W internecie pod hasłem "lubieżny poseł Grodzki" krążą zdjęcia z sekskamerki. Posłanka wydała w tej sprawie żartobliwe oświadczenie
W internecie pod hasłem "lubieżny poseł Grodzki" krążą zdjęcia z sekskamerki. Posłanka wydała w tej sprawie żartobliwe oświadczenie fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

– Ogłaszam nieustający konkurs na mojego sobowtóra – pisze Anna Grodzka w oficjalnym oświadczeniu dotyczącym sprawy "lubieżnego posła Grodzkiego". Posłanka Ruchu Palikota stwierdza też, że osoba, która się pod nią podszywa, robi to słabo. Między innymi dlatego, że ma mniejsze piersi.

REKLAMA
"Lubieżny poseł Grodzki" to zdjęcia, które wyciekły do internetu. Jeden z prawicowych portali opisał je jako ujęcia z sex-chatu, na którym Anna Grodzka rozbierała się do kamerki internetowej. Posłanka Ruchu Palikota od razu zareagowała na te bzdurne doniesienia i zapowiedziała, że wszelkie media, które będą rozprzestrzeniać tę "mistyfikację", jak nazwała to posłanka, będą musieli spotkać się z jej prawnikami.
Teraz zaś Grodzka wydała oficjalne oświadczenie w tej sprawie – pełna treść poniżej.
Anna Grodzka
Posłanka Ruchu Palikota

Do tej pory osobą, która doczekała się największej liczby naśladowców chcących uchodzić za jego sobowtórów, był Elvis Presley, teraz ja widzę swoją szansę.

Aktualny kandydat/ka na mojego sobowtóra, jaki lansuje swoje wątpliwe wdzięki w sieci, jest w mojej ocenie średnio udany/a. Można było bardziej rozbudować „drugi podbródek”, dodać znamię na prawym policzku, powiększyć brzuch i (nie chwaląc się) piersi, czy choćby lepiej ucharakteryzować oczy. Panowie hejterzy – trója! No! trója z plusem.

Zatem ogłaszam nieustający konkurs na mojego sobowtóra. Najbardziej udany otrzyma nagrodę: jednorazowy bilet na dowolnie wybrany klubowy mecz w piłkę nożną w Polsce. Jednorazowy, nie ze skąpstwa, ale z racjonalności, bo w atmosferze polskiej nietolerancji prawdopodobnie to byłby jego/jej ostatni występ publiczny w pełnej krasie.

Nie dziwi mnie nienawistna aktywność ze strony moich politycznych wrogów, bo do tego się już przyzwyczaiłam, ale odnoszę wrażenie, że niektóre mniej mnie znające osoby postronne dały się jednak nabrać tej mistyfikacji. Tym daję pod rozwagę: czy ja, tak bardzo rozpoznawalna polityczka, występowałabym w seks-kamerce? Przecież nie jestem kretynką!!!

A całkiem na poważnie: dla mnie i jak sądzę prawdopodobnie dla większości z nas, poziom nienawistnej komunikacji społecznej przekroczył już dawno wszelkie dopuszczalne granice. Nie tylko mnie dotyka w Internecie niewiarygodne chamstwo i agresja. Nie tylko moją godność szargają ludzie, którzy nie potrafią pohamować przejawów swojej nienawiści. Tej fali trzeba postawić tamę. Dlatego wszystkimi dostępnymi środkami będę bronić się przed rozpowszechnianiem szkalujących mnie treści.