Nagranie z białym misiem z Krupówek ma już ponad 6 mln wyświetleń i w ciągu kilku dni gigantyczny odzew w całym kraju. Kim jest człowiek z tego nagrania, który zrobił taką reklamę Zakopanemu, że wstyd za nie niesie się dziś w każdej rozmowie z mieszkańcami? Podkreślmy od razu – nie jest to oficjalny, prawdziwy, zakopiański miś. Ten jest jeden – to Marek Zawadzki, zakopiańska legenda, który z bohaterem nagrania nie ma nic wspólnego. Dziś jest zdruzgotany. – Serce mnie boli, że ludzie myślą, że to jest góral. I przez to na nas, na góralach, nie zostawili suchej nitki. A to nie jest żaden góral – mówi naTemat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Zrobił nam taką opinię, o nas, o Zakopanem, że suchej nitki na nas nie zostawiają. Mówią, że górale są pazerni na dutki, że góral nie podałby ci szklanki wody. Ale mylą pojęcia. To żaden góral. A takich górali, jak ja, z krwi i kości, to zostało nas w Zakopanem parę procent – mówi naTemat Marek Zawadzki.
Jego w Zakopanem znają wszyscy. Siedzi w przebraniu miśka koło oczka wodnego. Zimą w prawdziwym przebraniu z baranich skór. Latem ma lżejszy strój. – Tamten zębów nie ma, oczów nie ma. Proszę zobaczyć na zdjęciu, jak wyglądał jego strój – mówi o bohaterze nagrania, które w weekend zrobiło furorę w sieci.
On nie gania za turystami. To do niego podchodzą, rozmawiają, pytają. To on jest dziś najsłynniejszym zakopiańskim misiem. Ma przeogromną pasję do tego i czuć to w każdej minucie rozmowy.
– Dzień dobry, tu misiek zakopiański się kłania – reaguje przez telefon, zanim zdążymy się przedstawić. Na "miśkowanie" na Krupówkach ma pozwolenie burmistrza. I renomę od lat.
To ważne, by zrozumieć sens afery z miśkiem z nagrania Hanny Turnau. I dlaczego w Zakopanem reakcje na nie wywołały takie wzburzenie.
Fot. MAREK LASYK/REPORTER/East News
Marek Zawadzki o sobie: – Jestem miśkiem prawdziwym, a nie żadnym chińskim. Ja powinienem w rezerwacie siedzieć, a nie na Krupówkach. Mój pradziadek Wojtek Tylka Suleja z Zaruskim zakładał GOPR w Zakopanem. Klimek Bachleda był jego najlepszym kolegą. Ja pochodzę z prawdziwej, góralskiej rodziny, z tradycjami. I pielęgnuję tradycję.
Całe życie był fiakrem, miał też wyciąg orczykowy, ciągle jest wokół turystów.
– Siedzę sobie na Krupóweczkach, jak dawniej. Całe życie, przeszło 50 lat, jestem między turystami. To moja pasja. Bardzo lubię ludzi i zwierzęta – opowiada niemal na jednym oddechu. Trudno mu przerwać, gdy opowiada o ludziach, którzy do niego podchodzą. Którzy przychodzą zrobić zdjęcie dzieciom, wnukom albo przynoszą swoje stare zdjęcia. Albo jak opowiada im wierszyki.
Nam też cytuje kilka z pamięci. Na przykład:
"W zimie brązowe miśki zawsze smacznie spały.
Ino jeden stał na Krupówkach, ten co był biały".
I nagle takie coś.
Misiek z nagrania Hanny Turnau
Krótkie nagranie, krótkie wystąpienie innego białego miśka, i wszystko wywróciło się do góry nogami. Wystarczyło parę minut, sekund właściwie, by przez zachowanie innego człowieka w stroju białego misia na Zakopane i górali wylała się ogromna fala hejtu.
On też ją odczuwa.
– Wstyd. Doprowadziłem do tego, że misiek w Zakopanem obchodził swoje 100-lecie. Burmistrz wręczyła mi dyplom za promocję Zakopanego. Dostałem spinkę góralską. Był tort na 100-lecie miśka. Zawsze była to postać szanowana. Misiek nigdy nie gonił za turystami. A teraz jak wyszło? Popsuł wszystko. Jestem już na emeryturze i pewnie to końcówka mojego miśkowania. Nie spodziewałem się, że misiek tak brzydko skończy karierę w Zakopanem – mówi z goryczą Marek Zawadzki.
Pomiędzy nią a przebranym mężczyzną doszło do wymiany zdań, o której mówiła cała Polska. "Halo, nie ma tak! Chcecie, to sobie zapłaćcie i foto nie ma sprawy" – mówi miś.
Aktorka pochodzi z Zakopanego. Wielu zna ją i jej rodzinę. – Znam ją od dziecka, znam jej ojca – mówi Marek Zawadzki. Ona sama odmawia rozmów na ten temat z mediami. Odsyła do tego, co przekazała w sieci.
"Leje się potworny hejt na Zakopane. Chciałam powiedzieć, tym co nie wiedzą, że jestem zakopianką z krwi i kości. I Zakopane to nie tylko chamski pseudo miś (ten prawdziwy kulturalny stoi przy oczku). Moja rolka jest częścią większej całości. Miałam nagrać self-tape pod hasłem "zachęć do przyjazdu do swojego rodzinnego miasta". Sytuacja z misiem wydarzyła się zupełnie przypadkiem" – napisała na Insta Stories.
Ale kim jest ów biały miś, który wszedł jej w kadr?
"Czuł się tak, jakby Krupówki były jego"
– Ja do niego nic nie mam. Nie życzę mu źle. Każdy chce jakoś żyć, może miał taki sposób na życie. Nikomu nie chcę zaszkodzić – zastrzega pan Marek.
– Ale to żaden góral. Czuł się tak, jakby Krupówki były jego. A to szkodzi nam góralom, zakopiańczykom. Zaczepiał wszystkich ludzi, od lat się na niego żalili. Chyba ze Śląska pochodził. To taki góral kapuściany. Jest z takich gór, że na największej górze to kapusta rosła – dodaje.
Odzew na krótkie nagranie Hanny Turnau jest tak wielki, że w poniedziałek Marek Zawadzki miał obawy przed wyjściem na Krupówki. W Zakopanem wszyscy go znają, ale turyści mogą nie wiedzieć, że to zupełnie inna osoba niż człowiek z nagrania.
– Ludzie są tacy, że jak usłyszą "misiek", to wie pani, co ja teraz będę miał, chodząc na Krupówki? Będą myśleli, że to ten. W internecie niektórzy odgrażają się miśkowi. Jest mi bardzo przykro, aż mi głos teraz drży – mówi.
Czasem bywało już tak, że przez zachowanie "tamtego" miśka, ktoś rzucał jakieś uwagi w jego stronę. Nie reagował.
Kim jest biały miś z nagrania Turnau
W sieci pojawiły się nagrania, jak mężczyzna w stroju miśka bierze udział w proteście rolników.
– Niech to usuną jak najszybciej. To jest oszustwo. Tak jak nas z KPO oszukali, ta von der Layen. Tak samo z tym nas oszukują. Robią nas w jajo, bo uważają, że oni są wielcy – mówi o Zielonym Ładzie na poniższym nagraniu.
Pytani przez nas mieszkańcy Zakopanego nic o tym nie wiedzą.
– Wiem, że jest jeden miś, który z reguły stoi przy oczku wodnym. Gdy byłem mały, on tam był. Nie chodził Krupówkami góra dół, tylko stał przy oczku i tam można było z nim zrobić zdjęcie. Potem, gdy byłem nastolatkiem, zaczęły się pojawiać podróby misiowate, które nie mają nic wspólnego z naszą tradycją, bo niedźwiedź jest jeden. Widuję na Krupówkach te poprzebierane miśki. To podróbki również w tym sensie, że nie są stąd – mówi Bartłomiej Jurecki, znany fotograf "Tygodnika Podhalańskiego".
