Robert Makłowicz wytłumaczył w rozmowie z Pudelkiem, że na wysokie ceny w restauracjach składa się kilka rzeczy.
"W żadnych restauracjach dobrych nie jest tanio, nigdzie. To jest ogromny koszt, praca kilkunastu albo kilkudziesięciu osób, żeby obsłużyć jedną. Poza kelnerem, maitrem, mamy jeszcze osoby w kuchni, osoby sprzątające, zmywające, czyszczące. Mamy prąd, światło, gaz, produkty, które muszą być najlepsze. Więc to nie jest przyjemność tania i na co dzień. Tym bardziej wymaga ona namysłu, żeby, jak już się na nią zdecydujemy, to było rzeczywiście warte tych pieniędzy, które płacimy" – wyjaśniał.
Słynny krytyk kulinarny został również zapytany, co sądzi o rachunku za dwie osoby, jaki za wizytę w jednej z restauracji z gwiazdką Michelina zapłaciła pewna tiktokerka (kwota na paragonie wynosiła 1500 zł).
"Jeśli to jest siedmio- czy ośmio-daniowe menu, to jest średnio dużo. Dużo, ale nie za dużo" – uznał Makłowicz. "To jest ok. To ja w to wchodzę, pod warunkiem że dobre jedzenie" – dodał, kiedy przeliczył kwotę na euro.
"Dobrze mi tu, gdzie jestem. Owszem, nie wykluczam, że mogę się pojawić w jakimś programie, jeśli ktoś mnie zaprosi. Kiedy TVP rzeczywiście się zmieni, nie będzie już się trzeba wstydzić pokazywania pod tym szyldem, będzie można znów zacząć przyjmować zaproszenia stamtąd"
– Mówię tylko i wyłącznie o jakiejś okazjonalnej współpracy, wizycie w programie prowadzonym przez kogoś innego. Na pewno nie o powrocie na stałe – wyjaśnił.
Wspomnijmy, że Makłowicz prowadzi obecnie autorski kanał w serwisie YouTube, gdzie obserwuje go ponad 556 tys. osób. Dziennikarz jest niekwestionowaną ikoną polskiego świata kulinariów. Swoją karierę telewizyjną rozpoczął w 1998 roku. Sympatię widzów zyskał dzięki prowadzeniu programów "Podróże kulinarne Roberta Makłowicza" czy "Makłowicz w podróży".