Tuż obok grupy turystów przechodzących przez przełęcz Łącznik w Górach Izerskich (Sudety) uderzył piorun. Są poszkodowani, ale nie ma poważnie rannych. Ratownicy GOPR zwieźli już turystów do Świeradowa-Zdroju. Wiadomo, że w grupie ok. 20 turystów były też dzieci.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– W pobliżu 24-osobowej grupy, która była na przełęczy Łącznik (Góry Izerskie) uderzył piorun – przekazał cytowany przez TVN24.pl Adam Tkocz, naczelnik karkonoskiej grupy GOPR.
Ratownik informuje, że w grupie turystów były też dzieci. Dodaje, że nie ma osób poważnie poszkodowanych. Ratownicy zajęli się turystami, zwożą ich do Świeradowa-Zdroju.
Jeleniogórskie pogotowie ratunkowe poinformowało media, że początkowo spodziewało się 4 osób rannych. W trakcie trwania akcji okazało się, że poszkodowanych jest więcej. Trójka z nich trafiła do szpitala.
Pogotowie informuje, że poważnie rannych na szczęście nie ma. Wśród obrażeń dominują te lekkie oraz oparzenia.
Podobne wypadki są co roku
Choć tym razem obyło się bez ofiar, musimy pamiętać, że pioruny w górach niestety zbierają śmiertelne żniwo. W zeszłym roku po ukraińskiej stronie Beskidów trzyosobową rodzinę zastała burza. Niestety nie zdążyli zejść ze szczytu, uderzenie pioruna zabiło ojca i nastoletnią córkę.
Dwa lata temu przebywający na Giewoncie turysta został porażony piorunem. Poszkodowany został przetransportowany śmigłowcem do zakopiańskiego szpitala. Młody chłopak z Ukrainy, który w górach był na urlopie, zmarł w szpitalu.
O tragicznym wypadku na Giewoncie i koszmarze, który przeżyli 22 sierpnia 2019 roku turyści, starający się wejść na jedną z ukochanych gór Polaków, słyszał chyba każdy. Cztery osoby zmarły, a ponad 150 turystów zostało poszkodowanych. Burza, która przeszła w górach w roku 2019 była najtragiczniejszym zdarzeniem od 80 lat.
Turystka ze Śląska, która była na szczycie chwilę przed uderzeniem pioruna w Giewont, zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcie pod krzyżem. – Nagle uderzył piorun, poczułam, jak przechodzi prąd. Wstałam i zdrętwiałam. Wokół leżeli ranni – relacjonowała w rozmowie z 24tp.pl.
Tragiczny wypadek rozpoczął nawet dyskusję na temat tego, czy niepotrzebne byłoby usunięcie krzyża z Giewontu. W rozmowie z naTemat Piotr Żurowski ze stowarzyszenia Polscy Łowcy Burz wyjaśniał jednak, że ten pomysł nie rozwiązałby problemu.
– Krzyż jest wyżej niż sam szczyt. Góruje nad okolicą, a mówi się, że piorun wybiera najkrótszą drogę do ziemi. Choć może się też zdarzyć, że uderzy pod samym szczytem, jeśli akurat tam zbiorą się ładunki. Dużo wiemy o piorunach, ale wszystko nie jest jeszcze zbadane. Nie mam stuprocentowej wiedzy, co może prowokować wyładowania – tłumaczył.