– To ludzie, którzy przejeżdżają tu dorobić. Wymieniają się kostiumami i z reguły nie są mile nastawieni do mieszkańców i do turystów, bo chcą wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy. Ten miś to na pewno jedna z takich osób. Nie znam tego człowieka. Wydaje mi się, że sposób, w jaki mówi, nie ma nic wspólnego z tutejszymi. Jestem przekonany, że nie jest stąd – dodaje.
Wiadomo, że mężczyzna zapłacił mandat i to nie pierwszy raz.
– Nie jest z Zakopanego. Od kilku lat jest na naszym terenie. Na koncie ma już wiele mandatów. Są to mandaty gotówkowe, gdyż jest to osoba bez stałego miejsca zameldowania. A ustawa jasno precyzuje, że osoba, która nie ma stałego miejsca zamieszkania, musi płacić gotówką – słyszymy wStraży Miejskiej w Zakopanem.
"Miś, który pracuje zgodnie z przepisami prawa"
Różnice między misiem, panem Markiem, a misiem z nagrania tłumaczą tak:
– Pan Marek jest misiem, który pracuje zgodnie z przepisami prawami. Uchwała o parku kulturowym zezwala na elementy, które są związane z regionem, czyli na handel takimi towarami w tym miejscu, czy robienie zdjęć z misiem. Jedynym warunkiem jest uzyskanie zgody z Urzędu Miasta. Wtedy można robić zdjęcia z misiem, ale mówimy o misiu typowo białym, nie brunatnym.
– W przypadku pana z nagrania, nie czepiamy się misia białego, ale on kooperuje z osobą, która występuje jako miś brunatny. A ten jest zakazany. Faktem jest też, że na chwilę obecną on nie ma zgody na to, żeby być w obszarze parku kulturowego. Nie dokonał pewnych formalności względem urzędu.
Burza z misiem pokazuje jednak przy okazji większy problem, z jakim boryka się Zakopane.
– W potocznych opiniach górale są chytrzy na dutki. Ale w większości mamy do czynienia z osobami, które nie są rodowitymi góralami. Niestety, mamy do czynienia z napływem takich ludzi do Zakopanego. To tzw. gorączka złota. Wiemy, że czymkolwiek nie będzie się handlowało, cokolwiek nie będzie się robiło, to na Krupówkach się zarobi. Turyści chodzą po prostu jak zaczarowani. I trudno się dziwić. Mają wolne, chcą się zrelaksować, nie myślą o przyziemnych sprawach. Lewitują – słyszymy.
A inni chcą zarobić.
Na Krupówkach borykają się z tym nie od dziś.
Jak to wszystko wpływa na wizerunek Zakopanego, wiadomo.
Bartłomiej Jurecki, fotograf, rodowity zakopiańczyk, który wiele lat mieszkał przy Krupówkach, mówi, że jest człowiekiem, który od lat walczy z takimi Krupówkami, jakie teraz są.
– Nie podoba mi się wszechobecna tandeta na nich i chińszczyzna. Widzę, jakie towarzystwo przyciąga to miejsce, widzę zmiany i różnice z innymi miejscami za granicą. Ale Krupówki nie są takie tylko przez to, że górale stwierdzili, że idą w chińszczyznę. Przede wszystkim zmienił się turysta, który jest tu na chwilę, żeby zaliczyć Krupówki, kupić gadżety, czy zrobić zdjęcie z misiem i wrzucić na Instagram. A potem wrócić do miasta bez zwiedzania gór i tradycji tego miejsca. To mnie zawsze denerwuje. Jeśli to się nie zmieni, zawsze będzie popyt na to, co teraz mamy – zwraca uwagę.