– Córka zakleszczonego emocjonalnie mężczyzny uczy się, że na tym właśnie polega męskość. Szuka partnera na wzór i podobieństwo swojego ojca, a więc osoby, która nie potrafi nazywać i wyrażać swoich emocji, wiecznie podminowanej lub nieobecnej. Jeśli tata nie chce sięgnąć po pomoc ze względu na siebie, może przekona go do tego myśl o córce – mówi psychiatrka Maja Herman w wywiadzie dla naTemat w ramach akcji "Tato, nie wstydź się".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Tekst jest częścią akcji redakcyjnej portalu naTemat pt. "Tato, nie wstydź się". Chcemy nią zwrócić uwagę na kwestię zdrowia psychicznego ojców. Stosunek mężczyzn do okazywania uczuć, szczerej rozmowy o problemach, może mieć ogromny wpływ na rozwój oraz samopoczucie ich dzieci. Publikujemy serię materiałów, w których dotykamy tego zagadnienia z wielu stron. W ramach akcji wspólnie z Wellbee uruchomiliśmy również bezpłatną anonimową infolinię dla osób potrzebujących wsparcia. Będzie aktywna przez miesiąc.
Anna Dryjańska: Mężczyzna w kontakcie ze swoimi emocjami jest…
Lek. Maja Herman: Radosny. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Szczęśliwy, że po latach piekła wreszcie może cieszyć się życiem.
Ostatnio jeden z moich pacjentów powiedział mi, że "to jest niesamowite". Nigdy nie będę tego miała dość jako psychiatrka. Ten moment, gdy leczenie zaczyna działać, a pacjent odnajduje w sobie pokłady optymizmu i energii... Nigdy mi się to nie znudzi.
W pewnym sensie życie tych mężczyzn dopiero się zaczyna.
Dlaczego wielu mężczyzn woli się zabić, niż pójść do psychiatry?
Dobre pytanie. Natura zaprogramowała nas przecież tak, że chcemy przeżyć. Jesteśmy gotowi wiele znieść, by tylko przetrwać. A jednak wśród osób, które odebrały sobie życie, mężczyźni stanowią aż 85 proc. Wielu z nich nigdy nie sięgnęło po pomoc psychospecki lub psychospeca. Cierpieli latami w straszny sposób.
Są tacy, którzy nie mają dostępu do pomocy psychiatrycznej. Jest jej za mało lub jest udzielana zbyt późno. Zaradzenie temu problemowi to wielkie zadanie dla Ministerstwa Zdrowia. A co z tymi mężczyznami, którzy mają możliwość sięgnięcia po pomoc, ale tego nie robią?
Wstydzą się. Przez całe życie słyszeli przecież, że "prawdziwy mężczyzna" nie płacze, nie skarży się, nie ma wątpliwości. Rodzina, koledzy, społeczeństwo, kultura, wmawiają im, zawsze mają być sprawczy i zdecydowani. Żadnego miejsca na wahanie, gorszy czas, trudne emocje. "Męska rozmowa", "męska decyzja". Szast – prast, załatwione. Emocje? Jakie emocje?
Mężczyznom nie wolno być ludźmi z całym spektrum przeżyć?
Nie, jeśli chcą się wpasować w stereotyp. A jest on nadal bardzo silny. Chłopców i mężczyzn od urodzenia dyscyplinują wszyscy wokół. Nie rozklejaj się. Nie bądź mięczak. Przestań zachowywać się jak baba. Albo jeszcze gorzej. Ale przecież te emocje i tak istnieją, nawet jeśli mężczyzna czuje, że nie może ich wyrażać. Dlatego panowie mają tendencję do tego, by chować smutek i frustrację w sobie. A potem płacą za to wielką cenę. Często nie tylko oni.
Długo można tak żyć?
Latami, o ile w ogóle można to nazwać życiem. W pewnym momencie na te pokłady prochu pada iskra. Wtedy dochodzi do wybuchu: aktu agresji lub autoagresji. Czasami z nieodwracalnymi konsekwencjami. Stąd te smutne statystyki.
Co powinno być dla mężczyzny znakiem, że trzeba iść do lekarza?
Szybkie wkurzanie się. Robienie awantur z byle powodu. Impulsywność, wybuchowość, zniecierpliwienie. Przemoc wobec najbliższych czy nieznajomych, na przykład na drodze. Sytuacje, w których mężczyzna patrzy na siebie i się nie poznaje, bo nie wie, co go naszło.
Depresja, zaburzenia lękowe, czy szerzej zaburzenia psychiczne, mogą się objawiać nie tylko przez apatię i leżenie na kanapie. To może być także krótki lont.
