie się w relację, która budzi zaufanie obu stron. Co nie znaczy, że służby nie są w stanie krzywdzić na wyraźne polecenie polityczne – powiedział w podcaście Anny Dryjańskiej "poliTYka" Michał Kokot, dziennikarz i autor "Polski na podsłuchu", o wykorzystywaniu Pegasusa przez władzę PiS.
Odniósł się m.in. do Krzysztofa Brejzy, który padł ofiarą Pegasusa. – Przyzwyczailiśmy się, że politycy mają grubą skórę, ale to są też osoby, które mają swoją historię, życie, uczucia. W momencie, gdy służby specjalne wchodzą w to życie, to bardzo łatwo je zranić, bardzo trudno później takim osobom funkcjonować – mówił Kokot.
Pierwsze doniesienia o wykorzystywaniu Pegasusa pojawiły się pod koniec 2021 roku. – Na początku trudno w to było uwierzyć. Wtedy jeszcze PiS i ministrowie, wraz z premierem Mateuszem Morawieckim, zaprzeczali istnieniu Pegasusa – powiedział.
– Michał Woś, który był wtedy wiceministrem sprawiedliwości, wyśmiewał te doniesienia i twierdził, że Pegasus to taka stara konsola, którą trzyma na strychu. A później okazało się, że to Woś podpisywał dokumenty, wedle których fundusz pokrzywdzonych Ministerstwa Sprawiedliwości zapłacił za licencję Pegasusa ponad 20 milionów złotych z publicznych pieniędzy, więc to działanie na początku było bardzo cyniczne, ale długo to nie trwało – podkreślił dziennikarz.