– Wkurza mnie wizja, że pewnego dnia będzie chciała po coś bardzo mocno sięgnąć i zabierze jej to ktoś sprzed nosa. A będzie mógł to zrobić ten ktoś tylko dlatego, że ma penisa – przyznaje Jan, ojciec Zuzi. Jan to jeden z mężczyzn, który z okazji Dnia Kobiet zgodził się opowiedzieć nam, co czuje, myśląc o przyszłości swojej córki, czego się boi, żyjąc w kraju, w którym kobiety wciąż walczą o równe traktowanie.
Reklama.
Reklama.
Jan, ojciec 10-letniej Zuzi: Wierzę w nią
Nie mam takich standardowych obaw, o których się słyszy – o to, że zostanie skrzywdzona, że sobie nie poradzi. Wierzę w nią. Staram się, żeby ona wierzyła też w siebie, żeby potrafiła znaleźć sobie miejsce w świecie, żeby drążyła, pytała. Wiem, że poradzi sobie ze światem i z dupkami, na których bez wątpienia trafi.
Nie boję się o nią. Ale wkurza mnie wizja, że pewnego dnia będzie bardzo mocno chciała po coś sięgnąć, a ktoś zabierze jej to sprzed nosa. I ten ktoś będzie mógł to zrobić tylko dlatego, że ma penisa. To autentycznie sprawia, że się we mnie gotuje.
I to już niestety oglądam. Na placu zabaw, kiedy chłopiec chce wejść na zjeżdżalnię, to się wpycha przed moją córkę i zjeżdża. Kiedy chłopiec chce sobie pokrzyczeć, czy walić w metalowe pręty, to sobie krzyczy i sobie wali. Rodzice chłopców ewidentnie wciąż pozwalają im na więcej, bo "chłopcy muszą się wyszumieć".
I nie, nie chodzi mi o to, żeby dziewczynki zaczęły być bardziej aspołeczne. Chciałbym, żeby wytłumaczono tym chłopcom, że świat nie należy do nich i żeby trzymali się zasad i byli bardziej empatyczni.
Czego chciałbyś dla niej?
Zniesienia barier. Od tych małych, jak to, żeby nikt jej nie poprawiał, gdy mówi, że chce zostać architektką (swoją drogą, ten straszny łamaniec językowy, jak uważają przeciwnicy feminatywów, potrafi wymówić dziewięciolatka, więc wam też się uda). Po te duże, jak luka płacowa, czy chłopackie społeczności kontrolujące różne branże, gdzie nie da się rozwijać, jeśli nie pije się wódki z kolegami.
Czy zmieniła się twoja perspektywa dotycząca szeroko rozumianej kobiecości, od kiedy jesteś ojcem córki?
Diametralnie. Przed jej narodzinami byłem liberałem, teraz jestem bardzo mocno lewicowy. Pewnie nie tylko dzięki niej, ale wychowywanie córki otwiera oczy. Zdecydowanie.
Nie powiem oczywiście, że teraz wiem, co to jest nierówność płci, bo żeby to naprawdę wiedzieć, trzeba w tym żyć. Ale zacząłem być bardziej czuły, zacząłem wyłapywać pewnie niuanse, które do mnie nie trafiały wcześniej. Właśnie takie rzeczy jak relacje na placu zabaw, kształt reklam czy ogólnie komunikacji w społeczeństwie skierowanej do kobiet, podejście nauczycielek w przedszkolu.
Gdy jej koledzy na 11 listopada kolorowali ułanów, ona kolorowała kotyliony. I to samo w sobie nie było szokujące. Ale gdy zapytałem o to nauczycielkę, to ona absolutnie nie rozumiała, że to jest problem. Nawet nie problem, nie rozumiała, że w ogóle można nad tym się zastanowić.
Tego bym chciał przede wszystkim od społeczeństwa – otwartości do refleksji w temacie nierówności płci.
Marcin, tata 3-letniej Malwiny: Ojcostwo to wielki miks strachu i radości
Boję się tylko o to, że gdzieś na swojej drodze trafi na osobę, która stłamsi w niej jej dziecięcą radość, poczucie humoru i ciekawość świata i że to ta osoba ukształtuje jej charakter według swojego widzimisię, a nie tego, jaka naprawdę jest moja córka.
Mówię to głównie w kontekście edukacji, czyli pań w żłobkach, przedszkolu czy w końcu nauczycieli, dla których to po prostu statystyka, a dla mnie i żony cały świat.
Myślę, że od samych narodzin ilość lęków o zdrowie dziecka jest tak duża, że z czasem po prostu pojawiają się kolejne dostosowane do odpowiedniego wieku. Generalnie ojcostwo to wielki miks strachu i radości.
Czego chciałbyś dla niej?
Żeby nigdy nie zatraciła tej radości i ciekawości świata, która aż się z niej wylewa.
A może sam kiedyś w jakiś sposób – być może nieświadomie – potraktowałeś źle jakąś kobietę i nie chciałbyś, żeby spotkała takiego gościa, jakim byłeś?
Nie mam sobie nic do zarzucenia pod tym względem. Żona się śmieje, że jestem zięciem idealnym.
Czy zmieniła się twoja perspektywa dotycząca kobiecości, od kiedy jesteś ojcem córki?
Na razie nie, ale to wynika pewnie z tego, że córka ma dopiero trzy lata, więc te grubsze rozkminy pojawią się dopiero za jakiś czas. Teraz po prostu skupiam się na tym, by wiedziała, że wszystko jest możliwe, że ze wszystkim da sobie radę.
No może z przekory, gdy czasami widziałem np. butelki lub bidony do picia, a "dziewczyńskie" były różowe, "chłopięce" niebieskie, to kupowałem niebieskie.
Kamil, tata 5-letniej Hani: Żeby nie musiała się bać
Boję się, żeby nie stała się jej krzywda. Tak zwyczajnie... Ostatnio, nawet podczas jazdy taksówką, słucham dużo audycji o tym, jak kobiety muszą myśleć o swoim bezpieczeństwie.
Czego chciałbyś dla niej?
Chciałbym równych szans i możliwości, żeby nie musiała udowadniać, że jest 2 razy lepsza od mężczyzny, żeby dostać wyższe stanowisko pracy. Świadomość zwiększa się oczywiście z czasem.
Świadomość i wiedza o potrzebach. Dlatego chciałbym, żeby Hania była otoczona ludźmi, który mają wzgląd nie tylko na potrzeby kobiet, ale też i innych.
Generalnie chciałbym dla niej równych szans i bezpieczeństwa, żeby nie musiała się bać, że kogoś "sprowokuje" wyglądem, zachowaniem etc. Takich obaw mężczyźni nie doświadczają.
Paweł, tata 3-letniej Marysi:
Boję się tysiąca nowych rzeczy. Ba, zrobiłem się strasznie ckliwy. Jak tylko widzę, że w jakimś filmie czy dokumencie coś złego dzieje się jakiemuś dziecku, to tylko czekam, aż moja córka wróci ze żłóbka i ją wycałuję.
Boję się tysiąca rzeczy. O jej zdrowie, o to, czy wychowa się w bezpiecznym kraju, o to, czy będę dla niej dobrym ojcem, czy ją utrzymam, czy trafi do dobrego przedszkola, potem dobrej szkoły. Już odkładam jej pieniądze. Robię milion rzeczy właśnie z jednej strony z miłości, ale z drugiej strony zwyczajnie z obawy o jej przyszłość. To przyszło zupełnie naturalnie, żeby nie powiedzieć – totalnie bez kontroli.
Czego chciałbyś dla niej?
Tego wszystkiego, czego ja nie miałem. Nie dlatego, że rodzice nie dawali mi czegoś. Ja jestem z tak zwanej dobrej rodziny. Rodzice zawsze dawali z siebie wszystko i nie mogę im niczego zarzucić. Ale wychowywałem się w innych czasach i wiele rzeczy nie było tak oczywistych, jak dzisiaj.
Staram się więc swojej córce od najmłodszych lat (dosłownie) pokazywać świat (też dosłownie), rozwijać w niej jakieś pasje, pokazywać nowe rzeczy, stawiać przed nią wyzwania.
Wreszcie chcę, żeby miała szansę wyrosnąć na piękną (mówię o jej wnętrzu) osobę, pełną empatii, taką, która będzie lepszą wersją mojej żony, bo na pewno nie mnie.
To chyba naturalne, nie mam tu nic przesadnie odkrywczego do powiedzenia. Chciałbym, żeby żyła w kraju, w którym kobieta zarabia tyle samo co mężczyzna, w którym nie są kwestionowane jej kompetencje tylko z powodu płci.
Na dobrą sprawę to są rzeczy, o których przeciętny facet na co dzień… niespecjalnie myśli. Takie są brutalne realia. Ale kiedy okazuje się, że to może dotknąć twoją córkę, to człowiek momentalnie trzeźwieje.
Czy zmieniła się twoja perspektywa dotycząca kobiecości, od kiedy jesteś ojcem córki?
A to w ogóle jest fascynujące, bo tak jakby odkrywam, jak rodzi się w niej ta kobiecość. Na dobrą sprawę jedyna kobiecość, jaką do tej pory znałem, to taka… dorosła.
Moja córka oczywiście na razie jest głównie dzieckiem, ale widzę, jak płeć determinuje pewne jej zachowania. Jest bardzo krucha i wrażliwa, a to raczej rzeczy, które są dla mnie pewną nowością.
Widzę też, że jest kompletną kopią mojej żony i to jest dla mnie fascynujące, chociaż nie mam złudzeń, że jestem w tej podróży trochę pasażerem. To oczywiście jest córeczka tatusia, ale jednak… córka mojej żony.