To jest jednak już ten moment, gdy wyje syrena alarmowa. Podobnie jak moje koleżanki i koledzy po fachu jestem wielką zwolenniczką prewencji. Chodzi o to, by reagować wcześniej, zanim się osiągnie ten wybuchowy etap.
W jaki sposób?
Mężczyzna, który zauważa u siebie niepokojące zachowania, powinien zastanowić się, jak wygląda jego życie. Trzeba zacząć od sprawdzenia pięciu bazowych wskaźników dobrostanu: sen, nawodnienie, odżywianie, ruch, higiena cyfrowa.
Czy w którymś z tych obszarów – albo w kilku z nich – mamy deficyty? Jeśli się nie wysypiamy, nie ruszamy, jemy i pijemy byle co, a smartfona scrollujemy godzinami, to nic dziwnego, że jesteśmy nerwowi. Znaleźli się już cwaniacy, którzy próbują na tym zarobić, sprzedając tabletki z testosteronem.
To szkodliwe?
Dla mężczyzn, którzy mają prawidłowy poziom tego hormonu: tak. Terapię trzeba prowadzić na podstawie wyników badań medycznych i pod okiem lekarza. Zresztą testosteron nie wyleczy braku snu czy witamin w pożywieniu. Podawany bez wskazań, może tylko nasilić problemy.
Czasami wystarczy zadbać o zaspokojenie tych podstawowych potrzeb, by pomoc lekarska nie była potrzebna. Ważne jest, by dbać o siebie i mieć zdrowe ujście dla emocji.
Zdrowe ujście, czyli...
Rozmowę z kumplem, koleżanką, partnerką lub partnerem. Konstruktywne zmiany w swoim życiu. Lekturę dotyczącą problemów, z którymi się borykamy. Chodzi o przegadanie, przepracowanie tych emocji. Zrozumienie, dlaczego się czujemy tak, jak się czujemy.
Każdemu człowiekowi potrzebny jest wentyl, mężczyźni nie są wyjątkiem. Mają jednak zakaz wyrażania wielu emocji, szczególnie w miejscach publicznych. Widziała pani kiedyś mężczyznę pochlipującego w centrum handlowym?
W życiu.
A kobietę?
Sama byłam tą kobietą.
Ja też! Jako kobiety mamy od społeczeństwa zgodę na to, by okazywać emocje. Dzięki temu zmniejszamy wewnętrzne napięcie, dlatego rzadziej wybuchamy. Mężczyznom się tego zabrania, a jeśli mimo wszystko okazują wrażliwość, to się ich wyśmiewa.
Mówi pani, że lata tłumienia emocji sprawiają, że w końcu mężczyźni wybuchają. A co się dzieje wcześniej?
Mężczyźni są emocjonalnie wycofani, jakby znieczuleni, obojętni. Jednak to tylko pozory. W środku aż się gotuje. Często sięgają po substancje psychoaktywne: alkohol lub narkotyki. Ten pierwszy jest zresztą dostępny na każdym rogu.
Społeczeństwo daje mężczyznom dyspensę: po spożyciu mogą krzyczeć, płakać, zwierzać się. Nikt ich wtedy nie osądzi. Jeśli są pod wpływem, mogą być ludzcy. Wtedy i tylko wtedy im wolno.
Strasznie to smutne.
Smutne jest także to, od czego zaczęłyśmy tę rozmowę: mężczyźni sami z siebie rzadko sięgają po pomoc.
Może mogą ich zmotywować dzieci? Nawet jeśli tata jest "tylko" wycofany, musi to być dla nich trudne.
I ma konsekwencje sięgające daleko w przyszłość. Córka takiego zakleszczonego emocjonalnie mężczyzny uczy się, że na tym właśnie polega męskość. Szuka partnera na wzór i podobieństwo swojego ojca, a więc osoby, która nie potrafi nazywać i wyrażać swoich emocji, wiecznie podminowanej lub nieobecnej, z problemem alkoholowym.
Jeśli tata nie chce sięgnąć po pomoc ze względu na siebie, może przekona go do tego myśl, że jeśli tak dalej pójdzie, to z dużym prawdopodobieństwem skaże córkę na nieszczęśliwe życie przepełnione żalem, gniewem i niezrozumieniem. Brutalnie rzecz ujmując, bierność to inwestycja w problemy córki. A przecież prawie wszyscy rodzice chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, nawet jeśli nie wiedzą, jak się za to zabrać.
A co się dzieje z synami zakleszczonych emocjonalnie ojców?
