Zawsze mieli aborcję na sztandarach, zaciekle o nią walczyli, dawali nadzieję kobietom i już pierwszego dnia nowej kadencji Sejmu złożyli dwa projekty ws. aborcji. Ale to, w jaki sposób Lewica zachowuje się teraz w tej walce, nie wszystkim się podoba. Jedni krzyczą, że to nie temat na wybory samorządowe. Drudzy, że rozbijają koalicję. Jeszcze inni mają dość ataków w rodzaju "Wy... z tym spokojem" posłanki Żukowskiej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Uważam, że to, co robi Lewica, jest po prostu obrzydliwe. W cyniczny sposób wykorzystują teraz emocje wokół aborcji do budowania swojej narracji przedwyborczej. Mając pełną świadomość, że nie było kompromisu wszystkich klubów, robią burdę, wzniecają negatywne emocje w kraju, polaryzując ludzi i napuszczając jednych na drugich – reaguje na zachowanie Lewicy Izabela Bodnar, posłanka Polska 2050.
Nie zostawia na niej suchej nitki. – Lewica zachowuje się w sposób małostkowy, nieodpowiedzialny, jakby nie dojrzała do bycia poważnym partnerem w poważnej polityce. Wszyscy w Polsce mamy już dość kłótni i sporów. Potrzebujemy rozsądku i dialogu, a nie socjalistycznych, dzikich, egoistycznych harców. One nas nie doprowadzą do poprawy sytuacji kobiet w Polsce – mówi.
Dodaje jeszcze, że "Lewica nie rozumie, że tylko współpraca jest fundamentem postępu i skuteczności działania". Nie kryje emocji.
– Po tylu latach okupowania Polski przez jarzmo PiS, wszyscy się zebraliśmy. Udało nam się podjąć współpracę ponad podziałami. I niesamowite jest to, że Lewica po tak krótkim czasie tak się zachowuje. To kompletnie dziecinne. Druzgocące. Widzę, że coraz więcej ludzi jest wręcz zniesmaczonych narracją Lewicy, która wokół tematu aborcji nakręca spiralę. To się odczuwa – mówi.
– Poziom narracji, który schodzi do wulgaryzmów używanych w mediach społecznościowych, jest nie do zaakceptowania. I nie ma na to zgody. My jesteśmy partią, która chce zająć się tą kwestią w sposób skuteczny. A nie tylko wymachiwać przez publicznością, jacy jesteśmy zdeterminowani, by to zrobić – przekonuje.
Ktoś powie – to jednostronna opinia posłanki Hołowni, który nadepnął Lewicy na odcisk. Nic dziwnego, że go broni. Ale oddaje ona wiele emocji, jakie ostatnio przewijają się pod adresem Lewicy – w sieci, w rozmowach, w ogólnym odbiorze.
"Chyba nie mają innych tematów na wybory"
Podkreślmy – nie chodzi o samą kwestię aborcji i liberalizacji prawa. Ona już dawno powinna być wyciągnięta na świecznik przez obecny rząd i kobiety mają prawo się tego domagać. Ale chodzi o odbiór obecnej walki o nią przez posłanki i posłów Lewicy.
O opinie, że Lewica chce rozsadzić koalicję, że gra aborcją w wyborach samorządowych, że nie może spokojnie poczekać jeszcze kilku tygodni. Że tej walce nadaje agresywną twarz, która niektórych zraża. "Za brak legalnej aborcji podziękujcie Lewicy, a nie Hołowni" – napisał nawet w komentarzu Grzegorz Sroczyński w gazeta.pl.
– Ja już tego nie słucham. Nie podobają mi się te ataki. Chyba nie mają innych tematów na wybory samorządowe – słyszę od znajomej, której nigdy z prawicą nie było po drodze.
"Ale tak szczerze, to poza aborcją, aborcją i aborcją, to co jeszcze możecie zaoferować kobietom?", "Dlaczego Lewicy zależy tylko na głosach kobiet? Dlaczego całą kampanię kierują na kobiety?", "Opieranie kampanii wyborczej do samorządów o aborcję to jakaś totalna aberracja" – tak reagują też internauci m.in. na profilu Lewicy na X.
