To będą istne "derby Unii Europejskiej". Niemcy z Węgrami od lat grają o coś więcej
Marek Deryło
19 czerwca 2024, 17:28·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 czerwca 2024, 17:28
Niemcy pierwszy mecz Euro 2024 zagrali wyśmienicie, a Węgrzy – bardzo źle. I nie byłoby w ich spotkaniu wielkiej pikanterii, gdyby nie fakt, iż od wielu lat niemiecko-węgierska rywalizacja przybiera cechy "derbów Unii Europejskiej". Nie dlatego, że spotykają się dwie najlepsze drużyny. Dlatego, że jest to starcie tak odmiennych kultur politycznych.
Reklama.
Reklama.
Niemcy w meczu otwarcia rozbili Szkotów aż 5:1 i jeszcze zachwycili polotem, a nawet piękną brawurą. Trener Julian Nagelsmann wstawił do składu tylu tzw. kreatywnych piłkarzy, że można by nimi było obdzielić kilka reprezentacji.
Był oczywiście wspaniały Toni Kroos, który w starciu ze Szkotami wykonał 102 podania i tylko jedno było niecelne... Był Joshua Kimmich, który asystował przy pierwszym golu. Był Jamal Musiala, strzelec drugiej bramki. Był Kai Havertz (gol i asysta). I jeszcze zmieścił się Ilkay Gundogan, pomocnik Barcelony, wcześniej fantastyczny w Manchesterze City.
Węgrzy rozpoczęli zupełnie inaczej – w pierwszym meczu przegrali ze Szwajcarią aż 1:3. Na wszystko to patrzył Viktor Orbán, który był na trybunach. I powstała od razu ciekawa teoria. Że wszystko odpowiednio zręcznie rozegrał jak rasowy polityk.
Mecz w Kolonii kolidował ze szwajcarskim szczytem pokojowym ws. Ukrainy, a Orbán zbojkotował ten szczyt, podając jako powód nieobecność na nim Rosji. Można zaryzykować hipotezę, iż "wykorzystał" Rosję, by w spokoju obejrzeć tak ważny dla siebie mecz.
Podany powód bojkotu nie był bardzo zaskakujący dla innych uczestników szczytu, Orbán jest postrzegany tu i ówdzie w Europie nawet jako "człowiek Putina".
Premier Węgier to wielki kibic piłki nożnej. W wojsku zamykano go za kratami za to, że zamiast pełnić porządnie służbę, oglądał mecze mundialu 1982. Sam w młodości był piłkarzem, w futbol grał też jego syn. Pierwszą zagraniczną podróż jako premier Viktor Orbán odbył do Paryża... na finał mistrzostw świata w 1998.
Niemcy-Węgry. Rewanż za ostatnie Euro i tolerancja kontra "Brygada Karpacka"
W 2016 ro Węgrzy wypadli podczas Euro bardzo dobrze – wygrali grupę (odpadli w 1/8 finału). Podczas poprzedniej edycji Euro zajęli w grupie ostatnie miejsce, ale niezwykle dzielnie rywalizowali z potęgami: Francją (1:1), Niemcami (2:2) i Portugalią (0:3).
Mecz z Niemcami odbywał się w Monachium i było mocno paradoksalnie już przed pierwszym gwizdkiem. Głośno w mediach było wtedy przed meczem, iż na Monachium naciera neonazistowska "Brygada Karpacka" z Węgier.
Tymczasem mecz odbywał się na stadionie oświetlonym na tęczowo w imię solidarności z osobami LGBT+. Pod tęczowy stadion w Bawarii szła "Brygada Karpacka", której członkom zdarzało się unosić ręce w sposób zabroniony w Niemczech od 1945 r.
Napięcie między Niemcami a Węgrami rośnie więc nie tylko na salonach Brukseli, ale też na murawie oraz trybunach. W ostatnich latach "Die Mannschaft" gra się z Madziarami coraz trudniej. W trzech ostatnich meczach ani razu nie wygrali. Podczas wspomnianego Euro był remis 2:2, w 2022 r. w Lidze Narodów było 1:1, a kilka miesięcy później, w rewanżu – 1:0 dla Węgrów.
Niewykluczone, że dziś między oboma narodami będzie wrzało w Stuttgarcie. "Brygada Karpacka" w swoich mediach społecznościowych podała komunikat, w którym czytamy m.in.: "Wymagany będzie aktywny udział co najmniej 10 tysięcy węgierskich fanatyków (tłumaczenie za agencją Reuters – red.)". Jednocześnie do wybierających się na Euro 2024 członków "Brygada" zaapelowała, by nie przesadzali z konsumpcją alkoholu.
Mecz Niemcy-Węgry rozpocznie się o godz. 18:00, transmisja w TVP.