logo
PiS przegra wybory do PE? Z tego powodu szykuje się powrót młodych wyborców Fot. Piotr Molecki / East News; Artur Barbarowski / East News
Reklama.

W pierwszej turze wyborów samorządowych w 2024 roku do urn poszło zaledwie 38,6 proc. spośród osób uprawnionych do głosowania w grupie wiekowej 18-29 lat. Trochę wyższą frekwencję – 49,5 proc. – odnotowano wśród wyborców w wieku 30-39 lat, ale także w tym przypadku odsetek głosujących znacznie różni się od tego z niedawnych wyborów parlamentarnych.

Komentatorzy są zgodni, że demobilizacja młodego elektoratu była jednym z głównych czynników sprzyjających zwycięstwu Prawa i Sprawiedliwości. Przecież to właśnie partia Jarosława Kaczyńskiego cieszy się najwyższym poparciem wśród osób starszych, które na wybory samorządowe poszły tłumniej.

logo
Taka była frekwencja w różnych grupach wiekowych w wyborach samorządowych w 2024 roku. naTemat.pl Grafika: naTemat.pl

Niska frekwencja wśród młodych. Dlatego nie poszli na wybory samorządowe

Dość powszechna zgoda panuje także w ocenie tego, co było jedną z przyczyn niskiej frekwencji wśród młodych Polaków. Mówi się oczywiście o kiepskiej kampanii wyborczej czy nieświadomości 20- i 30-latków w kwestii tego, czym zajmują się samorządy. Jednak najczęściej wymienianym – szczególnie przez sam młody elektorat – powodem absencji 7 kwietnia jest fakt, iż zagłosowanie poza miejscem zamieszkania było bardzo trudne.

Teoretycznie, kto bardzo chciał oddać głos, a mieszka nie tam, gdzie figuruje w spisie wyborców, do nowego spisu mógł dodać się, składając wniosek do odpowiedniego wójta, burmistrza lub prezydenta. Dobre chęci tu jednak nie wystarczyły i spora część zainteresowanych takim rozwiązaniem odpadała na etapie, w którym trzeba udowodnić stałe zamieszkania w danej gminie.

Sonda

Czy uważasz, że zagłosowanie w wyborach samorządowych poza rodzinnymi stronami było łatwe?

142 odpowiedzi

Urzędnicy mówili, że poza podaniem podstawowych danych osobowych oraz imienia ojca, złożeniem kserokopii dokumentu tożsamości i pisemnej deklaracji obywatelstwa oraz wskazaniem adresu stałego zamieszkania... wystarczy "tylko" okazać umowę najmu, oświadczenie właściciela mieszkania lub rachunek za media z danymi wnioskującego i nowym adresem.

Dla wielu młodych Polek i Polaków, którzy żyją poza rodzinnymi stronami, to jednak dowody trudne do zdobycia. Innych odstraszył ogół papierkowej roboty.

Młodzi mogą wrócić w wyborach do PE. Znów będzie można łatwo zagłosować w dowolnym miejscu

Inaczej będzie jednak w przypadku zaplanowanych na 9 czerwca wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wraca bowiem ulubiony sposób głosowania najbardziej mobilnych grup wyborców. W eurowyborach ponownie będzie można odebrać w urzędzie zaświadczenie umożliwiające zagłosowanie w dowolnej komisji w kraju, za granicą, a nawet na statku morskim.

A to przecież wygodne rozwiązanie nie tylko dla mieszkających poza miejscem, w którym figurują w spisie wyborców, ale i osób, które w dniu wyborów będą akurat w podróży.

Zdobycie zaświadczenia o prawie do głosowania jest proste – wniosek można złożyć na papierze i odebrać dokument praktycznie od ręki lub zawnioskować w formie elektronicznej. Co ważne, zainteresowani muszą wyrobić się z wnioskiem najpóźniej w 3. dniu przed dniem wyborów!

QUIZ: Kto to powiedział – Kaczyński czy Tusk?

Quiz

1 / 20 Przepraszam bardzo, panie marszałku, ale ja bez żadnego trybu...

Jest oczywiście też druga "sprawdzona w boju" z 15 października 2023 roku opcja. Każdy uprawniony do głosowania może (również najpóźniej w 3. dniu przed dniem wyborów) złożyć wniosek o dopisanie do spisu wyborców w gminie, w której będzie akurat przebywać w niedzielę 9 czerwca.

Te fakty sugerują, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego możemy spodziewać się szerszej partycypacji młodych wyborców, ale... mało prawdopodobne są cuda, jeśli chodzi o frekwencję w ogóle.

"Tradycyjnie" niska frekwencja. Eurowybory są na szarym końcu statystyki

W historycznych statystykach wybory europejskie zajmują niestety najniższe pozycje. Gdyby nie referendum ws. JOW-ów z 2015 roku, w którym wzięło udział ledwo 7,8 proc. uprawnionych do głosowania, o najniższej frekwencji zanotowanej w III RP mówiono by w kontekście wyborów do PE z 2004 (20,87 proc.), 2014 (23,83 proc.) i 2009 roku (24,53 proc.).

Ze stawki, o jaką gra się w eurowyborach, Polacy zaczęli zdawać sobie sprawę dopiero w 2019 roku, gdy osiągnięto frekwencję na poziomie "aż" 45,68 proc.

A jak wysoka będzie frekwencja w tym roku? Wszystko wciąż w rękach osób odpowiedzialnych za organizację głosowania, poszczególnych partii i ich kandydatów, a także organizacji pozarządowych. Po przespaniu walki o samorządy NGO-sy być może przebudzą się wreszcie z kilkoma dobrymi akcjami profrekwencyjnymi.

Czytaj także: