W nocy z soboty na niedzielę doszczętnie spłonęła ogromna hala-centrum handlowe przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie. Przez wiele godzin nad częścią stolicy unosiły się kłęby toksycznego dymu. Warszawa miała jednak sporo szczęścia – nie doszło mimo wszystko do katastrofy ekologicznej. Dlaczego tak się stało? W rozmowie z naTemat wyjaśnił to gen. Ryszard Grosset, ekspert ds. pożarnictwa i były zastępca komendanta głównego PSP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gen. Ryszard Grosset wytłumaczył naszej redakcji, że gdy płonęło centrum przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie, uratowały nas trzy rzeczy –pora roku, kierunek wiatru i to, że kompleks jest zbudowany na płycie betonowej.
Warszawie po pożarze groziła katastrofa ekologiczna. Ekspert tłumaczy, co nas uratowało
– To było nagromadzenie potwornych ilości różnego rodzaju tworzyw sztucznych. Na szczęście kierunek wiatru był taki, że ten poziom rzeczywistego zagrożenia nie był skandalicznie wysoki. To kwestia tego, że dym poszedł akurat tak, a nie inaczej. Mogło być dużo gorzej – zawyrokował w poniedziałek w rozmowie z naTemat.pl ekspert ds. pożarnictwa i były zastępca komendanta głównego PSP.
Jak wskazał, "dymy pożarowe zawierały cały szereg niebezpiecznych substancji". – Warunki pogodowe były takie, że to wszystko szło bardzo wysoko i rozcieńczało się w powietrzu – mówił.
Przypomniał jednocześnie, że "większość produktów spalania jest niebezpieczna w wysokich stężeniach". – To samo dotyczy stałych cząsteczek dymu. One zostały zaabsorbowane przez zieleń, dzięki temu, że mamy wiosnę. Trochę zebrała Wisła. Hala na Marywilskiej na szczęście stoi na płycie betonowej. To oznacza, że podłoże było szczelne. Inaczej mogłoby dojść do skażenia wód gruntowych – podsumował ten wątek ekspert.
Warto tutaj od razu przypomnieć, że blisko tego centrum jest Kanał Żerański, czyli kanał wodny o długości 17,3 km łączący Wisłę i Jezioro Zegrzyńskie.
GIOŚ nie odnotował "istotnego podwyższenia stężeń pyłu zwieszonego" w Warszawie
To, co powiedział generał, potwierdził także GIOŚ. "W związku z pożarem składowiska odpadów na Siekierkach w Warszawie informujemy, że stacje monitoringu jakości powietrza GIOŚ, funkcjonujące w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, nie wykazały istotnego podwyższenia stężeń pyłu zwieszonego PM10 i PM2,5" – podano w komunikacie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Kompleks przy ul. Marywilskiej miał powierzchnię 62 tys. metrów kwadratowych, był tam także park handlowy o powierzchni 12 tys. metrów kwadratowych. W obiekcie znajdowało się 1,4 tys. sklepów. Od centrum Warszawy – powiedzmy od Dworca Centralnego – kompleks jest oddalony o jakieś 15 kilometrów.
Czytaj także:
Wiadomo już także, że w tej sprawie toczy się śledztwo. – Sprawa od razu trafiła do prokuratury okręgowej, a czynności rozpoczęły się natychmiast. Trwa zbieranie materiału dowodowego i przesłuchiwanie świadków – powiedział w poniedziałek Wirtualnej Polsce rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.
Śledczy będą działać na miejscu pożaru, kiedy strażacy zakończą swoją akcję. – W toku śledztwa będziemy ustalać przyczyny pożaru. O dalszych czynnościach będziemy informować na bieżąco – dodał prok. Norbert Woliński.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.