Karol Strasburger ostatnio wystąpił na Kanale Zero. Porozmawiał z Krzysztofem Stanowskim na różne tematy. Jednym z nich były żarty w "Familiadzie", które stały się już kultowym elementem tego formatu.
Dziennikarz zwrócił uwagę na to, że słabe żarty Strasburgera są wręcz ikoną, więc gdy zdarzy się prowadzącemu naprawdę dobry dowcip, to fani mogą poczuć się... zawiedzeni. W dalszej części rozmowy gość zdradził, że to on sam wymyśla, co powie przed kamerą.
W internetowym programie "Godzina Zero" wyjawił też, jakich żartów unika. Stara się nie śmiać z blondynek, bo wiele pań, gdy "opowiada tego typu anegdotę, ma niewyraźną minę".
Strasburger opisał, co działo się po pewnym wulgarnym dowcipie o... więźniach. A brzmiał on następująco:
"W więzieniu, w jednej celi, siedzi jąkała i trędowaty. W pewnym momencie trędowaty odkręcił sobie nos i wyrzucił przez lufcik. Wziął ucho i zrobił podobnie. Jąkała mu się spokojnie przygląda i mówi: – Widzę, kkkkk***a, że powoli sssssssp***sz".
– To spowodowało, że więźniowie poczuli się urażeni. Zaczęli przysyłać do telewizji listy, w których wyrażali swoje oburzenie – powiedział Strasburger.
Krzysztof Stanowski był też ciekawy, jak to jest z ankietowanymi, którzy wcześniej odpowiadają na pytania zadawane uczestnikom "Familiady".
Prowadzący przyznał, że nie zna żadnej osoby, która kiedykolwiek odpowiadała na takie pytania. Wtedy Strasburger zdradził kulisy.
– To jest tajemniczy temat. (...) Wśród ankieterów są ci, którzy się zgłaszają. Jadą nasze dziennikarki, albo osoby z produkcji, zbierają tych ludzi w jedno miejsce i przeprowadzają ankiety. To jest jedna grupa ankieterów. Druga grupa w tej chwili jest bardzo szeroką grupą internetową i oni przez internet dostają takie pytania i odpowiadają – wytłumaczył prezenter.