Rosyjskie media opublikowały informację pogotowia ratunkowego, które ma przedstawiać procedurę ratowania życia Aleksieja Nawalnego. Zdaniem internautów raport jest niespójny, a informacje, które się pojawiły, raczej nie są prawdziwe. O śmierć polityka, który zwany był największym wrogiem Putina, obwiniane są rosyjskie służby.
Reklama.
Reklama.
"Ponad pół godziny próbowano go reanimować" – miał przekazał Szpital Miejski w Łanbytnangach, odnosząc się do śmierci Aleksieja Nawalnego.
Z informacji opublikowanych przez rosyjską agencję prasowa Interfax, która przedstawiła oświadczenie pogotowia, wynika, że w siedem minut na teren obozu miała dojechać karetka. To zdaniem internautów jest niemożliwe, bo szpital, z którego została wysłana, mieści się aż 35 kilometrów od kolonii karnej, w której przebywał polityk.
Raport pogotowia ws. śmierci Nawalnego
Na to, że informacja ws. czasu przyjazdu jest podejrzana, zwraca uwagę także stacja telewizyjna Biełsat.
"Lekarze z miejscowości Labytnangi twierdzą, że w ciągu 7 minut dojechali do kolonii karnej, w której znajdował się Nawalny. Problem w tym, że z Labytnangi do kolonii (miejscowość Charp) jest 35 km. Musieliby jechać z prędkością 300km/h. Aktualna temperatura w okolicy to -22 (st. C. - red.)" – czytamy na X.com stacji.
Informacje dość szybko prostowały rosyjskie media podległe Kremlowi, które przekazały, że pogotowie miało znajdować się w okolicy i stąd szybki czas przyjazdu. Z dalszej części raportu wynika, że dwie minuty trwało samo dotarcie do Nawalnego już na terenie obozu.
Ma być także ekspertyza, na którą powołuje się stacja RT. Wynika z niej, że u antyputinowskiego polityka doszło do zakrzepu krwi. Do doniesień odniósł się zresztą rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który powiedział, że "przyczynę śmierci Nawalnego muszą ustalić lekarze".
Gdzie jest ciało Nawalnego. Nie ma go w kostnicy
Jak informowaliśmy w naTemat, po ciało Aleksieja Nawalnego, które miało pozostawać w kostnicy przy obozie, w którym więziony był polityk, pojechała jego matka. Gdy w towarzystwie adwokata pojawiła się na miejscu, okazało się, że ciała nie ma.
Jak informuje niezależny portal Nowaja Gazieta, ciało Aleksieja Nawalnego miało nie zostać przekazane, bo przejęły je służby. Zwłoki mają być aktualnie badane przez przedstawicieli Komisji Śledczej, którzy mają prowadzić rzekome dochodzenie w sprawie. Takie informacje przekazać miała rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz, która tłumaczyła mediom, czemu matce nie udało się odzyskać ciała.
"Prawnik i matka Aleksieja przybyli do kostnicy w Salechardzie. Jest zamknięta, pomimo zapewnień kolonii, że działa i że jest w niej ciało Nawalnego. Prawnik zadzwonił pod numer telefonu podany na drzwiach. Powiedziano mu, że jest siódmą osobą, która dziś dzwoni. W kostnicy nie ma ciała Aleksieja" – podała Jarmysz.
Rzecznika Nawalnego napisała dzisiaj także wprost: "Aleksiej Nawalny został zamordowany. Jego śmierć nastąpiła 16 lutego o godzinie 14:17 czasu lokalnego, zgodnie z oficjalną wiadomością przekazaną matce Aleksieja" – czytamy.