Wielki powrót "afery premiowej". Michniewicz ostro ściera się Kołtoniem
Marek Deryło
05 lipca 2024, 20:24·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 lipca 2024, 20:24
"Kłamałeś, Romek, przeproś" – powiedział były selekcjoner Czesław Michniewicz. Dziennikarz odparł: "Dzień przed meczem Francją Michniewicz poprosił o to, żeby zostali sami zawodnicy. Czesław, nie pamiętasz?" Chodzi o aferę, która wybuchła w czasie mundialu w Katarze. Premier Mateusz Morawiecki obiecał piłkarzom kilkadziesiąt milionów złotych, powstały spory, jak tę sumę dzielić...
Reklama.
Reklama.
Michniewicz był w środę gościem "Kanału Zero", mówił o taktyce w futbolu. Ale w pewnym momencie pojawił się temat "afery premiowej".
Mimo że były selekcjoner twierdził w tej samej wypowiedzi, że "przeszło, minęło, nie ma do czego wracać...", to powiedział m.in.: – Mógłbym takiego Romka Kołtonia zapytać... Romek, dalej będziesz twierdził, że było jakieś spotkanie moje z drużyną w moim pokoju (dotyczące podziału premii – red.)?
I dalej: – Kłamałeś, Romek. Przeproś. Dalej, Włodar (dziennikarz Tomasz Włodarczyk – red.), będziesz pisał, że chciałem premię dzielić inaczej niż po równo?
Michniewicz vs. Kołtoń. Jak "afera premiowa" wstrząsnęła polskim sportem
Premierem w 2022 r. był Mateusz Morawiecki, przed mundialem obiecał piłkarzom gigantyczne pieniądze – podobno 50 milionów złotych – za awans do fazy pucharowej.
Polacy wyszli z grupy (choć grali wyjątkowo brzydko), pojawiło się pytanie: "To jak to dzielimy?". Sprawę ujawnił Szymon Jadczak z WP, wybuchła wielka afera. Z powodu olbrzymiej kwoty za samo wyjście z grupy, ale też z powodu doniesień, iż walka o podział była toksyczna.
Kołtoń, w odpowiedzi, zaczął przypominać na swoim kanale "Prawda Futbolu", co się wówczas, według niego, działo. Podaje, że początkowo Morawiecki mówił o 30 mln, ale piłkarze podbili stawkę do 50 mln.
– Czesław Michniewicz mówi, że jeśli chodzi o premię, to powiedział wszystko. Ale ja zrobiłem już wtedy research, a teraz go jeszcze uzupełniłem. Dzień przed Francją (w 1/8 finału – red.) najpierw miała miejsce odprawa meczowa, a następnie Michniewicz poprosił o to, żeby zostali sami zawodnicy. Czesław, nie pamiętasz?
– Chciał mieć jasność, jeśli chodzi o podział tych 50 mln zł – mówił dalej dziennikarz. – Później zapewniał, że była wtedy tylko mowa o procentach, ale mogę was zapewnić, że piłkarze mówili wtedy o konkretnych sumach.
– Doszło do sporu, Michniewicz chciał dla sztabu 20 proc., 10 mln. A usłyszał od Lewandowskiego, że otrzyma 10 proc., pięć mln. I kiedy selekcjoner się o tym dowiedział, to rzekł: "To w takim razie ja i mój asystent rezygnujemy ze swojej części premii", o czym mówił później Jackowi Kurowskiemu w TVP.
Kołtoń kontra Michniewicz. Rozmowa o premii prawie codziennie?
– Zwracasz się do mnie, że piszę o jakimś pokoju – odpowiadał Michniewiczowi Kołtoń. – Niestety, masz pecha (...) ja akurat nie mówiłem i nie pisałem o tym pokoju. (...) Przedstawiasz się jako wielce poszkodowany, a jedziesz na mundial pod tytułem "Jest premia do podziału". Doskonale zorientowani w klimacie hotelu kadry w Katarze mówią, że o tej premii przy stoliku sztabu szkoleniowego rozmowa była prawie codziennie.
Kołtoń przypomina też słowa ówczesnego rzecznika kadry Jakuba Kwiatkowskiego, który powiedział, że w nocy tuż po uzyskaniu awansu (o godz. 2.30) doszło do spotkania drużyny z Michniewiczem – z inicjatywy selekcjonera.
Kołtoń komentował: – Kwiatkowski powiedział też: "To właśnie wtedy asystent Michniewicza Kamil Potrykus został zobowiązany do zebrania kont piłkarzy, aby przelew premii nastąpił jak najszybciej". Okazało się, że Kwiatkowski dostarczył plik z listą piłkarzy, ale bez ich kont.
– To był kolosalny problem, on cię zmiótł z posady, czy ty zdajesz sobie z tego sprawę? – mówił Kołtoń.