Cukrzycę zdiagnozowano u Mai Makowskiej kiedy miała 8 lat. To wywróciło życie jej i rodziny do góry nogami. Jedzenie, wysiłek fizyczny, mierzenie poziomu glikemii i podawanie leków musiało być precyzyjnie ustalone i zrealizowane każdego dnia, żeby dziewczynka mogła dobrze funkcjonować, a zbyt wysoki lub zbyt niski poziom cukru we krwi nie zrobił jej krzywdy. W tamtym czasie pewnie nikt nawet nie pomyślał, że Maja będzie sportsmenką, która bierze udział w ultramaratonach, triathlonach czy zawodach typu IronMan. W tamtym czasie Maja unikała nawet pływania w ukochanych mazurskich jeziorach, przy których mieszkała. "Cukry" po pływaniu nie były dobre.
– Po diagnozie, jako dziecko, trochę nie zdawałam sobie sprawy z tego wszystkiego. Po pobycie w szpitalu mama zabierała mnie na szkolenia dotyczące tego jak panować nad chorobą. Jednak ja wtedy nie miałam pojęcia, co to są węglowodany, przeliczniki, jak jeść i do tego podawać insulinę.
– Takim "mózgiem" panowania nad chorobą byli rodzice. Wiedziałam tylko, że o odpowiedniej godzinie muszę zmierzyć poziom cukru, podać insulinę i pół godziny później mogę dopiero zjeść. Tak było przy 5 posiłkach w ciągu dnia. Moje życie było ułożone co do godziny, zgodnie z tabelkami, zgodnie z zaleceniami lekarza. Tak w tamtych czasach można było zapanować nad poziomem cukru – mówi w podcaście "Zdrowie bez cenzury" Maja Makowska znana w sieci jako "Sugar Woman", triathlonistka, ultrakolarka, biegaczka i pływaczka, wielokrotna uczestniczka zawodów z cyklu IronMan. Maja jest diabetyczką typu 1, członkinią społeczności Dexcom Warriors.
Wyglądało to tak, opowiada, że jak po komunii św. miała biały tydzień i msza była o godzinie 17.00, to jadła na mszy kanapkę z paprykarzem, bo musiała ją zjeść właśnie o tej porze i nie było od tego odstępstwa. Bywało, że na lekcji musiała np. skakać, żeby obniżyć poziom glikemii albo jeść, tak jak na wspomnianej mszy. Została jej zabrana całkowicie spontaniczność.
– Cukrzyca zabrała mi np. taką dziecięcą radość, że mama da mi 2 zł na loda i ja go sobie pójdę i kupię. Owszem, mogłam pójść kupić loda, ale mama musiała przeliczyć, ile tam jest węglowodanów, białka, tłuszczu, powiedzieć mi, ile mam przyjąć insuliny i dopiero pół godziny po podaniu insuliny mogłam zjeść tego loda. To nie jest dla dziecka fajna sytuacja – mówi Maja Makowska.
Panowie nad cukrzycą oznaczało tytaniczną pracę.
– Moja mama chodziła z glukometrem, wagą, książeczką z tabelami wartości odżywczych. Jeśli kupiła mi bułkę z lukrem w sklepie, to na miejscu zdrapywała lukier, kładła bułkę na wagę sklepową, wszystko przeliczała i zapisywała. To była jedna wielka matematyka – wspomina nasza rozmówczyni.
Sport w życiu Mai pojawił się dużo później. Wiadomo, aktywność fizyczna powoduje, że poziom glikemii zmienia się i trzeba kombinować.
– Pochodzę z Mazur. W moim miasteczku są dwa jeziora. Jednak jako dziecko bardzo słabo pływałam. Wolałam nie wchodzić do wody, bo po pływaniu moje "cukry" były bardzo złe. Tego sportu było naprawdę niewiele. Rodzice zabierali mnie na narty, ale to też wiązało się z dojadaniem, podawaniem dodatkowo insuliny i oczywiście częstym mierzeniem poziomu cukru glukometrem. Osiem i więcej razy dziennie – tłumaczy sportsmenka.
Maja przypomina, że ponad 10 lat żyła, kłując się wiele razy dziennie. Cieszy się, że te czasy minęły i dzięki postępowi technologii medycznych może dziś korzystać z systemu ciągłego monitorowania glikemii. Nowoczesne mierzenie glikemii pozwala też na to, że człowiek nie musi się tak pilnować z porą mierzenia poziomu cukru. Zwyczajnie można sięgnąć do odczytów urządzenia z danej godziny. Nie trzeba też np. szukać miejsca, gdzie można rozłożyć się z glukometrem i zmierzyć glikemię.
Sport w życiu Mai zaczął być obecny dopiero kiedy poszła na studia.
– Ta miłość rozkwitła na studiach, a nawet można powiedzieć, że po studiach. Wyjechałam na studia do Gdańska. Urwałam się spod skrzydeł rodziców i najpierw zafascynowało mnie… życie studenckie. Moim hobby były imprezy. Imprezowanie, alkohol, przekąski - pochłonęło mnie to. Oczywiście doprowadziło do tego, że bardzo mocno przytyłam i zaniedbałam "cukry".