– Czy my widzimy, że oprócz aborcji Lewica ma nam coś jeszcze zaproponowania? Do wyborów zostało jeszcze trochę czasu. Z każdym dniem będziemy się przekonywać, że król jest nagi. I poza aborcją i spektakularnymi gestami nic więcej się nie kryje. A państwo jest zbiorem dużo większej ilości problemów, które trzeba rozwiązywać, a nie tylko i wyłącznie podniecać temat, który zawsze wzbudza ogromne emocje – wytyka Izabela Bodnar, która sama jest za liberalizacją prawa wyborczego.
Lewica oczywiście ma swój ogólnopolski program samorządowy, ale w tym momencie ginie w natłoku aborcyjnych emocji. Co nie zmienia faktu, że Lewica jest dziś wszędzie i jeśli dopnie swego, kobiety na pewno będą jej bić brawo.
"Hołownia niepotrzebnie nie popatrzył do kalendarza"
Socjolog polityki, prof. Jacek Wódz ze Śląska, zauważa: – Lewica ma teraz swoje pięć minut. Jakby na to nie patrzeć, można mieć nawet wrażenie, że paradoksalnie zawdzięcza to marszałkowi Sejmu, Szymonowi Hołowni, który przekładając debatę o aborcji, zrobił jej swoisty prezent przed wyborami.
– Generalnie po 8 latach rządów PiS Lewica ma taki trochę okres sukcesów za darmo. Dlaczego? Ja ciągle twierdzę, że PiS w niczym nie jest partią konserwatywną. To partia wiejsko-narodowo-tradycjonalistyczna. A ponieważ elektorat lewicowy jest wyraźnie miejski, to na tym zyskuje – zauważa socjolog na wstępie.
Efekty decyzji Hołowni widzimy codziennie. Politycy Lewicy się gotują. Grzmią, że jeszcze tej kadencji aborcja będzie bezpieczna, legalna i bezpłatna do 12. tygodnia ciąży. Wbijają szpile Hołowni, że ukradł kobietom Dzień Kobiet. Rzucają słowa, które z kolei burzą opinię publiczną, jak słynne już "Wypie***aj z tym spokojem" Anny Marii Żukowskiej, szefowej klubu parlamentarnego Lewicy.
Robert Biedroń niemal apelował w RMF FM: – 7 kwietnia będą wybory i myślę, że to jest dobry moment, żebyśmy wszystkim pokazali, co myślimy o polityce Trzeciej Drogi. Pokazali im czerwoną kartkę. Nie ratujmy już tych, którzy nie chcą ratować kobiet.
Tak, z dnia na dzień, w oczach wielu aborcja nagle stała się paliwem wyborczym w kampanii samorządowej.
– Hołownia niepotrzebnie nie popatrzył do kalendarza i nie obliczył sobie, w którym momencie podjęcie tej debaty będzie dla niego korzystne. De facto dał sobie to narzucić. Lewica to zrozumiała i podniosła sprawę, że mija czas i nic się nie dzieje. Brak timingu to w polityce taktyczny błąd. Hołownia powinien popatrzeć na daty poszczególnych sesji i ważnych wydarzeń i zastanowić się, w którym momencie można to zrobić. Nie zrobił tego – mówi prof. Wódz.
Czy ta kwestia w ogóle może więc pomóc Lewicy w wyborach samorządowych?
– To pomoże im w zmobilizowaniu bardzo jednoznacznie określonego kobiecego elektoratu młodych kobiet wielkomiejskich. Dlatego, że poprzez swoje zachowanie udało im się wysforować na pierwsze miejsce obrońców tej właśnie grupy. Ale czy to jest grupa na tyle duża, żeby to wpłynęło w sposób istotny na wyniki? Tego nie wiem – odpowiada socjolog.
