Po wydarzeniach w Fukushimie podejście do energii jądrowej zmieniło się diametralnie. Kiedyś obietnica taniego i bezpiecznego źródła energii, dzisiaj niechciane niebezpieczeństwo. The Economist zapowiada koniec ery atomu.
Jeszcze 26 lat temu The Economist przewidywał przyszłość, w której bezpieczne elektrownie atomowe wytwarzają mnóstwo energii - bez negatywnego wpływu na zdrowie i życie ludzi. W efekcie otrzymując tanią energię elektryczną. Przewidywania szybko zweryfikował Czarnobyl - największa katastrofa nuklearna w historii. Zakres szkód jakie wydarzenie to poczyniło jest do dzisiaj nieznany.
Dwadzieścia pięć lat później, w momencie w którym wielu zaczęło nową kampanię na rzecz atomu, miało miejsce podobne zdarzenie. Tym razem w Japonii. Mit o cudownym atomie znów został zweryfikowany przez surową rzeczywistość.
Dzisiaj demokracje odwracają się od energii jądrowej. Władze w tych krajach reagują na nastroje panujące wśród obywateli, którzy wobec tak pozyskiwanej energii są coraz bardziej sceptyczni. Największe inwestycje w atom ma w tym samym czasie na horyzoncie przemysłowy gigant - Chiny. Będą to najnowocześniejsze systemy pozyskiwania energii jądrowej jakie dotychczas powstały. Ale, jak pisze The Economist, technologia nie wystarczy by zachować pełne bezpieczeństwo. Do tego potrzebne są też specjalne regulacje prawne, oraz kultura skrupulatnych powrotów do tej samej wątpliwości - co jeszcze mogliśmy w tej kwestii przeoczyć.
- Energia atomowa nie zniknie, ale z czasem będzie coraz bardziej marginalna - komentuje tą zmianę Olivier Morton, brytyjski specjalista od spraw energetyki i środowiska.
Żeby atom mógł wrócić do łask potrzebne są dwie zmiany - spadek kosztów budowy reaktorów jądrowych lub wzrost kosztów konwencjonalnego pozyskiwania energii. Druga z opcji jest dosyć prawdopodobna. Coraz częściej zwraca się uwagę na szkody jakie wyrządza w środowisku naturalnym pozyskiwanie energii z węgla.
Orędownicy atomu twierdzą, że w przyszłości mniejsze reaktory mogą być tańsze i mogą poprawić bezpieczeństwo. Czekając na innowacje można nie doczekać się jednak technologicznego przełomu, bo na rynku atomu nie istnieje motywacja jaką jest wolny rynek. Stąd bardziej prawdopodobny jest postęp w tempie ślimaczym, bliskim stagnacji.
Mimo spowolnienia na rynku energii jądrowej i spadku entuzjazmu względem tej technologii, atom nie zniknie z przemysłowego krajobrazu przynajmniej przez kolejne sto lat - okres przez który eksploatowane będą dzisiaj używane reaktory. Może jeszcze wróci do łask. Nie będzie mu dane jednak zostać z powrotem nadzieją na rewolucję w świecie energetyki.