Polski ksiądz w kalendarzu dla gejów, wytropili go wierni. Jest reakcja kurii z Częstochowy
redakcja naTemat.pl
13 kwietnia 2024, 09:32·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 kwietnia 2024, 09:32
Polski duchowny w Wielkiej Brytanii pojawił się na zdjęciach ilustrujących gejowski kalendarz. Na ich trop wpadli wierni z byłej parafii księdza. Sprawą zajęła się już częstochowska kuria.
Reklama.
Reklama.
Przypomnijmy, że o aferze z polskim duchownym w Wielkiej Brytanii pisaliśmy tydzień temu. Portal Gazeta.pl ustalił, iż duchowny zrezygnował z urzędu proboszcza, czyli był księdzem inkardynowanym do archidiecezji częstochowskiej i delegowanym do pracy w strukturach Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii.
To wierni z parafii zgłosili sprawę przełożonym księdza, kiedy odkryli jego zdjęcia w kalendarzu dla gejów.
– Nie otrzymaliśmy dotychczas oficjalnych informacji o jakichkolwiek zarzutach lub sytuacji mogącej stanowić skandal obyczajowy. Jeśli otrzymamy takie informacje, niezwłocznie podejmiemy działania przewidziane przez prawo kanoniczne – powiedział tydzień temu portalowi Gazeta.pl rzecznik archidiecezji częstochowskiej ks. dr Mariusz Bakalarz.
Poinformował także, że ten ksiądz złożył w tym tygodniu rezygnację z pełnienia urzędu proboszcza.
Kuria reaguje na aferę
I tak jak zapowiedział w rozmowie z dziennikarzami ksiądz doktor Bakalarz, tak też uczyniono – kuria podjęła kroki i odsunęła polskiego duchownego w Wielkiej Brytanii nie tylko od posługi, ale też pełnienia wszelkich urzędów oraz pracy duszpasterskiej.
"Kuria Metropolitalna w Częstochowie z zaskoczeniem, bólem i głębokim zażenowaniem przyjęła doniesienia dotyczące podlegającego jej duchownego pracującego w strukturach Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii. Dotychczas nikt nie informował nas o niewłaściwej postawie moralnej kapłana" – czytamy w komunikacie kurii z Częstochowy.
"Po weryfikacji informacji prasowych i otrzymaniu dowodów, we współpracy z Polską Misją Katolicką w Anglii i Walii, wszczęliśmy przewidziane prawem kanonicznym administracyjne postępowanie karne. Ze względu na powagę zarzutów i wywołane zgorszenie duchowny został natychmiast oddalony od posługi i pełnienia wszelkich urzędów oraz od pracy duszpasterskiej"– dodaje kuria.
Autor komunikatu, ksiądz doktor Bakalarz, podziękował wiernym, którzy donieśli kurii o "podwójnym życiu księdza", oraz przeprosił za zachowanie duchownego.
"Przepraszamy wszystkich zgorszonych karygodnymi i urągającymi kapłańskiej postawie czynami duchownego. Oświadczamy, że zarzuty zostaną rzetelnie zbadane, a zło surowo ukarane" – podsumował rzecznik kurii.
Skandal z orgią księży w Dąbrowie Górniczej
W ostatnich latach polscy duchowni coraz częściej wywołują skandale. I tak 20 września 2023 roku "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w kościele Najświętszej Maryi Panny Anielskiej w Dąbrowie Górniczej księża zorganizowali sobie orgię. Duchowni zabawiali się ze sobą, brali tabletki na potencję i zamówili męską prostytutkę. Orgia księży miała miejsce z 30 na 31 sierpnia ubiegłego roku.
Jeden z mężczyzn w pewnym momencie stracił przytomność, a gdy na miejsce udało się pogotowie, księża nie chcieli wpuścić ratowników medycznych. W końcu medykom udało się wejść, ale dopiero po interwencji policji.
Z kolei 3 kwietnia tego roku Wirtualna Polska podała, że do Sądu Rejonowego w Dąbrowie Górniczej został skierowany akt oskarżenia w sprawie ks. Tomasza Z. – Księdza oskarżono o popełnienie czterech przestępstw – przekazał WP prok. Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu.
Jak tłumaczył serwisowi, "trzy z nich dotyczą przestępstw opisanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomani i związane są z udzielaniem narkotyków, w tym jedno powiązane jest z przestępstwem przeciwko wolności seksualnej".
– Czwarty dotyczy spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i nieudzieleniu pomocy osobie będącej w stanie zagrożenia zdrowia i życia – poinformował śledczy.
Ksiądz Tomasz Z. został na początku tego roku także tymczasowo aresztowany. Po trzech miesiącach sąd przedłużył areszt o kolejne trzy miesiące – do 8 maja. – W sumie to pięć miesięcy. Za zarzucane czyny grozi mu do ośmiu lat więzienia – wyjaśnił portalowi prokurator.