Uważa, że część tradycyjnej, starszej, Lewicy jest lekko zakłopotana tym zachowaniem, bo trochę obawia się, żeby nie przykryło to innych problemów.
– Ale rozumiem młodą Lewicę. Oni korzystają z tego, że akurat otwarło się okienko, w którym mogą zaistnieć. Tylko teraz będzie problem, czy z tego momentu, w którym los dał im prezent, potrafią wyjść z ciosem. Czy mają plan na to, jak z momentu podniecenia tej części elektoratu wyjść na szersze pole walki o prawa kobiet, a nie tylko o aborcję. Czy też szybko się tym zadowolą i na tym będzie koniec – komentuje prof. Jacek Wódz.
"Lewica będzie gwarantem tego, że aborcja będzie legalna"
Wiadomo, że to Lewica najbardziej walczyła w kwestii aborcji. Gdy w sierpniu 2022 roku, podczas Campusu Przyszłości, Donald Tusk rzucił obietnicę: –
– Pierwszego dnia po wygranych wyborach zaproponujemy Sejmowi ustawę, zakładającą, że aborcja do 12 tygodnia będzie wyłącznie decyzją kobiety.
Robert Biedroń odpowiedział na to w rozmowie z PAP:
– W następnym rządzie Lewica będzie gwarantem tego, że aborcja będzie legalna. I będziemy pilnować, by tym razem nikt z naszych partnerów nie zatrzasną
To był jej sztandarowy postulat w kampanii parlamentarnej.
Lokalni politycy Lewicy nie dziwią się więc, że temat tak teraz wybrzmiewa i to w taki sposób.
Ba, od lokalnej polityczki związanej z Szymonem Hołownią słyszymy, jak usprawiedliwia Lewicę.
– Uważam, że takie tematy powinny być zostawione na spokojny czas, żeby normalnie można było je przedyskutować, nie na wybory samorządowe. Ale w Lewicy próbują każdego chwytu, są bardzo zdeterminowani, idą w jednym kierunku. Nie jestem za tym, żeby aborcja poszła na żywioł, ale uważam, że kobiety powinny mieć wybór. W jakimś sensie staram się zrozumieć Lewicę – mówi, prosząc o anonimowość.
"Potrafię zrozumieć frustrację Żukowskiej czy Biedronia"
Lokalni politycy Lewicy nie muszą się starać. Oni murem stoją za postulatami kobiet.
– Tylko Lewica cały czas jest konsekwentna w swoich poglądach w tym zakresie. Mnie denerwuje cały czas rozgrywanie tego tematu na scenie politycznej. On powinien być raz na zawsze załatwiony i chciałbym, żeby wreszcie tak się stało. Wcześniej rządził PiS i po prostu nie mogło się to wydarzyć. Ale dziś, wszyscy, którzy grają sprawami kobiet, powinni chociaż raz nie wtrącać się w ich sprawy i rozwiązać ten temat – reaguje Tomasz Niedziela, lewicowy radny z Sosnowca, były sekretarz Śląskiej Rady Wojewódzkiej SLD, dziś jej wiceszef.
– Dla mnie jest jasne, że 15 października kobiety zadecydowały o wyniku wyborów. To, co zrobił marszałek Hołownia, dyskwalifikuje go w tym temacie. Ja kompletnie nie dziwię się dziewczynom i ich oburzeniu. Potrafię zrozumieć frustrację Żukowskiej, czy Biedronia. Uważam, że języka wulgarnego nie powinno być w przestrzeni publicznej, ale rozumiem też oburzenie kobiet, które różnie na to reagują. Szkoda, że wewnątrz koalicji musimy używać wulgaryzmów, żeby zwrócić uwagę na problem. Chciałbym, żeby to kobiety wreszcie decydowały o swoich prawach. I żeby nikt w Polsce w 2024 roku nie miał o tym żadnych wątpliwości – mówi.
Dlaczego Lewica wcześniej nie naciskała? – Ależ naciskała. To jest pochodna naszej mocy w koalicji i trzeba to sobie uczciwie powiedzieć – odpowiada.
