Ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska spotkała się w piątek z góralami i dyrekcją Tatrzańskiego Parku Narodowego. Powodem była oczywiście trudna sytuacja koni, które ważną turystów. Udało się ustalić katalog 12 zmian, które mają poprawić sytuację tych zwierząt. Podczas konferencji padło jednak jedno dość dziwne zdanie z ust ministry w rządzie Donalda Tuska.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Jest porozumienie dobre dla wszystkich. Nikt nie dostał tego, z czym tu przyszedł, ale jest kompromis. Godzimy dobro koni i turystykę. Konie zostają na razie, ale cieszę się, że będą też testy busa elektrycznego – przekazała w piątek po tych rozmowach ministra Paulina Hennig-Kloska.
Dziwne stwierdzenie Pauliny Hennig-Klosk po rozmowach z góralami
Jak podkreśliła, konieczne jest zachowanie alternatywnych sposobów dostania się do Morskiego Oka ze względu na turystów z ograniczeniami ruchowymi. – Nie ma mowy o likwidacji koni. Ja nie miałabym nawet takiej możliwości – poinformowała.
Wspomniała też o rozwiązaniach, które będą korzystne zarówno dla zwierząt, jak i dla fiakrów. – Ci ludzie muszą mieć pewność, że będą mieli pracę. Ale konie naprawdę będą miały lepiej. Pomysły konstruktywne brały górę nad emocjami – wskazała.
Podczas tego spotkania wypracowano katalog 12 zmian, które obejmą m.in. liczbę osób, które będą mogły jechać bryczką. Po każdym kursie konie mają mieć godzinę przerwy, pojawić mają się też czujniki temperatury i wilgotności, aby sprawdzać, czy konie mogą pracować.
Skandaliczna sytuacja na trasie do Morskiego Oka
Te rozmowy to pokłosie kolejnej afery, jaka miała miejsce na trasie do Morskiego Oka. W piątek 3 maja jeden z koni ciągnących wóz z turystami potknął się i przewrócił.
Na krótkim filmiku nagranym przez jednego z turystów widać wyraźnie, że ciągnący zaprzęg z turystami koń nagle padł na ziemię i nie był w stanie się podnieść. Klienci opuścili wóz i biernie przyglądali się całemu zdarzeniu.
Wtedy doszło do bardzo kontrowersyjnej sceny. Na materiale widać wyraźnie, jak fiakier nagle podchodzi do konia i uderza go w pysk. Po tym zwierzę poderwało się gwałtownie z ziemi.
Co dzieje się z końmi?
W ubiegłym roku w raporcie fundacji VIVA "Konie z Morskiego Oka. Cierpienie, którego nie widać" podano, że w latach 2012-2022 aktywistom fundacji udało się ustalić los 1002 koni pracujących nad Morskim Okiem.
Okazało się, że 290 z koni, których potwierdzone dane posiadała fundacja, w 2022 roku nadal pracowało. 712 zostało wycofanych z pracy między styczniem 2012 a latem 2022. Do rzeźni trafiło 61 proc. 23 konie padły i zostały poddane utylizacji.
Główną przyczyną cierpienia zwierząt jest praca ponad siły. Konie wycofane z trasy między styczniem 2012 roku a latem 2022 pracowały na niej średnio 36 miesięcy, a w chwili śmierci miały średnio 9 lat – podała VIVA.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.