Jerzego Stuhra chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Aktor zarówno filmowy, jak i teatralny ma na swoim koncie wiele kultowych ról. Przez lata spełniał się też jako reżyser i pedagog.
Ostatnimi czasy artysta reżyserował sztukę autorstwa Tadeusza Słobodzianka pt. "Geniusz". To dramat, który opiera się na rozmowie między Konstantinem Stanisławskim a Józefem Stalinem.
"Fakt" dowiedział się, co Jerzy Stuhr powiedział po próbie do tego spektaklu. To koniec jego kariery w roli reżysera i nauczyciela?
– Stanisławski to moje życie. Ja też byłem uczony według metody Stanisławskiego, a potem sam uczyłem młodych ludzi na całym świecie. Ale już kończę moją naukę pedagogiczną. Za stary jestem na to. Są młodsi i są nowe metody. A ja przecież innego typu teatru nie umiem. No, może jeszcze oprócz Witkacego – zacytowano słowa Stuhra.
W dalszej części swojej przemowy 76-latek miał zadeklarować, że "ten spektakl traktuje jako podsumowanie aktorskiej i pedagogicznej drogi". Czy to oznacza, że pożegna się też z filmem? Nie do końca.
– Teatr, który kocham i uczenie młodych, co jeszcze bardziej kochałem, to już chyba czas zakończyć (...) Jeszcze mam ciągotki filmowe! – miał dodać z radością.
Przypomnijmy, że w życiu Jerzego Stuhra w ostatnim czasie wiele się działo. Z informacji, które przekazał jego syn Maciej, wynika, że 76-latek ma za sobą operację.
"Przede wszystkim zaś, w imieniu rodziny, bardzo dziękuję całemu zespołowi OIOM-u ze Szpitala Specjalistycznego Chorób Płuc 'Odrodzenie' w Zakopanem pod wybitnym kierownictwem pana profesora Marcina Zielińskiego, za wspaniałą opiekę i uratowanie życia naszego pacjenta" – napisał 9 miesięcy temu w mediach społecznościowych.
Ponadto szerokim echem odbiła się też sprawa kolizji, którą spowodował Jerzy Stuhr. Śledczy ustalili, że podczas skręcania autem zahaczył motocyklistę. Ponadto badania wykazały, że w organizmie aktora było ok. 0,7 promila alkoholu.