W nocy z soboty na niedzielę doszczętnie spłonęła ogromna hala - centrum handlowe przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie. Dorobek życia straciło 1,4 tys. sklepikarzy. W poniedziałek na miejscu nadal pracują strażacy. Tymczasem naTemat.pl zapytało w Komendzie Stołecznej Policji o najnowsze informacje w sprawie tej tragedii.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pożar hali przy ul. Marywilskiej w Warszawie wybuchł w niedzielę nad ranem. Kompleks handlowy miał powierzchnię 62 tys. metrów kwadratowych, był tam także park handlowy o powierzchni 12 tys. metrów kwadratowych. W obiekcie znajdowało się 1,4 tys. sklepów. W wyniku pożaru spłonął doszczętnie niemal cały budynek.
Jakie działania w tej sprawie ma zaplanowana policja? Redakcja NaTemat.pl zapytała w poniedziałek rano o najnowsze informacje ws. pożaru w Komendzie Stołecznej Policji.
Nowe informacje ws. pożaru przy Marywilskiej. Policja informuje o swoich działaniach
– O tym, kiedy będziemy mogli wejść na obiekt, zdecyduje kolejno straż pożarna, która prowadzi tam jeszcze akcję i jej zgoda jest konieczna – zaczął tłumaczyć podkomisarz Jacek Wiśniewski z KSP.
Policjant wyliczał, że następnie na miejscu pojawi się nadzór budowalny, który musi tam wejść i zrobić swoje analizy bezpieczeństwa. Na wejście funkcjonariuszy zgodę wyrazić ma prokuratura, która jest gospodarzem tego postępowania.
– I jeśli oni wyrażą zgodę, to policjanci wejdą do środka. Wtedy policjanci będą prowadzili tam czynności – jak na przykład oględziny – doprecyzował funkcjonariusz.
– Bez względu na możliwość wejścia na teren pogorzeliska policjanci prowadzą także czynności, które tego nie wymagają: ustalenie i przesłuchanie świadków, zabezpieczenie różnych monitoringów, w tym tego na zewnątrz i wewnątrz budynku – tłumaczył dalej. – Pytanie, co z tego drugiego pozostało. W jakim stopniu będzie możliwe dotarcie do niego? – podkreślił.
Poza tym służby wykonuje inne czynności objęte planem dochodzeniowo-śledczym, które są rutynowa prowadzone przy każdym dochodzeniu.
W sprawie pożaru na razie wiadomo, że rozprzestrzenił się błyskawicznie. W obiekcie znajdowały się sklepy i lokale, które prowadzili zarówno Polacy, jak i obcokrajowcy: m.in. Wietnamczycy i Turcy.
Sklepikarze z Marywilskiej stracili cały dorobek życia
– Ja jestem od rana na proszkach. Syn jak tylko się rano obudził i się dowiedział, co się stało, to zaczął płakać i dotąd nie przestał. Kolega przed weekendem kupił towar za 300 tys. zł i wszystko miał w boksach. W jedną noc to wszystko stracił – powiedział w niedzielę Onetowi pan Robert, który, jak wielu innych przyszedł na miejsce pożaru.
Strażacy natomiast mówią o "dziwnej sytuacji". Tak stwierdził nadbryg. Mariusz Feltynowski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej, który przybył na miejsce i zorganizował w niedzielny poranek briefing prasowy.
Komendant wyjaśnił, że wezwanie straż pożarna dostała o godzinie 3:31 nad ranem – przyszło ono automatycznie z monitoringu, a nie z telefonu wykonanego na numer 112.
Zaznaczył, że strażacy byli na miejscu po 11 minutach i już wtedy stwierdzili, że płonie 2/3 powierzchni hali. Feltynowski podkreślił, że w kilku miejscach nie były zamknięte specjalne bariery, których celem jest zapobieganie rozprzestrzenianiu się ognia.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.