Michał Probierz w meczu z Holandią musi radzić sobie bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego
Michał Probierz w meczu z Holandią musi radzić sobie bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego Fot. Grzegorz Wajda/REPORTER

To pierwsza konferencja reprezentacji Polski po przylocie do Hanoweru, do swojej bazy na czas Euro 2024. Selekcjoner Michał Probierz zaczął od podziękowań po polsku, skończył podziękowaniami po niemiecku. Skąd tak dobrze zna ten język? Otóż w latach 90. pełnił w jednym z niemieckich klubów nietypową funkcję.

REKLAMA

Do Hanoweru reprezentacja Polski przyleciała we wtorek i od razu została zaskoczona tym, jak wielu Polaków wyszło jej na powitanie.

Dzień później, podczas konferencji prasowej, polskich kibiców wciąż było słychać – zebrali się nieopodal, ponieważ piłkarze tuż po konferencji zaczynają trening.

Probierz po niemiecku

Probierz dziękował za tak wielkie wsparcie tutaj, ale też podziękował mocno tym kibicom, którzy tak licznie przyszli na Stadion Narodowy na mecze z Ukrainą (w piątek) i Turcją (w poniedziałek). Mówił również ciepło o hotelach, w których zamieszkali.

Następnie powiedział: "Jest tu też dwójka moich znajomych z Hannoveru 96 (to klub piłkarski – red.)". I wtedy zwrócił się bezpośrednio do nich, przechodząc na płynny niemiecki. Pogratulował im tego, że druga drużyna Hannoveru awansowała właśnie o ligę wyżej, podziękował za to, że wszystko "fantastycznie" dla Polaków przygotowali. I wyraził nadzieję, że jego reprezentacja spędzi tu jak najwięcej czasu.

"Jak najwięcej czasu", czyli: nie odpadnie z turnieju po fazie grupowej.

Michał Probierz zna język niemiecki tak dobrze, dlatego że grał przez kilka lat w niemieckich klubach. W klubie SG Wattenscheid 09 był jednocześnie piłkarzem seniorskiej drużyny i trenerem młodzieży. Żeby było jeszcze efektowniej, nie miał wtedy nawet 25 lat.

Probierz po niemiecku, wersja szydercza

Nie można nie wspomnieć, że nie była to pierwsza konferencja Probierza, na której popisał się znajomością niemieckiego. 10 lat temu w polskiej lidze po jednym z meczów wykręcił taki oto numer.

Zaczął mówić po niemiecku (i później sam siebie przetłumaczył), bo chciał w ironiczny sposób skrytykować modę na zagranicznych trenerów, która jego zdaniem panowała w Polsce.

Szydził, że gdy tę samą treść ktoś wyrazi w języku obcym, to jest ona od razu znacznie głębsza i mądrzejsza. Znacznie lepiej przyjmowana przez polskie środowisko dziennikarskie, a także przez właścicieli klubów. Lekceważy się ją – tak wtedy przekonywał – gdy jest wyrażona po polsku.

Czytaj także: