"Na miesięcznicy prezes Kaczyński spotkał pana, do którego Lech Kaczyński 22 lata temu powiedział "spieprzaj dziadu". Wyrwał mu transparent z napisem "Kłamstwo smoleńskie" – czytamy na platformie X.com na temat incydentu, który miał miejsce podczas sobotniej (10.02) miesięcznicy smoleńskiej. Na nagraniu słychać, jak Kaczyński wypowiada niechlubne słowa.
Sprawę skomentował redakcji sam adresat obelgi:
– Kaczor zwymyślał mnie od gówniarza. A przecież ja jestem z tego samego roku 1949, tyle że ze stycznia, a oni – niech Lechowi ziemia będzie lekką – z grudnia. I jeszcze nie powiedziałem, że zerwał ten baner, zostały nam tylko wędki, z kawałkiem materiału. Niech Kaczyński tak co miesiąc robi, to zaraz będą mieli 15 procent poparcia – skomentował incydent Zbigniew Aniszewski.
Mężczyzna jest członkiem SLD, który regularnie protestuje przeciw działaniom byłej partii rządzącej i zachowaniu Jarosława Kaczyńskiego, a jednocześnie ten sam człowiek, który lata temu od Lecha Kaczyńskiego usłyszał hasło, które niejako weszło do polskiej popkultury.
Słynną obelgę od Lecha Kaczyńskiego Aniszewski usłyszał w 2002 roku. Okoliczności są dokładnie znane. Jest zresztą nagranie, na którym dokładnie słychać i widać całą sytuację.
Mężczyzna podszedł do wsiadającego do samochodu Lecha Kaczyńskiego, któremu powiedział:
– Partię żeście zmienili, pouciekaliście jak szczury! – słyszymy. Na to odpowiedział mu późniejszy prezydent:
– Panie, spieprzaj pan. O, to panu powiem – mówi Lech Kaczyński i zamyka drzwi auta. Po chwili otwiera je ponownie i wówczas pada słynna fraza: – Spieprzaj dziadu!
Ze swoich słów prezydent później się tłumaczył w "Alfabecie braci Kaczyńskich", mówiąc o Aniszewskim, że "był to zwykły męt".
"Wyjątkowo agresywny, który mnie obrażał. Jak miałem się zachować? Od polityka żąda się wyjątkowej uczciwości, a równocześnie grubej skóry. To utopia. Pewnie wolałbym tego zdarzenia uniknąć. Ale nie jest rzeczą naturalną, aby polityk nie mógł reagować na obraźliwe zachowania" – tłumaczył Lech Kaczyński.