
To najdłuższy test w moim życiu. Prawdziwie długodystansowy. Od ponad trzech lat użytkuję bowiem opony marki Nokian – zarówno letnie, jak i zimowe. To zupełnie wystarczający czas, aby poznać mocne i słabe strony danego kompletu ogumienia. I z perspektywy czasu przyznaję, ze opony Nokiana dają radę.
Na początek może trochę suchych informacji o warunkach, w których przeprowadziłem test. Oraz o jakich oponach w ogóle mowa.
Otóż na co dzień użytkuję Audi A5 drugiej generacji z 2019 roku. Trudno powiedzieć, że jeżdżę (tym autem) jakoś dużo. Od jesieni 2020 roku (wziąłem roczne auto w leasing) pokonałem tym samochodem raptem 43 tysiące kilometrów, a zaraz stukną nam razem cztery lata. Z grubsza dziesięć tysięcy kilometrów rocznie.
Okej, a jakie opony w ogóle testowałem?
Zimowe: Nokian WR Snowproof P w rozmiarze 245/35 R 19 93W XL. Do tej pory pokonałem na nich cztery zimowe sezony.
Letnie: Nokian Powerproof w analogicznym rozmiarze 245/35 ZR 19 93Y XL. Trzy letnie sezony za nami, zaraz rozpocznie się czwarty.
Na zdjęciach w tekście pokazuję opony zimowe – zdjęcia zrobione na letnich gdzieś mi wyparowały, za co przepraszam każdego czytelnika. Ale to ten sam rozmiar, więc z wyglądu są bardzo podobne. A ważniejsze są zresztą wrażenia z jazdy.
A więc do rzeczy:
1. Opony zimowe Nokiana to klasa sama dla siebie
Generalnie z letnich jestem zadowolony, ale to właśnie zimowe Nokiany mnie urzekły. Oczywiście nie ma tu zaskoczenia – wszak to marka skandynawska, która umie tworzyć ogumienie zarówno na prawdziwą, mroźną zimę, jak i na taką typową, męczącą, nieprzewidywalną, środkowoeuropejską pluchę.
W każdym razie tak właśnie sam producent reklamuje opony z serii Snowproof – jako komfortowe i precyzyjne na suchej autostradzie, ale także niezawodne w błocie pośniegowym czy na ośnieżonych drogach. I faktycznie – nie mam tu nic do zarzucenia, a opony dawały sobie radę w nawet najgorszych warunkach.
Bo może i na co dzień mieszkam w Warszawie, ale… moi teściowie są z Suwałk. Więc tak, test prawdziwą zimą został odbyty i zaliczony. Jak twierdzi producent, wzór bieżnika został zoptymalizowany tak, aby zwiększyć powierzchnię kontaktu opony z jezdnią, co owocuje lepszą przyczepnością, sterownością i przewidywalnymi reakcjami na ruchy kierownicy.
Tyle sucha informacja prasowa, a ja oczywiście testów laboratoryjnych nie przeprowadziłem. Niemniej jednak – jazda była komfortowa, nie ślizgałem się (a moje Audi nie ma quattro), za co odpowiada zoptymalizowany kształt lameli i rowków, a opony jak na zimowe są zaskakująco ciche. Nawet kiedy odprowadzasz spod kół litry wody na mokrej autostradzie.
I naprawdę, na śniegu jest naprawdę przyzwoicie. Owszem, nic nie zastąpi opony z kolcami w takich warunkach (u nas to nielegalne), ale… widać, że te opony projektował ktoś z pomysłem. Wewnątrz rowków znajdują się bowiem dodatkowe nacięcia, które producent nazywa pazurami śnieżnymi. To działa.
2. Opony letnie także dają radę
Nokian to oczywiście uznany producent opon zimowych, ale w swojej ofercie ma także ogumienie na lato. I to była pewna niewiadoma.
Bo jak kiedyś w prywatnej rozmowie powiedział mi przedstawiciel jednej z konkurencyjnych marek, Nokian oczywiście umie robić opony na zimę, ale letnie to inna historia. Przynajmniej według niego. Ile w tym było złośliwości, wie tylko on.
W każdym razie ja jestem zadowolony. Właściwie jedyna rzecz, która mi nie przypadła do gustu, to hałas generowany przez te opony. Jako kierowcy jesteśmy przyzwyczajeni, że to raczej zimowe opony są głośniejsze. A tu niespodzianka.
Ale w praktyce opony sprawdzają się doskonale i świetnie kleją. Raz zdarzył mi się na nich tylko poślizg, który mnie zaskoczył – na trasie szybkiego ruchu, gdzie w weekend (a to był poniedziałek, doskonale pamiętam) wylano świeży asfalt. Zwyczajnie był jeszcze śliski, nienagumowany.
Problemy rodem z Formuły 1, ale poślizg był. Na szczęście łatwy do wyprowadzenia.
Opony dają radę, ale jednocześnie zostały przygotowane z typowo nokianowskim podejściem do tematu. Producent nazywa to podwójną strefą bezpieczeństwa. Na oponie jest bowiem strefa, która zapewnia świetną wydajność w zakrętach na suchej nawierzchni, ale jest także strefa bezpiecznej jazdy po mokrej nawierzchni, która zmienisz ryzyko aquaplaningu. Dobrze to widać na poniższym wideo:
Aha – te opony są polecane nie tylko do aut klasy wyższej, ale też hybrydowych czy po prostu elektrycznych.
3. Mam pewne obawy o trwałość
Napisałem wcześniej, że przejechałem na tych oponach raptem 40 tysięcy kilometrów przez cztery lata. Tak, ale jednocześnie… kilometrów robię w ciągu roku znacznie, znacznie więcej, ponieważ testuję w naTemat auta.
I muszę powiedzieć, że tak jak swoje prywatne (jakiekolwiek, nie tylko Audi) mam już od około 10 lat, a po drodze jeździłem też setkami aut do testów, tak tylko na Nokianach zdarzyło mi się po pierwsze złapać kapcia (co jeszcze może być pechowe), a po drugie… przeciąć oponę. Wpadłem we wcale nie tak dużą dziurę w jezdni i po prostu ją przeciąłem. Nadawała się tylko na śmietnik i musiałem ją wymienić. I tu też ważne: ta historia wydarzyła się na nowiutkich, raptem kilkumiesięcznych oponach.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że opony, które użytkuję, to typowe cienkie "kapcie", ale jednak. Z drugiej strony: nie ma tu żadnych innych problemów z trwałością. Opony nie są spękane, nie ma tu żadnych tego typu historii.
4. Ogółem polecam!
Ta drobna kwestia nie może jednak zniekształcić ogólnego odbioru tych opon. Od czterech lat jeżdżę na Nokianach i na drodze jestem po prostu… spokojny. A to przecież bardzo, bardzo ważne, prawda?
I przez te cztery lata miałem dość zaskakujących sytuacji, żeby cieszyć się, że jednak mam dwa komplety, a nie tylko opony całoroczne.
