Polityczne emocje sięgnęły zenitu. Jarosław Kaczyński stanął przed obliczem sejmowej komisji śledczej do spraw tzw. wyborów kopertowych. Przesłuchanie prezesa PiS zaczęło się o godzinie 10.15 od spóźnienia polityka i natychmiast doszło do spięcia z przewodniczącym komisji Dariuszem Jońskim.
Reklama.
Reklama.
Dosłownie chwilę przed wejściem na salę przewodniczący komisji Dariusz Joński powiedział dziennikarzom: – Pytania będą polityczne, będziemy wskazywali też zeznania innych świadków, z których wynika, że to Jarosław Kaczyński podjął decyzję o wyborach kopertowych.
Przesłuchanie prezesa PiS zaczęło się od spóźnienia. Choć miało się zacząć punktualnie o godzinie 10, Jarosław Kaczyński pojawił się na miejscu dopiero 15 minut później. Nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, w milczeniu zasiadł za przygotowanym dla niego stołem.
Dariusz Joński pouczył świadka o obowiązku mówienia prawdy, odebrał przyrzeczenie, a następnie chciał przystąpić do zadawania pytań. Kaczyński zamierzał jednak zacząć od swobodnej wypowiedzi.
Przewodniczący nie udzielił mu głosu. Prezes PiS odwołał się od tej decyzji przekonując, że ma prawo do złożenia oświadczenia. Powołał się przy tym na postanowienie Trybunału Konstytucyjnego. Jego wniosek przepadł w głosowaniu.
Pierwsze pytanie o to, jaką rolę odegrała w przygotowaniach do wyborów marszałek Witek, Kaczyński zbył. Zamiast tego wyraził swoje zdanie na temat działań ciała, przed którego obliczem siedzi.
– Ta komisja działa na zasadzie, którą można określić jako paradoksalną. Pełną winę za to, że wybory korespondencyjne się nie odbyły ponosi Koalicja Obywatelska. Ci, którzy są sprawcami deliktów, stawiają tych, którzy chcieli wykonać obowiązek konstytucyjny w sytuacji oskarżonych. Jest to sprzeczne z konstytucją i zdrowym rozsądkiem. W związku z tym nie wiem, na jakiej zasadzie mam uznawać tę komisję – powiedział Jarosław Kaczyński.
Joński jednak nie odpuszczał i skutecznie przerwał prezesowi PiS swobodną wypowiedź oraz odbieganie od tematu. Kiedy podkreślił, że Kaczyński uchyla się od odpowiedzi, ten w końcu zaczął nawiązywać swoimi wypowiedziami do tematu.
Co mówi Jarosław Kaczyński przed komisją śledczą
Prezes PiS wyraził przekonanie, że decyzja o zorganizowaniu wyborów kopertowych zapadła zgodnie z prawem i w szczególnej sytuacji, jaką była pandemia koronawirusa, stanowiąca zagrożenie dla życia obywateli. Zapewnił, że dochowano wówczas należytej staranności.
– W normalnym rządzie po prostu są pewne procedury. Te procedury były tu dotrzymane. Jeśli mówię o dyrektorach działów prawnych, oni wydawali opinie. Odwoływano się także do ekspertów zewnętrznych. Te opinie były podstawą do podjęcia decyzji – mówił Kaczyński.
Przewodniczący Joński zapytał Kaczyńskiego, czy rozmawiał o pomyśle zorganizowania wyborów kopertowych z prezydentem, a jednocześnie kandydatem na prezydenta, czyli Andrzejem Dudą? Prezes PiS odparł, że nie pamięta.
W tym momencie Joński przypomniał rozmowę z Adamem Bielanem, czyli szefem sztabu Dudy. – Dzwonił do mnie (Adam Bielan – red.) jako osoba współpracująca ze mną od dawna z wiadomością, którą znałem, ale jednocześnie z sugestią, aby pójść tą drogą – przyznał Kaczyński.
Co wyjaśnia komisja ds. wyborów kopertowych
Celem działania sejmowej komisji jest wyjaśnienie okoliczności wyborów prezydenckich w 2020 roku, które wedle wstępnych założeń miały się odbyć korespondencyjnie. Politycy PiS tłumaczyli to szczególną sytuacją, związaną z pandemią koronawirusa.
Wybory kopertowe ostatecznie nie odbyły się, a dziś posłowie wyjaśniają m.in. czy nie doszło wówczas do niekorzystnego rozporządzenia publicznymi pieniędzmi, a konkretnie kilkudziesięcioma milionami złotych wydanymi na przygotowanie niedoszłej elekcji. Chodzi również o ustalenie, kto podejmował wówczas kluczowe decyzje.
Ze wcześniejszych zapowiedzi wynika, że Jarosław Kaczyński ma być ostatnim świadkiem przesłuchiwanym w sprawie wyborów kopertowych. Chyba że jego zeznania rzucą nowe światło na okoliczności sprawy, w związku z czym konieczne będzie „zaproszenie” kolejnych osób.