"Awantura o kasę" była wielkim hitem Polsatu. Emitowany w latach 2002-2005 roku program był oryginalnym pomysłem Okiła Khamidova i Patricka Yoki, twórców "Świata według Kiepskich".
Khamidov był reżyserem teleturnieju, produkowała go ATM Grupa, a przed telewizory siadały miliony widzów, aby obserwować zmagania trzech drużyn, które musiały popisać się nie tylko wiedzą, ale również talentem do licytacji negocjacji. Popularność "Awantury o kasę" była tak duża, że powstała nawet nowozelandzka wersja programu.
Program zniknął z ramówki po trzech latach, czego nie rozumieli i widzowie, i jego prowadzący Krzysztof Ibisz. Prezenter utrzymywał, że "Awantura o kasę" również dzisiaj mogłaby być hitem, zwłaszcza że w ostatnich latach Polsat nie miał w ramówce żadnego teleturnieju.
– Kiedyś ta opowieść telewizyjna była troszkę inna, ale jeśli patrzę na moje teleturnieje, jak np. "Awantura o kasę" czy wcześniej "Życiowa szansa", to tak naprawdę sądzę, że one z powodzeniem mogłyby być emitowane także dzisiaj. To jest tylko kwestia sposobu opowiadania, a finalnie to, co najważniejsze, jest powtarzalne – mówił Ibisz w Polsacie.
Wygląda na to, że dyrektor programowy Polsatu Edward Miszczak posłuchał Ibisza. Jak dowiedział się nieoficjalnie od stacji portal Pomponik, "Awantura o kasę" wraca na antenę! Znowu poprowadzi ją Ibisz, a nagrania mają rozpocząć się już niedługo. Na razie Polsat nie wydał jeszcze oficjalnego komunikatu.
Przypomnijmy, że zawodnicy "Awantury o kasę" mieli szanse wygrać wielkie pieniądze. W pierwszym etapie uczestniczyły trzy drużyny (niebieska, zielona oraz żółta).
Licytacje były zacięte. Można było postawić wszystko na jedną kartę i krzyknąć "va banque!". Drużyna, która na koniec pierwszego etapu zgromadziła najwięcej pieniędzy, przechodziła do finału. Tam musiała zmierzyć się z mistrzami, czyli zwycięzcami poprzedniego odcinka, którzy brali udział w programie aż do momentu, w którym nie zostali pokonani.
Drugi etap "Awantury o kasę" był szczególnie lubiany. Pojawiała się możliwość wylicytowania tzw. czarnej skrzynki. Mogło się w niej znaleźć naprawdę wszystko: złotówka, 10 tys. zł, kluczyki do samochodu lub... ogórek kiszony.
– Bardzo walczę o "Idź na całość", bo uważam, że to format legendarny, a mój ojciec był w tym genialny. Ten program sam w sobie niósł radość. Nie miał w sobie nawet jednej negatywnej emocji. Przychodzisz dla zabawy, a możesz wyjść z samochodem, a jak nie to z kotem. Świetne – mówił Filip Chajzer na łamach Plotka.
Portal wirtualnemedia.pl potwierdził wówczas spekulacje o reaktywacji "Idź na całość", dodając, że Polsat planuje wzbogacić format o Zygmunta Chajzera, tworząc duet prezenterów na wzór niemieckiej edycji show.
"Filip przyszedł z pomysłem reaktywacji formatu do Edwarda Miszczaka. Mógłby poprowadzić program wraz z Zygmuntem Chajzerem, który nie tylko jest dawnym prowadzącym, ale też jego ojcem" – podawał wspomniany serwis. Co dalej z "Idź na całość"? Polsat na razie milczy.
Czytaj także: