nt_logo

Adwokat mówił o "trumnie na kółkach". Biegły ustalił przebieg wypadku, w którym zginęły dwie osoby

Piotr Brzózka

24 kwietnia 2024, 13:41 · 3 minuty czytania
Paweł Kozanecki, szerzej znany jako "adwokat od trumny na kółkach", zjechał na przeciwległy pas ruchu i nie dał swoim ofiarom szans na uniknięcie wypadku – wynika z opinii biegłego ujawnionej przez Sąd Okręgowy w Olsztynie. Obrońca łódzkiego mecenasa nazwał tę ekspertyzę skrajnie nieprofesjonalną i przygotowaną po określoną tezę. W wypadku, o spowodowanie którego jest oskarżony Kozanecki, zginęły dwie osoby.


Adwokat mówił o "trumnie na kółkach". Biegły ustalił przebieg wypadku, w którym zginęły dwie osoby

Piotr Brzózka
24 kwietnia 2024, 13:41 • 1 minuta czytania
Paweł Kozanecki, szerzej znany jako "adwokat od trumny na kółkach", zjechał na przeciwległy pas ruchu i nie dał swoim ofiarom szans na uniknięcie wypadku – wynika z opinii biegłego ujawnionej przez Sąd Okręgowy w Olsztynie. Obrońca łódzkiego mecenasa nazwał tę ekspertyzę skrajnie nieprofesjonalną i przygotowaną po określoną tezę. W wypadku, o spowodowanie którego jest oskarżony Kozanecki, zginęły dwie osoby.
Sprawa adwokata od "trumny na kółkach". Biegły wydał ekspertyzę Fot. KMP Olsztyn / Twitter / Jan Śpiewak

Łódzki adwokat Paweł Kozanecki został oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku na trasie Stare Włóki – Jeziorany (woj. warmińsko-mazurskie) we wrześniu 2021 roku. Z ustaleń śledczych wynika, że mercedes kierowany przez mecenasa zjechał na lewy pas i zderzył się czołowo z audi. Na miejscu zginęły dwie kobiety w wieku 53 i 67 lat, podróżujące drugim samochodem.


Sprawa wzbudziła ogromne emocje w całej Polsce za sprawą słów Kozaneckiego, który niedługo po tragedii stwierdził, że była to "konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kółkach".

Biegły wydał opinię w sprawie wypadku z udziałem adwokata od "trumny na kółkach".

Serwis tvn.24.pl podaje, że Sąd Rejonowy w Olsztynie, gdzie toczy się sprawa łódzkiego adwokata, ujawnił treść ekspertyzy przygotowanej przez biegłego. Z opracowania wynika, że prawnik miał w ostatniej chwili zajechać ofiarom drogę, nie dając szansy na uniknięcie zderzenia.

Ekspert ustalił, że w momencie, w którym mercedes kierowany przez adwokata przekroczył oś jezdni, nadjeżdżające z przeciwnych kierunków samochody znajdowały się w odległości zaledwie 12 metrów od siebie. Do uderzenia doszło dokładnie 0,8 sekundy później.

W opinii biegłego kierująca audi nie miała żadnych szans na reakcję. Organizm ludzki potrzebuje bowiem od 0,8 do 1,0 sekundy na to, by prawidłowo ocenić zagrożenie i podjąć działania obronne. Przynajmniej 0,3 sekundy niezbędne jest natomiast do tego, by wciśnięty hamulec zaczął działać.

Według eksperta o tym, że adwokat zjechał na przeciwległy pas ruchu i doprowadził do tragedii, świadczy ułożenie obu samochodów po wypadku.

Adwokat Władysław Marczewski, który jest obrońcą Kozaneckiego, stwierdził, że opinia biegłego jest "skrajnie nieprofesjonalna". W rozmowie z tvn.24.pl ocenił, że została przygotowana pod określoną tezę.

Wyjaśniając, że pojazd, którym podróżowały ofiary był "składakiem", Mecenas Marczewski stwierdził też: – Nie rozumiem, dlaczego w opinii nie ma słowa o tym, że stan techniczny audi mógł mieć kluczowy wpływ na to, co stało się tamtego dnia.

Adwokat od "trumny na kółkach" mówił, że żałuje swoich słów

Pamiętne słowa o "trumnie na kółkach" nie były jedyną aktywnością Pawła Kozaneckiego, która poruszyła opinię publiczną po tragicznym wypadku. Adwokat udzielał się bowiem w mediach społecznościowych, komentując sytuację bez wyraźnego poczuwania się do winy, a nawet prezentując talenty muzyczne. Na jednym z nagrań wspólnie z żoną rapował kawałek "Papuga". "Robię jak chcę [...] je**ć potwierdzaczy".

W kwietniu 2022 roku z Pawłem Kozaneckim rozmawiał dziennikarz naTemat Mateusz Przyborowski. Mecenas żalił się, że nikt nie przejmował się piekłem, które przeżył on i jego rodzina, mówił też o groźbach i życzeniach śmierci dla jego dziecka.

Zapytany, czy żałuje słów o "trumnie na kółkach", powiedział: – Oczywiście, że tak. Gdy do mnie dotarło, że fragment relacji został przez kogoś pobrany i udostępniony w sieci, że został tak opacznie przez wiele osób odebrany, że wreszcie bliscy ofiar wypadku, którzy na pewno byli w rozpaczy, usłyszeli te słowa... Umieściłem na Instagramie i Facebooku przeprosiny. Szczere przeprosiny, które oczywiście zostały wyśmiane.

Kozanecki zaznaczył też w rozmowie z naTemat, że nawet przez moment nie wskazywał na winę kierującej audi.

– Szkoda tylko, że nikt nie zastanawia się nad tym, w jakim ja byłem stanie psychicznym, bo nagrałem ten filmik 24 godziny po wypadku, żona i syn byli w szpitalu, a ja siedziałem sam w hotelu – stwierdził również.