Od najmłodszych lat dostają przekaz, że życie musi być trudne, nieszczęśliwe i pod wpływem. I sami wyrosną na takich mężczyzn. Odpowiedzą w ten sposób na zapotrzebowanie na rynku matrymonialnym, gdzie córki ojców z nierozwiązanymi problemami będą szukać tego typu partnerów.
I będą żyli razem długo i nieszczęśliwie. Albo krótko, ale nadal nieszczęśliwie.
To jeden z powodów, dla których warto, by tata się nie wstydził i sięgnął po pomoc, zanim jego dzieci powielą ten toksyczny scenariusz. Skoro powołałem na świat nowe życie, to jestem za nie odpowiedzialny. Nie chodzi o to, by się biczować, tylko o motywujące poczucie odpowiedzialności. Kryzys zdrowia psychicznego nie jest twoją winą. Ważne jest, co z nim zrobisz. Wstyd tylko utrudni sprawę.
Tyle że nie chodzi tylko o wstyd mężczyzn. Oni są skutecznie dyscyplinowani z zewnątrz. Biorą w tym udział nie tylko inni mężczyźni, ale także kobiety: matki, siostry, koleżanki, partnerki... Przywołują do porządku, gdy panowie nie zachowują się jak "prawdziwi mężczyźni".
To zabójcze błędne koło. Dlatego nie wystarczy hasło "Tato, nie wstydź się". To krok w dobrym kierunku, ale ten przekaz powinien być skierowany także do społeczeństwa. Na przykład "Mamo, nie wstydź się, że Tata ma emocje"; "Siostro, bracie, nie wstydź się, że Twój brat płacze"; "Kumplu, nie wyśmiewaj kolegi, który ma depresję".
Co odpowiedzieć, gdy dziecko pyta "Tato, a dlaczego cały czas jesteś zły"? Albo gdy nastolatek zorientuje się, że ojciec chodzi do psychiatry?
Trzeba powiedzieć prawdę dostosowaną do wieku dziecka. Oczywiście nie całą prawdę – tę zostawiamy dla najbliższych, którzy są dorośli.
Staramy się oszczędzać dzieci, nie obarczać ich naszymi emocjami, nie robić z nich powierników naszych problemów, nie wpychać ich w rolę naszych opiekunów, mimo że są bardzo gotowe wejść w tę rolę.
Dziecka nie można straszyć. Nie mówimy mu o ryzyku samobójstwa, kreślimy obraz, że wszystko będzie dobrze.
Kilkulatce można powiedzieć: "To nie twoja wina. Jestem chory i źle się czuję, ale chodzę do lekarza i wyzdrowieję". Można ją poprosić, by dała się wyspać. Nastolatkowi można przedstawić sprawę w bardziej złożony sposób. Nadal jednak bez obarczania emocjami i z zapewnieniem, że to nie jego wina.
Co powiedzieć mężczyźnie, który naszym zdaniem może mieć problem, by go skłonić do zadbania o siebie?
Wystarczy kilka prostych zdań. "Słuchaj, widzę, że potrzebujesz pomocy. Warto porozmawiać ze specjalistą. Jeśli chcesz, pójdę z Tobą. Mów mi czego potrzebujesz. Będę cię wspierać, byś wyzdrowiał".
Już widzę te komentarze, że chce pani ubrać mężczyzn w różowe rurki.
Mężczyźni niech ubierają się, jak chcą. Jeśli lubią różowe rurki – niech będą to różowe rurki. Jeśli wolą skórę, w której wsiadają na motocykl – też dobrze. To ich wybór. Grunt, żeby nauczyli się wyrażać swoje emocje.
Koniecznie trzeba płakać w galerii handlowej?
Skąd! Można popłakać we własnej łazience. Można w ogóle nie płakać, a za to pogadać z przyjacielem. Można pisać dziennik, wykrzyczeć się pod mostem... Jest mnóstwo sposobów. A gdy to nie pomaga, pójść do lekarza.
Jest jakieś światełko w tunelu?
Pokolenie alfa, czyli dzisiejsze nastolatki. Młodzi są bardzo uważni i szanują swoje emocje. Jeśli chłopak płacze w klasie – w naszych czasach niewyobrażalne – to kolega podaje mu chusteczki.
Czyli jest nadzieja.
Tak, ale z zastrzeżeniem, że wysiłek pokolenia alfa nie wystarczy. Młodzi ludzie wejdą w społeczeństwo, które rządzi się przestarzałymi, szkodliwymi zasadami dotyczącymi męskości. Starsze pokolenia też mają pracę do wykonania, żeby nie zaprzepaścić wrażliwości młodych. Warto, by zmiana wśród dorosłych zaczęła się od ojców.