Wiosna trwa, a piękna pogoda zachęca do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Górskie szlaki pełne są turystów. Spacerowiczów nie brakuje również w lasach. Jednak to, co wyprawiają niektórzy w Bieszczadach, aż nie mieści się w głowie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Bieszczady to jeden z najpiękniejszych rejonów w Polsce. Park narodowy zajmuje niewielką ich część, dzięki czemu w większości miejsc spacerowicze mogą poruszać się bez żadnych ograniczeń. Niestety niektórzy wykorzystują to, aby szaleć w autach terenowych i dewastować tamtejszą przyrodę. Dowód pokazało właśnie Nadleśnictwo Cisna.
Szczyt głupoty w Bieszczadach. Leśnicy nie wytrzymali
Niedawno na profilu Nadleśnictwa Cisna w mediach społecznościowych pojawił się niepokojący wpis. Przedstawiciele Lasów Państwowych poinformowali w nim o dwóch autach terenowych, które nielegalnie wjechały do lasu. To jednak nic, ponieważ samochody zapuściły się wyjątkowo daleko.
"Podobno nie ma rzeczy niemożliwych. Nasza Straż Leśna zatrzymała dziś auta rozjeżdżające las tak wysoko, że nawet komendant się zdziwił. A widział już naprawdę dużo" – pisali leśnicy.
Mniej oszczędni w słowach byli przedstawiciele Nadleśnictwa Baligród. W mediach społecznościowych napisali, że offroadowcy są już prawdziwą plagą w Bieszczadach.
"Smutny i coraz częstszy proceder w bieszczadzkich lasach – quady, motory i auta offroadowe. Przejaw hiperkonsumpcjonizmu, prymitywnego hedonizmu i pogoni za adrenaliną współczesnych czasów" – pisali leśnicy z Baligrodu, którzy podali dalej wpis kolegów z Cisnej.
Burza w komentarzach. W Bieszczadach domagają się tras dla offroadowców
Wpis Nadleśnictwa Cisna w ciągu dwóch dni został udostępniony ponad 150 razy. Jeszcze większą popularnością cieszy się post Baligrodu. W sekcji komentarzy na obu profilach rozpętała się niemała burza. Wśród wpisów nie brakuje głosów, że kierowcy niszczący las powinni być surowo karani.
Czytaj także:
"Takim poszukiwaczom wyzwań i adrenaliny zabrać autka i motory na poczet zniszczeń i kar a do końca weekendu na dołek" – pisał Witold pod wpisem Nadleśnictwa Baligród.
"Lubuskie to samo... wczoraj uciekaliśmy rowerami od aut na leśne drogi. I nie ma szans na ciszę i ptaki, nie ma szans spotkać sarny czy jelenia. Crossy, quady i auta. Jestem za absolutnym zakazem poruszania się pojazdami spalinowymi po lasach. Kary takie, żeby z butów wyskoczyli!" – zaznaczyła Elwira.
Jednak wiele osób podkreśla, że Lasy Państwowe powinny się dostosować do potrzeb ludzi i udostępnić część przestrzeni na potrzeby kierowców offroadowych. Taka sytuacja ma miejsce na zachodzie Europy, gdzie wszystko jest jasno określone przepisami.
"O ile nie popieram orania lasu, to jakoś zachód był w stanie wytyczyć szlaki z widokami do takich zabaw i pobiera za to opłaty przeznaczone na ochronę przyrody. Pojazd również musi spełniać pewne wymogi np. w zakresie wydechu. Tylko u nas ciężko się przebić, choć powoli coś idzie, jakieś strefy do biwaku na dziko się pojawiają, może za pół wieku dorobimy się szlaków off-road i jasnych wymagań dla aut. Tak ludzie są winni, jednak nikt nic nie robi, by problem zredukować inaczej niż karą" – podkreślał Jędrzej.