Interweniowali rodzice i lekarz, który uświadomił mi, że to prosta droga do poważnych powikłań. Nienawidziłam biegania, ale właśnie wtedy zaczęłam biegać. Biegałam kółka wokół akademika, w którym mieszkałam. Kiedy udało mi się dobiec z akademika do mola w Brzeźnie, to stwierdziłam, że bieganie jest super, że chcę biegać. Jednak, żeby poprawiać wyniki, musiałam coś zrobić ze swoim odżywianiem. Zauważyłam, że po parówkach z majonezem nie biega się tak fajnie jak np. po bananie. Chęć biegania i poprawa diety doprowadziły do tego, że zaczęłam startować w Gdańsku, w biegach na 10 km – mówi Maja Makowska.
Treningi biegowe i zdrowa dieta doprowadziły do polepszenia kontroli cukrzycy u Mai. Nie bez znaczenia był też duży spadek wagi. Kiedy zaczynała, ważyła 90 kg. Jednak z drugiej strony, jeśli chciała biegać lepiej, dłużej, to musiała zadbać o odpowiednie poziomy glikemii.
– Na początku się frustrowałam. Mówiłam: nienawidzę swojej cukrzycy, czemu ona mi psuje moje bieganie. Nie chce marnować czasu na tę chorobę. Chcę biegać. Z czasem przyszło, że przed treningiem zwyczajnie muszę pomyśleć i zaplanować co zjeść, ile insuliny podać albo nie podać, żeby przebiec to, co sobie planowałam. – wspomina.
Tym, którzy chorują na cukrzycę i chcą rozpocząć przygodę ze sportem, Maja radzi, żeby zaczynali powoli. Nie od intensywnego wysiłku.
– Przyjęło się, że wysiłek fizyczny powoduje spadek glikemii. Jednak jeśli zaczynamy i wysiłek fizyczny jest zbyt intensywny, to poziom cukru nie zawsze spada. Przy np. intensywnym wysiłku interwałowym uwalnia się kortyzol, adrenalina, a to powoduje, że glikemia wzrasta. Dlatego na początku ten wysiłek powinien być spokojny, tak żebyśmy podczas niego mogli normalnie rozmawiać. Wtedy możemy się spodziewać, że poziom cukru będzie spadał. Jeśli truchtamy lub uprawiamy marszobieg, to powinniśmy mieć ze sobą coś słodkiego, bo poziom cukru może spaść zbyt mocno – radzi Sugar Woman.
I dodaje: – Nigdy nie zostanę wybitną sportsmenką. Jestem ambitną amatorką. Jednak cukrzyca nie jest czymś, co mi przeszkadza, hamuje. Jest wręcz przeciwnie, motywuje mnie. Moje sukcesy zawdzięczam temu, że chciałam trochę zrobić na złość swojej cukrzycy. Wszyscy mi mówili: nie no z cukrzycą sporty wytrzymałościowe. Jak ty zamierzasz zrobić triathlon, jak zmierzysz poziom cukru podczas pływania? Tymczasem trzeba było kombinować, obserwować swój organizm, często kontrolować glikemię, żeby to wszystko zagrało.
Generalnie, jak tłumaczy nasza rozmówczyni, przy cukrzycy jest dużo pracy. Diabetycy kilka razy na godzinę zastanawiają się, jaki mają poziom cukru. Jednak rozwój technologii medycznych ułatwia im teraz życie. Maja używa systemu ciągłego monitorowania glikemii Dexcom.
– Moja babcia powiedziałaby, że teraz to jest Ameryka jeśli chodzi o mierzenie cukru. Ciągły monitoring glikemii zrzuca ze mnie ciężar, może nawet w połowie, jeśli chodzi o obowiązki związane z cukrzycą. Co kilka minut mam aktualizowany odczyt poziomu glikemii na telefonie. Jednak ja nawet nie muszę patrzeć do telefonu, bo jeśli wyjdę poza zakres bezpiecznych wartości, to dostanę taką informację i będę mogła zareagować. Nie muszę się kłuć, mam na ramieniu wbity mały "kapselek". Nie wstydzę się go, a ludzie już coraz częściej wiedzą, że takie "kapselki" mierzą poziom cukru we krwi. Ten "kapselek" zdejmuje wielki ciężar z mojej głowy – mówi Maja Makowska.
I dodaje: – Jeśli chodzi o sport, to system ciągłego monitorowania glikemii sprawia, że np. nie muszę schodzić z roweru, żeby zmierzyć poziom cukru. Śmiejemy się czasem, że triathlon ma cztery dyscypliny dla diabetyków: bieganie, pływanie, kolarstwo i… cukrzycę.
Dexcom pozwala też podczas zawodów mojemu supportowi, czyli mojej mamie, widzieć mój poziom glikemii. Dzięki temu moja mama wie, kiedy ma mi dać dodatkowego banana, bo spada mi poziom cukru. Ja nie muszę nic mówić, zwyczajnie udostępniam za pomocą telefonu dane mojej mamie.
Zdaniem sportsmenki, system ciągłego monitorowania glikemii jest bardzo pomocny nie tylko dla sportowców, ale też dla rodziców dzieci, bo mogą np. monitorować z pracy poziom cukru dziecka, gdy jest ono w szkole. Tak samo jest on ogromnym ułatwieniem dla opiekunów osób starszych. System jest częściowo refundowany dla diabetyków. Dzięki temu coraz więcej osób korzysta z niego.
Maja przyznaje, że owszem mogłaby bez systemu ciągłego monitorowania glikemii osiągać swoje sukcesy sportowe, jednak kosztowałoby ją to dużo więcej pracy i trwałoby o wiele dłużej.
MATERIAŁ REKLAMOWY
Materiał powstał we współpracy z Dexcom