Po narodzinach dziecka, świat jednego z rodziców zostaje często zredukowany do pieluch, obiadów i bajek z misiami. Jak w natłoku zajęć związanych z "obsługą" dziecka nie zapomnieć, że samemu jest się dorosłym? Radzi Ewa Świerżewska, redaktor naczelna serwisu Qlturka.pl, matka dwójki dzieci.
Urlop macierzyński wydłużono już do roku. Z jednej strony rodzice cieszą się, że jedno z nich będzie mogło spędzić więcej czasu z małym dzieckiem. Z drugiej, dłuższy urlop to dłuższa rozłąka z innymi dorosłymi. Jak nie zapomnieć o swoich potrzebach, kiedy w domu pojawia się maluch?
Ewa Świerżewska: Bardzo ważne jest, by zdać sobie sprawę, że to nie jest jakieś wielkie ograniczenie. Kiedy w domu pojawia się małe dziecko, to rodzice zaczynają postrzegać siebie inaczej, traktować jako inną kategorię człowieka. Tak być nie powinno. Jesteśmy takimi samymi osobami, tyle że z dzieckiem.
Opcji zagospodarowania czasu jest dla młodych rodziców wiele, ale wszystko zależy od tego, jak dziecko się zachowuje. Jedne dają więcej swobody, inne wymagają pełnego zaangażowania. Moje dzieci były w pierwszych miesiącach życia bardzo wymagające. Wyjście do galerii było trudne, bo jedna córeczka płakała przez cały czas. Ale nie oznaczało to dla mnie zamknięcia w domu. Starałam się być z moimi przyjaciółmi, a oni byli przygotowani na to, że moje dziecko po prostu płacze.
Więc załóżmy, że moje dziecko jest "średnie". Trochę płacze, czasem jest spokojne.
W każdym przypadku ważne jest to, żeby w ogóle wychodzić z domu i to nie tylko na spacer z dzieckiem. Najlepiej oczywiście jest w dużych miastach. W niektórych można na przykład wybrać się na seans kinowy, przeznaczony dla rodziców z małymi dziećmi.
Czym różni się od normalnego?
Nie gasną światła, w kinie panuje półmrok, który z jednej strony umożliwia oglądanie filmu, a z drugiej wszelkie operacje przy dziecku. Dziecko nie boi się też nagłej ciemności. Jest ciszej, na sali stoją przygotowane przewijaki i pieluchy. Także nastawienie ludzi jest specyficzne: z góry wiadomo, że na sali będą niemowlęta, więc wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że jakieś dziecko może płakać.
Takie poranki w Warszawie organizuje kino Praga i Multikina, w Krakowie – Kino pod Baranami.
Ludzie, którzy mają małe dzieci zwracają mi uwagę, że problemem nie jest tylko brak rozrywki.
Zgoda. W pewnym momencie człowiek staje twarzą w twarz z tym, że jest sam z dzieckiem, ma kontakt tylko z małżonkiem. Dużo trudniej jest się spotkać z innymi dorosłymi. Dlatego działa też wiele "klubów mam", gdzie można po prostu przyjść z dzieckiem i porozmawiać z innymi. Wiele z nich działa bardzo prężnie: organizują mnóstwo spotkań z psychologami, specami od noszenia w chustach.
A kawiarnie?
Też. Ich, znowu, oczywiście jest najwięcej w dużych miastach. Mam też pewne wątpliwości co do nich – w okresie infekcji, gryp, dziecko jest tam po prostu narażone na zarazki.
Kawiarnia to fajne rozwiązanie dla mam z dziećmi, które zaczynają raczkować. Jeśli w lokalu jest dla nich wydzielone miejsce, to można je tam wpuścić i samemu bezpiecznie wypić kawę. Niektóre lokale organizują też różne spotkania.
Czyli mamy: kino, kluby, kawiarnie. A jak jest ze sportem?
Tak naprawdę jednak bardzo dużo zależy od mentalności rodziców. Są takie pary, które z kilkumiesięcznymi dziećmi prowadzą normalny tryb życia: chodzą do muzeów, uprawiają sport. Mamy przyjaciół z bardzo małymi dziećmi, którzy uprawiają narciarstwo biegowe.
A jak z kulturą wysoką?
Jeśli chodzi o teatr, to znam takie, które organizują specjalne programy dla rodziców starszych dzieci. Rodzic idzie na przedstawienie, a dziecko zostaje na warsztatach artystycznych. Takie imprezy dla rodziców dzieci od lat pięciu organizują między innymi gdański Teatr Wybrzeże i warszawski Powszechny.
Tak, jak mówiłam najważniejsze jest to, że nie wolno traktować siebie nagle jak jakiegoś innego człowieka. Trzeba chodzić z wózkiem i chustą do galerii i muzeów, a jeśli dziecko się gdzieś rozpłacze, to można po prostu zabrać. I nie traktować tego w kategorii wstydu.