"Mijają tygodnie, miesiące i nic się nie dzieje"
Pytamy lokalną Lewicę, bo w końcu jesteśmy przed wyborami samorządowymi. A według przekonania wielu, temat aborcji nie powinien być podnoszony w czasie wyborów samorządowych. Lewica widzi to jednak inaczej.
– Nie jestem za tym, żeby ten temat dzielił koalicję. Ale Lewica ma szczególną odpowiedzialność za realizację tego postulatu wyborczego, bo najbardziej podnosiła go w swoim programie w wyborach parlamentarnych. Naturalne jest, że mówi o tym, postuluje to i najbardziej "ciśnie" w tym temacie. Trzecia Droga chyba najmniej chciała mieć z tym cokolwiek wspólnego. Na pewno nie był to dla niej taki priorytet jak w Lewicy. I teraz Lewica konsekwentnie się tym zajmuje. Mija pół roku od wyborów. Kadencja trwa cztery lata. Zostało nam 3,5 roku. To nie jest dużo – reaguje w rozmowie z naTemat Marcin Chłodnicki, wiceprezydent Kielc.
Nawet nie ma cienia wątpliwości, że Lewica robi dobrze, że teraz tak ten temat podnosi.
– Aborcja była jednym z głównych postulatów, który przeważył o tym, że obecna koalicja rządząca wygrała wybory. Nawet politolodzy, socjolodzy mówili, że tak naprawdę te wybory wygrały kobiety. One poszły do wyborów, one tego oczekiwały. A mijają tygodnie, miesiące i nic się nie dzieje. Lewica złożyła swoje projekty w pierwszych dniach po zaprzysiężeniu Sejmu. Marszałek Hołownia mówił, że nie będzie zamrażarki. Nie dziwię się, że problem zaczął nabrzmiewać – mówi.
Mówi, że temat przewija się teraz podczas spotkań wyborczych. Ze sami dziennikarze lokalnych mediów pytają o oto i widać, że ta kwestia rzutuje na kampanię samorządową. On nie ma nic przeciwko.
– Niektórzy twierdzą, że to źle. Inni, że bardzo dobrze. Słyszę, że chcemy osłabić koalicję. Ale ja nie jestem z tych polityków samorządowych, którym miałby przeszkadzać temat ogólnopolski w kampanii, w której zabiegam o głosy mieszkańców mojego miasta. W czym one mają przeszkadzać? Wyborcy mają prawo wiedzieć ode mnie, jakie mam poglądy. Nawet jeśli nie ma to bezpośredniego związku z programem dla mojego miasta – mówi.
A że teraz? Przed wyborami samorządowymi?
– My zawsze jesteśmy w jakiejś kampanii. Wyszliśmy z parlamentarnej, jesteśmy w trakcie samorządowej. Potem będzie druga tura wyborów. I wejdziemy w kampanię do PE. Potem będziemy wybierać prezydenta Polski. I znów będą kolejne wybory parlamentarne. Jeśli tej sprawy nie rozstrzygnie ten parlament i obecny większościowy rząd koalicyjny, to zawiedziemy oczekiwania tej części elektoratu, która na niego głosowała. To poważna sprawa – mówi wiceprezydent Kielc.
Taka nachalna, wroga, konfrontacyjna narracja powoduje efekt odwrotny niż dojście do tego, żebyśmy pomogli zawalczyć kobietom o ich prawa. Apeluję do posłanek i do Lewicy, żeby przed wyborami niepotrzebnie nie podsycali złych nastrojów, które znowu mogą nas skłócać.
Izabela Bodnar
posłanka 2050
Elektorat oczekuje realizacji obietnicy wyborczej. I faktycznie niektórym koleżankom zaczynają puszczać nerwy. Ale gdyby nie było kampanii samorządowej, temat też by się wylał. Bo na co jeszcze czekać? Przecież większość naszego elektoratu, a także PO i Trzeciej Drogi, oczekuje liberalizacji.