W piątek wieczorem doszło do ataku terrorystycznego pod Moskwą. FSB potwierdziła już informację o 40 osobach zabitych. Jest też ponad 100 rannych. Od razu pojawiły się teorie spiskowe, że Ukraina stoi za tym atakiem. Taką narrację kategorycznie odrzuciły władze USA i sama Ukraina. Głos w sprawie zabrały też polskie władze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ukraina miała coś wspólnego z atakiem w Moskwie? Władze USA zabrały głos
Biały Dom uważa, że Ukraina nie ma nic wspólnego z tym, co wydarzyło się pod Moskwą. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby powiedział mediom, że "nic nie wskazuje na to”, że Ukraina była zamieszana w ten "straszny" atak.
– Te obrazy są po prostu okropne. Po prostu trudno je oglądać. Nasze myśli są oczywiście z ofiarami tego okropnego ataku – powiedział reporterom. I dodał: – Są mamy, ojcowie, bracia, siostry, synowie i córki, do których jeszcze nie dotarła ta wiadomość. To będzie ciężki dzień. Dlatego jesteśmy z nimi myślami.
Tymczasem Ukraińcy uważają, że za atakiem pod Moskwą stoi Kreml. – Atak na salę koncertową w Moskwie to świadoma prowokacja reżimu Putina, przed którą ostrzegała wspólnota międzynarodowa – przekazał Andrij Jusow z ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR).
Głos w sprawie zabrał też szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podoliak. Podkreślił, że Ukraina nie była zaangażowana w atak terrorystyczny w Rosji. On jednak też wyraził sugestię, że stoją za nim władze rosyjskie.
Tusk: służby informują mnie na bieżąco o okolicznościach zamachu w Moskwie
Sytuacji przyglądają się też polskie władze. "Szefowie MON, MSWiA i koordynator służb specjalnych informują mnie na bieżąco o okolicznościach zamachu w Moskwie i możliwych konsekwencjach dla sytuacji w regionie i bezpieczeństwa kraju" – napisał premier Donald Tusk w serwisie X.
Według jednego z naocznych świadków terroryści weszli do budynku i zaczęli do wszystkich strzelać, a także rzucali koktajle Mołotowa, po czym wszystko się zapaliło.
Służby w Rosji szukają obecnie czterech mężczyzn w zakamuflowanych ubraniach, którzy mogli uciec z miejsca zdarzenia. Tymczasem ciała zabitych w ataku są składowane w pobliżu zaatakowanego centrum. Budynek zaczął się też walić. Jedna osoba miała zostać zatrzymana.
Co ważne, NATO-wskie służby ostrzegały już na początku marca, że może dojść do zamachu w Rosji. "Ambasada monitoruje doniesienia, że ekstremiści planują wkrótce zaatakować duże zgromadzenia w Moskwie, w tym koncerty, a obywatelom USA zaleca się unikanie dużych zgromadzeń w ciągu najbliższych 48 godzin" – apelowała już 7 marca ambasada USA w Moskwie. Wówczas jednak nic się nie wydarzyło.
W Rosji nieraz już dochodziło do ataków, a jeden z nich był szczególny. Chodzi o wydarzenia z października 2002 roku, kiedy doszło do ataku w teatrze na moskiewskiej Dubrowce.
Grupa uzbrojonych terrorystów wzięła wówczas jako zakładników ponad 900 osób na widowni i wykonawców musicalu. Trzy dni później siły porządkowe rozpoczęły operację uwalniania zakładników. Podczas ataku terrorystycznego i akcji wojska oraz policji zginęło 130 zakładników i wszyscy terroryści.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.